- Reklama -

- Reklama -

Tradycje świąteczne na Ziemi Biłgorajskiej: Wigilię spożywano na dzieży

-Przed nami wspaniały czas Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia. Czasy się zmieniły w kontekście tradycji ludowej. Wraz z generacją starszego pokolenia bezpowrotnie przepadły dawne zwyczaje świąteczne. Tymczasem okres przed świętami był na Ziemi Biłgorajskiej najwspanialszym czasem przepełnionym tradycją - pisze Michał Kańkowski z Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego.

- Reklama -

Wszyscy cały dzień, aż do pierwszej gwiazdki mają pełne ręce roboty, zajęci ostatnimi przygotowaniami do Wigilii. Zwykle też przez cały ten dzień poszczono – często o chlebie i wodzie – lub wyrzekając się i tego, bo przecież nic nie jest zbyt trudne, gdy się czeka na tak upragnioną noc.

Wypatrując na niebie pierwszej gwiazdy, wnioskowano po pogodzie, jaki będzie urodzaj w najbliższym roku. Ludowe porzekadło mówi: „Jak na niebie jasno, to w stodole ciasno”. Niebo zakryte chmurami wróżyło, iż krowy będą się dobrze doiły, a wygwieżdżone zapowiadało wysoką nośność kur. Można się też dowiedzieć o dalszym przebiegu pogody. Gdy w wigilię jest odwilż i ciecze z dachu, zapowiada to podobno przewlekłą zimę. Pierwsza gwiazdka daje znak, by zasiąść do stołu wigilijnego. W okolicach Biłgoraja, Janowa i innych podlubelskich miejscowości Wigilię spożywano na dzieży, która zasłana była słomą, sianem i śnieżnobiałym obrusem. Gdzie indziej gromadzono się tradycyjnie przy stole – symbolizującym czystość, odświętność. Dzień Święty – dzień wigilijny – jest inny od wszystkich pozostałych. Najważniejsze miejsce na stole zajmował opłatek, a także czosnek i miód. Wierzono, że zapewniał zdrowie,

urząd MArszałkowski projekt

chronił od ukąszenia pcheł i od „złego”.

Czasem sadzono go później w polu, aby burza nie zniszczyła zasiewów. W wianuszek z czosnku wstawiano jedną z potraw wigilijnych, aby zapewnić jego urodzaj. Miód jedzony razem z opłatkiem miał zapewnić powodzenie. Pod stołem ustawiano też dzieżkę do chleba, maselnicę i sierp lub żelazo pługa, aby w przyszłym roku było co jeść i czym żąć. Na rogu stołu zostawiano wolne nakrycie dla dusz zmarłych. Wierzono bowiem, że w tę noc wigilijną dusze bliskich zmarłych mogły odwiedzać żywych. Ich przybycie było pożądane i oczekiwane, miało bowiem zapewnić urodzaj w roku przyszłym. Nie tylko zostawiano dla nich dodatkowe nakrycia na stole, ale nie sprzątano na noc wieczerzy i nie gaszono ognia.

Do wieczerzy zasiadano według starszeństwa i pozycji w rodzinie: najpierw dziadkowie, rodzice – gospodarze, goście, dzieci. Ceremoniałom wieczerzy wigilijnej przewodniczył ojciec rodziny, najstarszy mężczyzna, lub gdy go nie ma, najstarsza kobieta. Następnie czytano fragment Ewangelii św. Łukasza (2, 1-14). Odmawia się pacierz i modlitwę za zmarłych. Dawniej w niektórych rodzinach był zwyczaj odmawiania pięknej modlitwy Anioł Pański.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Gdy zabłyśnie pierwsza gwiazdka, ojciec lub matka łamali się ze wszystkimi opłatkami, składając życzenia. Miały one zazwyczaj tradycyjną formę: „Na wieczną pamiątkę Jezusa Chrystusa, który się narodził w betlejemskiej stajence, życzę Wam wszystkiego, szczęścia, zdrowia dobrego, powodzenia, po śmierci dusznego zbawienia”. Rzecz jasna, święta te  nazywano popularnie Godnimi Świętami. Dzień wigilijny, poza przygotowaniami do wieczerzy, wypełniony był wieloma wróżbami na nadchodzący rok. Mali kolędnicy chodzili po domach, składali życzenia i śpiewali pastorałki, a w zamian dostawali łakocie. W Wigilię można było pracować tylko do zachodu słońca, później nie wykonywano już żadnych ciężkich robót.

Od wczesnego ranka kobiety szykowały tradycyjne potrawy na wieczerzę. Przez cały dzień obowiązywał ścisły post.

Gospodynie gotowały nieparzystą ilość postnych dań:

z pola, z lasu, z łąki i z wody. Na wigilijnym stole musiały znaleźć się: barszcz z mąki owsianej lub żytniej, kasza, kapusta z grochem, pierogi, kutia z pszenicy z cukrem, orzechami i miodem, pieczona lub gotowana ryba, kompot z suszonych jabłek i śliwek, jagły, kluski pszenne z makiem lub olejem. Chętnie podawano także pierożki z makuchami konopnymi lub kapustą. Ryby, które współcześnie są podstawowym daniem wigilijnym, pojawiły się na stołach o wiele później niż tradycyjne potrawy ze zbóż, warzyw, grzybów i owoców. Początkowo ryby jadano podczas wigilii tylko w klasztorach i na dworach.

W domach bardzo przestrzegano jednej zasady: do stołu musiały zasiąść pary biesiadników, ponieważ nieparzysta liczba osób wróżyła śmierć komuś z ich grona. Na rogu stołu ustawiano wolne nakrycie przeznaczone dla dusz zmarłych, które w każdej chwili mogły przyjść w odwiedziny. Podczas świąt Bożego Narodzenia obrazy na ścianach przystrajano gałązkami jodły, świerku lub kwiatami z bibuły.

Tradycyjną dekoracją był pająk, zwany podłaźnikiem, czyli zawieszona na suficie ozdoba ze słomy, bibuły i fasoli. Wszyscy wierzyli, że taka ozdoba zapewni rodzinie miłość oraz ochroni przed chorobami i nieszczęściami. Na stole pod obrusem umieszczano siano w intencji dobrych urodzajów i pomyślności dla domowników. W kącie izby gospodarz stawiał snopek żyta, owsa lub pszenicy.

Dopiero na przełomie XIX i XX wieku w polskich domach pojawiły się choinki stanowiące odzwierciedlenie rajskiego drzewa dobra i zła, pod którym rozpoczęła się historia ludzkości.

Wieczerzę wigilijną – nazywaną pośnikiem, wiliją lub kolędą –  rozpoczynano wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy.

 Jako pierwszą potrawę zjadano kutię.

Odbywało się to na stojąco, aby w ten sposób odgonić boleści krzyża. Kolejne dania jedzono w milczeniu ze wspólnej miski. Zgromadzeni przy stole musieli spróbować każdej potrawy, aby nie zabrakło jej podczas następnych świąt. Ze wszystkich dań odkładano po łyżce do naczynia stojącego przy stole. Po wigilii resztki jedzenia, zabarwiony opłatek i siano spod obrusa zanoszono do stajni i dzielono między zwierzęta. Ponoć o północy przemawiały one ludzkim głosem. Na Lubelszczyźnie wierzono również w cudowną przemianę wody w wino. Po kolacji kobiety przynosiły ze studni wodę, którą pili wszyscy domownicy. Miało im to zapewnić zdrowie w Nowym Roku.

Wojciech Malec ze wsi Bukowa, autor „Wspomnień”, tak zapamiętał Drugi Dzień Świąt:

W Bukowej Słoma w mieszkaniu leżała do godzin rannych do Św.

Szczepana. Rano trzeba było wstać (na Szczepana) zebrać słomę,

pozamiatać, zanieść krowom kolędę i dopiero wtedy można było

zezwolić wchodzić do mieszkania połaźnikom, którzy przychodzili

z życzeniami świątecznymi i za te życzenia trzeba było im zapłacić,

bardzo to stary zwyczaj, który przetrwał do dziś. Po tych wszystkich

ceremoniach młodzi schodzili się do jakiegoś domu i rozpoczynało

się śpiewanie kolęd, siedząc na słomie. Śpiewali kolędy do

późnych godzin, było bardzo wesoło. Młodzież sama potrafiła radować

się własnymi pomysłami. Od św. Szczepana rozpoczynała

się kolęda męska. Młodzi chłopcy organizowali się w zespołach

kolędniczych z szopką, z Herodem robili przedstawienia, była też

muzyka, skrzypce i bębenek i obtańcowywali dziewczyny, które

za taniec dawały pieniądze. Chłopcy kolędnicy umieli śpiewać dla

dziewczyn, które też płaciły za to pieniądze. Za zarobione pieniądze

organizowali sylwestra, była orkiestra, było skromne przyjęcie

oraz taniec przez całą noc. Nie mieli takich warunków jak obecnie,

brak było remiz, prosili jakiegoś gospodarza, który miał większe

mieszkanie gdzie organizowali tzw. przepijankę kolędy.

Były też grupy kolędnicze, które z muzyką chodziły po kolędzie

i śpiewali kolędy.

 

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia, zdrowia, pokoju życzy Michał Kańkowski, p.o. prezesa BTR oraz administrator Lasy Janowskie i okolice.pl. A więcej w papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej.

 

- Reklama -

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.