Old Superbike Bros w akcji
W dniach 1-11 czerwca br. dziesięciu biłgorajskich motocyklistów na swych stalowych rumakach po raz dziesiąty pokonało trudną, ale piękną trasę liczącą blisko 5 tys. km. Do pierwszego postoju na Ukrainie towarzyszyło im trzech motocyklistów z Lublina: „Wojtas”, „Pabulon” i „Lisu”. Tu było bardzo trudno, fatalna nawierzchnia dróg (wykroty). Wyłudzania mandatów były na porządku dziennym. Pojawiły się drobne awarie i wiele przeciwności losu.
Zahartowani w boju motocykliści pokonali z typowym dla Polaków poczuciem humoru trudny teren, by odetchnąć trzeciego dnia w kolorowej Rumunii. Dobra nawierzchnia, piękne widoki – przełęcz Prislop (1416 m n.p.m.) – sprawiły, że kiepskie nastroje po dwudniowym pobycie na Ukrainie szybko zostały zapomniane, zwłaszcza że czwartego dnia motocykliści spotkali się z rodakami, którzy zamieszkują Nowy Sołoniec. 700 Polaków ma tam swoją cichą przystań. Zaskoczyła naszych turystów gościnność, serdeczność i dobry poziom życia. Tylko ulewa była niepotrzebna. W Domu Polskim mówiono tylko po polsku. Wszystko było OK.
Piąty dzień – Mołdawia. Tu nasi turyści zwiedzili perełkę koneserów – winiarnię „Cricova”, 200 km podziemnych tuneli wypełnionych butelkami win. Były tu kolekcje win Putina, Tuska, Buzka i innych. W Mołdawii motocykliści podziwiali piękne widoki, dobrą pogodę i, niestety, marne drogi.
Dzień szósty – kierunek Konstanca. W Rumunii fatalne drogi – 40 km pokonali zmotoryzowani turyści w 2 godz(!). Dużo lepiej było w Bułgarii. Piękne wybrzeże. Stare urokliwe miasteczko Nesebyr i dalej pierwsza stolica Bułgarii – Stara Zagora. Stąd prezes Grzegorz wraca samotnie do Lublina (1630 km). Pokonuje ten dystans w 21 godz.! Pozostali motocykliści kierują się w stronę zapomnianego już centrum dowodzenia socjalistycznych elit w Buzzudzha. Tu zdesperowana Rosjanka dokonuje włamania i nasi mogą podziwiać(?) ponure, monumentalne gmaszysko – miejsce narad dowództwa RWPG.
Dzień dziewiąty – piękna trasa Transalpina – nawierzchnia super. Najdłuższy, ponad 500 km etap z niewątpliwą atrakcją Sighisoara, miejscem narodzin wampira Drakuli. Tu grupa dzieli się na dwa zespoły. Powrót przez Węgry.
Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:
Dzień dziesiąty – piękna miejscowość Tokaj. I jak tu nie skosztować znakomitego węgierskiego trunku, który znany jest na całym świecie.
Nazajutrz powrót do domu i wreszcie nasz wspaniały Biłgoraj – rodzinne miasto motocyklistów. Zmęczeni, ale szczęśliwi młodzi zmotoryzowani turyści już planują następne wojaże.
Przypomnę bohaterów tej wyprawy:
– Grzegorz Piróg (50 l.) prezes – zamieszkały w Lublinie biłgorajak
– Dariusz Szubiak (50 l.) wiceprezes – zamieszkały w Warszawie biłgorajak, tak jak pozostali
– Robert Kiełb „Kimen” (48 l.) – zamieszkały w Nowym Jorku od 1993 r.
– Adam Szwed (48 l.) – w USA od 1994 r., zamieszkały w Nowym Jorku
– Sławek Pyszniak (50 l.) – od 1993 r. w Niemczech. Tu ożenił się.
– Jego żona Anne – bierze udział w każdym rajdzie
– Ireneusz Tarkowski (46 l.) – od 2013 r. mieszka i pracuje w Bristol (Anglia)
– Jacek Szubiak (48 l.) – współorganizator rajdu
– Piotr Strzałka (41 l.) i Grzegorz Strzałka (44 l.) – stali uczestnicy rajdów
Sponsorami rajdu byli: Urząd Marszałkowski w Lublinie – promocja regionu, Firma „Adrenaline” – fundator 3 strojów dla motocyklistów. Zespół składa serdeczne podziękowania.
Gratuluję wytrwałości, męstwa i dobrego samopoczucia.
Kazimierz Szubiak
Dawno nie byłem na Ukrainie myślałem że coś sie zmieniło,, a jednak nie wiele, dalej te krwiopijcy wyciągają łapy po łapówki,, żebractwo !! ochyda nie ma po co tam jechać !!! i tam już sie nie zmieni ..
Fajna wyprawa ! Pogratulować !