- Reklama -

- Reklama -

Biłgorajanie w rajdzie charytatywnym „Złombol 2021 – Over the rainbow edition”

Pod koniec czerwca br. w Katowicach, po rocznej przerwie spowodowanej pandemią COVID-19, miał miejsce start kolejnej już 14. edycji popularnego wśród miłośników starych aut komunistycznej konstrukcji rajdu charytatywnego "ZŁOMBOL".

- Reklama -

 

urząd MArszałkowski projekt

Rajd ZŁOMBOL organizowany jest przez założycieli Fundacji Nasz Śląsk wspierającej rzeczowo dzieci z domów dziecka, a jednym z regulaminowych obowiązków jest zebranie przez startujące załogi od darczyńców na cele statutowe ww. fundacji określonej kwoty zależnej od wielkości pojazdu, jakim załoga się porusza. Rajd ten zwykle ma swoją metę poza granicami Polski w odległości od 2 do 3 tys. km od Katowic i charakteryzuje się tym, że uczestniczące w nim ekipy mają pełną dowolność wyboru trasy zarówno do mety, jak i powrotnej.

W tym roku pomimo ograniczeń pandemicznych do uczestnictwa w rajdzie zgłosiło się 431 załóg, które w sumie zebrały dla ww. Fundacji prawie 1 300 000 zł. Wśród tych załóg znalazła się ekipa z Biłgoraja o nazwie Biłgorajskie Poldito w składzie Mariusz Rawski i Sebastian Pyszniak poruszająca się samochodem Polonez Caro.

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

W związku z tym, że nie wszyscy zgłoszeni do rajdu mogli pojechać za granicę, w tym roku po raz pierwszy jako meta zostały ogłoszone 3 miejsca – jedno w Polsce – nad Zalewem Sulejowskim (z datą dojazdu w dniu startu tj. 26.06 2021 r.) oraz dwa za granicą – jedno w obrębie Unii Europejskiej w Bułgarii w miejscowości Czernomorec nad Morzem Czarnym (z datą dojazdu w dn. 28-29.06.2021 r.) oraz drugie w azjatyckiej części Turcji w miejscowości Burhaniye nad Morzem Egejskim (z datą dojazdu 30.06.2021 r.).

Członkowie ekipy Biłgorajskie Poldito mieli w planach dojechanie do obu zagranicznych miejsc docelowych, a swoją podróż rozpoczęli już dzień wcześniej, tj. 25 czerwca popołudniowym przejazdem na miejsce startu do Katowic pod halę Spodek. Wyjazd z Biłgoraja odbywał się w niecodziennych warunkach, gdyż w jego trakcie nad miastem przechodziła gwałtowna ulewa, a ulicami płynęły potoki wody.

W sobotę 26 czerwca ok. godz. 8.30 Biłgorajskie Poldito wyjechało na trasę rajdu, kierując się w stronę Słowacji. Pierwotny plan zakładał przejazd przez Słowację na Węgry do Budapesztu, tam zwiedzanie, nocleg i kolejnego dnia przejazd do Rumunii, a później do Bułgarii do pierwszego miejsca docelowego. Niestety, obostrzenia związane z pandemią COVID-19 na Węgrzech do momentu startu nie zmieniły się i okazało się, że przez ten kraj można przejechać tylko tranzytem bez możliwości zatrzymania się na nocleg. Takie informacje spowodowały, że planowana trasa musiała zostać zmodyfikowana. Mariusz Rawski i Sebastian Pyszniak uznali, że postąpią jak większość załóg, z którymi mieli kontakt i pierwszego dnia przejadą od razu do Rumunii, gdzie nie obowiązywały już żadne ograniczenia, do miejscowości Oradea. Zmodyfikowana trasa przebiegała przez Katowice – Żywiec – Korbielów (przejście graniczne Polska – Słowacja) – Dolny Kubin – Ruzomberk – Preszów – Koszyce – Milhost (przejście graniczne Słowacja – Węgry) – Miszkolc – Debreczyn – Nagykereki (przejście graniczne Węgry – Rumunia) – Oradea.

Jazda, poza odcinkiem Żywiec – Korbielów oraz około 20-kilometrowym odcinkiem zaraz za granicą słowacko-węgierską, na którym trwały roboty drogowe związane z budową autostrady, przebiegała płynnie i ok. godziny 20 nasza ekipa zameldowała się na nocleg w miejscowości Oradea w Rumunii.

W drugim dniu rajdu,w niedzielę 27 czerwca br. załoga Biłgorajskie Poldito nie miała sprecyzowanego miejsca, do którego chciała się dostać. W planie na przedpołudnie była wizyta w oddalonej o ok. 100 km od miejscowości Oradea Jaskini Niedźwiedziej, natomiast plan przejechania przez Karpaty Trasą Transfogarską trzeba było odłożyć na powrót, ponieważ trasa do 1 lipca miała być zamknięta.
Członkowie ekipy Bilgorajskie Poldito polecają osobom podróżującym po Rumunii odwiedzenie Jaskini Niedźwiedziej w pobliżu miejscowości Chiscau – jedyny minus jest taki, że przewodnik opowiada o jaskini tylko w języku rumuńskim, a nie są dostępne żadne obcojęzyczne audioprzewodniki, co jednak w niczym nie przeszkadza, gdyż znajdujące się w jaskini bogactwo form naciekowych zachwyci miłośników tematu, a blisko godzinne zwiedzanie wydawać się będzie za krótkie.  Przy parkingu pod jaskinią znajduje się również kilka punktów gastronomicznych, w których można spokojnie zjeść posiłek, natomiast przy drodze wiodącej do jaskini znajduje się ogromna liczba stoisk z lokalnymi wyrobami oraz rękodziełem.
Po wyjściu z jaskini krótka narada i podjęta decyzja, biorąc pod uwagę sprzyjającą pogodę, jedziemy najdalej, jak się da. Duża ilość robót drogowych nie pomagała w rozwinięciu dobrych prędkości przelotowych, jednak po wjechaniu na autostradę A1 w kierunku miejscowości Sybin kilometry „zaczęły uciekać”. Później przejazd do miejscowości Ramnicu Valcea piękną choć mocno zatłoczoną drogą wzdłuż rzeki Aluta, na której znajduje się kilka zbiorników zaporowych i znowu wjazd na autostradę tym razem w kierunku Bukaresztu. Aby ominąć bukaresztańskie korki wcześniejszy zjazd z autostrady na drogę 61 w kierunku miejscowości Giurgiu, gdzie znajduje się most na rzece Dunaj i przejście graniczne z Bułgarią. Na przejściu granicznym Giurgiu – Ruse ekipa Biłgorajskie Poldito zameldowała się tuż przed północą. Kilka aut za nią przyjechała inna złombolowa załoga jadąca Skodą Forman. Po wspólnej rozmowie wspólna decyzja, korzystając z późnej (lub wczesnej) pory i związanym z tym małym ruchem na drogach oraz niewielkim zmęczeniem kierowców, jedziemy razem do pierwszego celu. Po około trzech godzinach jazdy po faktycznie pustych drogach w poniedziałek 28 czerwca ok. godz. 3.00 obie załogi dotarły do celu – do kampingu przy plaży obok miejscowości Czernomorec. Odpoczynek na plaży przy wschodzie słońca oraz ciepła woda Morza Czarnego zrekompensowały trudy blisko 18-godzinnego przejazdu autem. Krótki sen, z konieczności w samochodzie, po nim poranne załatwienie formalności związanych z kolejnym noclegiem i uczestnictwem w imprezie na zakończenie pierwszego z etapów rajdu (organizowanej przez właścicieli docelowego kempingu oraz znajdującego się obok na plaży baru o nazwie Kohi Kohi Bar) i członkowie ekipy Biłgorajskie Poldito mieli czas na zwiedzanie najbliższych okolic. Po długim spacerze po miejscowości Czernomorec z wizytą na plażach i w porcie powrót na złombolowy kamping – tu z minuty na minutę przybywało coraz więcej pojazdów i uczestników rajdu – widać było zarówno popularne kiedyś pojazdy takie jak Fiaty 125p, 126p, Polonezy, Skody, Żuki, Lubliny, jak i perełki kolekcjonerskie typu bazujący na motocyklu trzykołowy pojazd Velorex.

Zorganizowana przez właścicieli Kohi Kohi Bar impreza plażowa rozpoczęła się na dobre ok. godz. 18 i trwała do późnej nocy, a lokalny DJ umilał bawiącym się uczestnikom czas, grając do samego końca.

W pierwotnym planie dojazdu ekipy Biłgorajskie Poldito do drugiego zagranicznego punktu docelowego była wizyta w Istanbule i ten punkt miał zostać zrealizowany dnia następnego.
Poranny wyjazd w drogę w dniu 29 czerwca był dobrym pomysłem – ekipa Biłgorajskie Poldito szybko dotarła na granicę bułgarsko-turecką w miejscowości Malko Tarnovo. Na miejscu okazało się, że jest awaria komputerów tureckiej służby granicznej i aby wjechać na teren Turcji trzeba czekać na rozwiązanie problemu informatycznego. Postój nie był jednak uciążliwie długi i po niespełna godzinie Biłgorajskie Poldito jechało już równymi jak stół tureckimi drogami prosto do Istanbułu. Auto zostało pozostawione na jednym z parkingów znajdujących się nieopodal centrum miasta, a załoganci udali się w dalszą drogę do hotelu środkami komunikacji publicznej, poznając przy okazji nowe zasady zakupu i odblokowywania dostępu do Istanbulkart – karty publicznego transportu, stanowiącej najwygodniejsze rozwiązanie w zakresie przemieszczania się po tym wielkim mieście. Popołudniowe i nocne zwiedzanie miasta z wizytą w świątyni Haga Sophia na długo pozostanie w pamięci uczestników rajdu. Następnego dnia poranna wizyta w najbardziej znanej atrakcji turystycznej Istanbułu – Błękitnym Meczecie – zakończyła się małym rozczarowaniem – wnętrza meczetu są obecnie w trakcie remontu, szczelnie zasłonięte, a ich ponowne podziwianie będzie możliwe wg spotkanych pracowników dopiero za około dwa lata.

Przed południem członkowie zespołu Biłgorajskie Poldito ponownie wyruszyli w drogę tym razem do ostatniego już miejsca docelowego, zlokalizowanego na zachodnim wybrzeżu miasteczka Burhaniye. Przejazd przez cieśninę Bosfor na azjatycką stronę Turcji czy przejazd kilkukilometrowym mostem Osmangazi nad jedną z zatok Morza Marmara, znajdującym się obok miejscowości Diliskelesi, to tylko niektóre z atrakcji, jakie miała po drodze ekipa Biłgorajskie Poldito. Po około czterogodzinnej jeździe w dniu 30 czerwca 2021 r., zgodnie z wcześniejszym planem, zespół dotarł na metę rajdu ZŁOMBOL – odgrodzonego fragmentu plaży ok. 200 m od brzegu Morza Egejskiego. Od wyjazdu z domu do Burhaniye licznik wskazał przebytą odległość 2 696 km.
Na miejscu – w godzinach wieczornych – na przybyłych „złombolowiczów” czekało zorganizowane przez lokalne władze gorące powitanie wraz z występami lokalnej grupy tanecznej oraz lokalnej grupy muzycznej grającej tradycyjną muzykę turecką. Przed występami i po występach przybyłym czas umilał lokalny DJ, a przy puszczanej przez niego muzyce bawili się zarówno przybyli goście, jak i lokalna ludność.

Po całym dniu i nocy spędzonych w fantastycznej atmosferze ekipie Biłgorajskie Poldito został jeszcze jeden punkt do zrealizowania planu – przejazd jedną z najbardziej znanych dróg widokowych Europy – Trasą Transfogarską w Rumunii.
Wyjazd z Burhaniye w kierunku Bułgarii, tym razem inną trasą, obejmującą między innymi w miejscowości Canakkale przeprawę promową przez cieśninę Dardanele oraz wizytę w ruinach znanego z nazwy przez wszystkich starożytnego miasta Troja. Po przekroczeniu granicy z Bułgarią zaczęła psuć się pogoda – podczas przejazdu przez góry członkowie ekipy Biłgorajskie Poldito znaleźli się w centrum potężnej burzy – szczęście w nieszczęściu było takie, że burza złapała naszych w pobliżu szczytów. Po przejeździe dosłownie kilku kilometrów i zjeździe z gór okazało się, że droga usłana jest połamanymi gałęziami, a gdzieniegdzie powyrywanymi drzewami. Taki obraz było widać przez kilkanaście kilometrów – lokalni mieszkańcy z piłami motorowymi usuwali zwalone drzewa, samochody jechały powoli, a w jednym miejscu droga była całkowicie nieprzejezdna dla pojazdów ciężarowych z uwagi na rozmiar drzewa, które upadło na jezdnię.
Po wyczerpującej jeździe w takich warunkach około północy członkowie naszej ekipy zatrzymali się na nocleg w przygranicznym mieście Ruse.

Rano szybki przejazd przez granicę i jazda przez Rumunię w kierunku miejscowości Pitesti. Jeszcze przed południem nasi znaleźli się na początku rumuńskiej drogi 7C, zwanej potocznie Trasą Transfogarską. Pierwszy przystanek na tamie Vidraru. Później dalszy przejazd w kierunku szczytów – po drodze trzy spotkania z wychodzącymi na ulicę niedźwiedziami, w tym jedno z niedźwiedzicą z dwoma małymi, długa próba wyprzedzenia miejscowych „pastuszków” prowadzących jezdnią w góry duże stado owiec, to oprócz pięknych widoków dodatkowe atrakcje przebytej trasy. Kolejny przystanek blisko szczytu przy kilkudziesięciometrowym wodospadzie Capra, następny już po przejeździe przez tunel blisko szczytów przy jeziorze Balea. Tam, z uwagi na leżący miejscami śnieg, krótki spacer nad jeszcze zamarznięte jezioro, obiad w restauracji z widokiem na jezioro i góry, a po obiedzie fascynujący zjazd z gór drugą częścią trasy.

Po zjeździe z Trasy Transfogarskiej krótka decyzja o nieforsowaniu się tym razem i dojeździe do miejscowości Sebes na nocleg. Poranny wyjazd w dniu 3 lipca już w kierunku domu – przejazd przez Rumunię do przejścia granicznego obok miejscowości Carei, następnie przez Węgry i Słowację odbył się bez zakłóceń. Około godziny 20 nasza ekipa zameldowała się z powrotem w Biłgoraju.
Przebyta trasa – łącznie 4570 km. Samochód nie zawiódł, a kierowcy dali radę.

Członkowie ekipy Biłgorajskie Poldito składają serdeczne podziękowania osobom, które przyczyniły się do spełnienia regulaminowego wymogu uzbierania określonej kwoty dla Fundacji Nasz Śląsk, tj.:
Panu Mirosławowi Mudzie – współwłaścicielowi Zakładu Wapienno-Piaskowego MEGOLA M. Muda i wspólnicy Spółka Jawna z siedzibą w Hedwiżynie (Hedwiżyn 114a, sklep Biłgoraj al. Jana Pawła II 82),
Państwu Dorocie i Arturowi Polarom – właścicielom salonów optycznych „Optyk Polar” w Biłgoraju przy ul. Długiej 75, Kościuszki 39, Kościuszki 50 i Kościuszki 138B,
Panu Krzysztofowi Ćwiekowi – właścicielowi Centrum Motoryzacyjnego MOTO-TECH w Biłgoraju przy ul. Komorowskiego 20 oraz w Stalowej Woli przy ul. COP 3,
Panu Robertowi Pytce – właścicielowi Hurtowni materiałów budowlanych BUD-MIX Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie przy ul. Betonowej 9,
– Panu Zbigniewowi Pinczyńskiemu – właścicielowi firmy Transpin z siedzibą w Biłgoraju przy ul. Krzeszowskiej 71a,
– Panom Robertowi Bździuchowi i Krzysztofowi Wolaninowi – współwłaścicielom firmy Przedsiębiorstwo Handlowe Zbyt s.c. Bździuch J.R., Wolanin K. z siedzibą w Biłgoraju przy ul. Cichej 1,
– Panu Andrzejowi Kapuśniakowi – właścicielowi warsztatu samochodowego z siedzibą w Hedwiżynie pod nr 70,
– Panu Adamowi Kotwisowi,
dwóm anonimowym darczyńcom.

Wszelkie informacje na temat rajdu, celu zbiórki i samej fundacji można znaleźć na stronie www.zlombol.pl. Uczestnicy rajdu Mariusz Rawski i Sebastian Pyszniak serdecznie zachęcają do wzięcia udziału w kolejnych edycjach rajdu – będzie to na pewno niezapomniana przygoda połączona z pomocą dla dzieci z domów dziecka.

red.

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.