Ale znalazł się wśród nich jeden szczególny przełożony, nie tylko ze względu na długi czas pobytu w domu zakonnym pod Biłgorajem, bo wynoszący aż... 34 lata, lecz także na zasługi dla tutejszego klasztoru i parafii. Albowiem przybył on na skraj dawnego miasta aż z Krakowa w ściśle określonym celu, a mianowicie, by dokonać tu odnowy duchowej, tzn. naprawy zaniedbań duszpasterskich przez jego poprzedników, zwłaszcza zaś przywrócenia obowiązku głoszenia słowa Bożego oraz modlitwy za powierzoną im wspólnotę wiernych oraz odrestaurowania obrazu pobożnego życia zgodnie z Ewangelią na wzór św. Franciszka. Miał zatem za zadanie naprawę zgorszeń, z powodu których franciszkanie utracili w 1827 roku na kilka miesięcy administrację swej wówczas jeszcze zakonnej parafii. Doszło do nich wskutek upadku karności życia klasztornego po utracie niepodległości i rozkładzie państwa, a także ze względu na utratę więzi z innymi konwentami, znajdującymi się aż w trzech zaborach. Kiedy więc przybył na ziemię biłgorajską pod koniec wspomnianego roku, nie wiedział wcale, że zarówno najbliższe święta Bożego Narodzenia, jak i kolejne w ciągu... trzydziestu czterech lat, przeżyje w tej części kraju, podległej Rosji, zwanej jak na ironię Królestwem Polskim. W międzyczasie udało mu się oczywiście wszystkiego dokonać. W dodatku, to właśnie ów duchowny okazał się najbardziej troskliwym gwardianem oraz proboszczem Puszczy Solskiej w historii, a przy tym również gorliwym moderatorem lokalnych bractw. Jemu w końcu zawdzięczamy nawet odnowienie kultu św. Marii Magdaleny w tym miejscu, czego finałem było powstanie pięknej murowanej kaplicy ku jej czci w 1856 roku. Jednak po kolei. [caption id="attachment_606952" align="aligncenter" width="601"] Prowincjałat Puszcza Solska[/caption] Antoni Saniewski urodził się w 1790 roku na terenie Galicji. Po ukończeniu szkoły elementarnej i sześcioklasowego gimnazjum (prawdopodobnie) wyuczył się najpierw bliżej nieznanego rzemiosła. Zapewne sytuacja ta nie zadowalała go do końca, mimo tego do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (łac. Ordo Fratrum Minorum Conventualium, akronim: OFMConv.), wstąpił dopiero po utworzeniu autonomicznego Królestwa Polskiego, tyle że... całkowicie podległego carowi Rosji. Do furty klasztornej zgłosił się ok. 1818 roku. Po odbyciu dwunastomiesięcznego nowicjatu złożył swe śluby zakonne dnia 14 sierpnia 1819, po czym został agregowany do kustodii krakowskiej Prowincji Polskiej OFMConv., istniejącej formalnie od 1810 r., tj. od powstania za sprawą Napoleona Bonaparte Księstwa Warszawskiego, ale tuż po jego częściowym powiększeniu rok wcześniej. Klasztory w Puszczy Solskiej oraz w Górecku Kościelnym, wchodzące wcześniej w skład Prowincji Ruskiej (do 1803 r.), potem zaś obu Galicji, tzn. Wschodniej i Zachodniej, należały odtąd do tej samej jednostki administracyjnej. Ukończywszy studia teologiczne w Krakowie (ok. 1824 r.), otrzymał obediencję (tzn. skierowanie) zapewne do pracy w powyższym konwencie. Stąd, po odbytym zjeździe przełożonych, został wysłany pod koniec 1827 r. do Puszczy Solskiej, w celu szybkiego odnowienia życia religijnego przy miejscowym sanktuarium. Przejął wtedy tutejszy klasztor od tymczasowego zakonnego administratora o. Aleksandra Rutkiewicza z Górecka. Od strony urzędowej tę wspólnotę parafialną powierzył mu wówczas dziekan tarnogrodzki a zarazem proboszcz biłgorajski ks. Antoni Bartłomiej Płaczkiewicz, faktyczny chwilowy administrator. Bardzo szybko związał się ze swoją nową placówką, przyczyniając się wkrótce nie tylko do ożywienia życia duchowego wiernych, lecz także do przywrócenia chwały temu miejscu, o czym świadczą pisma z grudnia 1830 i lutego 1831 roku: "Najprzewielebniejszy Ojcze Prowincjale Dobrodzieju! List pisany od Ojca Prowincjała dopiero dnia 5 grudnia otrzymałem, ale dla zbiegu okoliczności, nie mogłem zaraz na pierwszą pocztę odpisać. Dziś dopiero, upatrzywszy chwilę od zatrudnień domowych wolniejszą donoszę, że u nas sama jedynie nędza i bieda w tym roku, gdyż nie dosyć, że nieurodzaj wielki w naszych piaskach, to nadzwyczajną szkodę i zniszczenie ponieśliśmy z gradobicia w pierwszych dniach sierpnia. Tak niesłychanej ogromnie wielkości spadł grad, że gonty na dachach uderzeniem łamał, rozumieliśmy, że Dzień Sądny nadszedł. Wszystko, co się pod dach skryć nie zdążyło uległo zabiciu. Zboże na polu wszelkiego rodzaju, tak zniszczone zostało, że trudno było rozpoznać, gdzie jakie było. Chciałem przynajmniej bonifikację w podatkach od Rządu wyrobić, ale to się zrobić nie udało. Nie ma ziarna jednego, ani do siewu, ani do życia. Wreszcie powszechna drożyzna powiększyła to nieszczęście. Na zimowy zasiew kupiłem żyta i obsiałem, lecz wiosenny siew nie wiem jaki będzie. Teraz zaś dla bydła ani wiązki słomy i paszy nie ma, podobnież chłopi klasztorni zupełnie ogołoceni z chleba i paszy zapewnie upadną. Jesteśmy jak obłąkani i nie wiadomo co dalej robić będziemy. W naszej okolicy prawie cała parafia Puszczy Solskiej temu nieszczęściu podpadła. Z powodu zmartwień i zdrowie może jest nędzne". [...] "Dnia 3 lutego 1831 przybył do Puszczy Solskiej kleryk z Warszawy, Saturn Borowski. Powiada on, że jest diakonem, lecz w obediencji nie ma o tym ani wzmianki. Raczy O. Prowincjał Dobrodziej poinformować, co mam zrobić, gdyż trzymać go w Puszczy wcale nie można, raz że próżno się wałęsa, po wtóre że my sami, co tu jesteśmy musimy się rozejść z powodu głodu, jaki mamy w tym roku. Lud wokół nas umiera z głodu, konwent także z powodu zniszczenia przez grad nic z pola nie zebrał, o czym już donosiłem Ojcu Prowincjałowi Dobrodziejowi dawniej. Pan Fredro z Zaborzec poszedł do wojska, Zaborce przez Rosjan zajęte i zniszczone, zapewne w tym roku nic z tamtego nie odbierzemy, nadto u nas wojaże do Zamościa są zakazane. A my sami już zupełnie nie mamy czym żyć, sam tedy O. Prowincjał Dobrodziej widzi, jaka nas czeka przyszłość, że daj Boże jeden albo dwóch będzie mogło wyżyć przy tak wielkiej drożyźnie, jaka jest teraz. Ja tam już niezawodnie będę zmuszony opuścić Puszczę. [...] Jaki jest u nas ucisk i bieda, już z powodu napadu Kozaków, już z powodu głodu na lud nie do opisania, słowem rozpacz i grób [...]". Wcześniej zaś, tj. w maju 1829 r., odnowił za pośrednictwem wyżej wymienionego o. Franciszka Czekana w Krakowie i generała zakonu w Rzymie, wygasłe dwadzieścia lat temu odpusty dla prowizorycznej świątyni św. Marii Magdaleny, wydane przez Stolicę Apostolską w 1799 roku, które miały odtąd obowiązywać "po wieczne czasy". Zaraz po powstaniu listopadowym uchronił jeszcze tutejszy kościółek ku czci św. Marii Magdaleny, z zachowaną częścią mieszkalną konwentu, przed zajęciem ich przez Rosjan na lazaret. Jednocześnie starał się też u ówczesnego kolatora – czternastego ordynata Tomasza Franciszka Zamoyskiego, o powiększenie ich skromnej świątyni, zorganizowanej w murach klasztornych w 1796 roku. To jemu również zawdzięczamy systematyczny rozwój tutejszych konfraterni, zarówno Bractwa Różańcowego, jak i Paska św. Franciszka, do którego zresztą wstąpił wtedy nie tylko sam dziekan tarnogrodzki i proboszcz w Potoku ks. Mateusz Bełcikowski (w 1853), lecz także ówczesny pleban biłgorajski ks. Bartłomiej Chwała z rządcą klucza ordynackiego Tomaszem Strzemecznym z żoną Wiktorią (w 1856 r.). Do jego największych osiągnięć należy jednak zaliczyć wznowienie działalności tzw. szpitala parafialnego, czyli przytułku dla ubogich, który w zasadzie przestał funkcjonować dopiero ok. 1850 r. oraz otworzenie w tym miejscu domu studiów zakonnych dla trzech kleryków (w latach 1844-1846) i wzniesienie z pomocą Wojciecha Szcząchora wspomnianej murowanej kaplicy ku czci św. Marii Magdaleny (przed 1856 r.). Co ważne, po swoim wyborze na najwyższego przełożonego własnego zakonu – prowincjała Prowincji Polskiej OFMConv. (w 1853 r.), przeniósł na skraj Biłgoraja nawet siedzibę jego zarządu na całe Królestwo Polskie, utrzymując ją tutaj nieprzerwanie przez dwie kadencje (tj. 6 lat). Tuż po złożeniu urzędu został w 1859 r. powtórnie gwardianem i proboszczem w Puszczy Solskiej. Sprawował swą władzę w tym miejscu aż do śmierci. [caption id="attachment_606953" align="aligncenter" width="543"] Wybór o. Antoniego Saniewskiego na prowincjała 1853[/caption] Zmarł w owym konwencie w wieku 72 lat dnia 30 kwietnia 1862 r., poświęcając się gorliwej pracy duszpasterskiej od 1827 roku. Został pochowany w grobowcu franciszkańskim pod spalonym w czerwcu 1794 r. kościołem, jako drugi eks-prowincjał, piąty proboszcz zakonny i przedostatni w historii zakonnik. Obecnie mogiła franciszkańska jest odnowiona, więc można oddawać tym ludziom cześć bez problemu. Z pewnością sobie na nią zasłużyli.
Wszelkie prawa zastrzeżone
Piotr Flor Prezes BTR
Komentarze (0)