Ów zupełnie nieznany młodszemu pokoleniu heros biłgorajski, tj. Józef Piekarczyk urodził się 5 marca 1898 roku w jednej z osad, leżących przy starym trakcie handlowym z Węgier do Krakowa, zwanym pierwotnie Szlakiem Bursztynowym, później zaś Królewskim, czy jak kto woli "Via Regia Antiqua", dokładnie zaś w Łapczycy koło Bochni. Co ciekawe, miejscowość ta słynęła od początku nie tylko z pozyskiwania soli z tamtejszych słonych źródeł, lecz także z niecodziennej darowizny króla Kazimierza Wielkiego w postaci murowanej świątyni katolickiej pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, wzniesionej według legendy... w ramach ekspiacji za jego romans z pewną mieszczką, w odległym 1340 roku. Z pewnością o wiele bardziej stała się ona znana z kultu św. Anny, sprawowanego tam od co najmniej 1509 roku, bo właśnie w kolejnym drewnianym kościele, wzniesionym ku jej czci (w 1733 roku), został tam szybko ochrzczony. [caption id="attachment_620133" align="alignleft" width="327"] Lasy Nadleśnictwa Biłgoraj[/caption] Zapewne w Łapczycy ukończył również szkołę podstawową, ale o jego wczesnej młodości wiemy dotąd niewiele. W każdym bądź razie otrzymał z pewnością dobre wychowanie, ponieważ w wieku 22 lat, jako ochotnik, wstąpił do sławnej armii Józefa Piłsudskiego, z którą walczył dzielnie podczas wojny z bolszewikami. Wypada tu zaznaczyć, iż odniósł wtedy pierwsze rany w obronie ledwo co wskrzeszonej ojczyzny. Po zakończeniu działań wojennych i powrocie do pełni sił rozpoczął studia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, na wydziale gospodarki leśnej. Ukończył je ok. 1924 roku z tytułem inżyniera leśnika. Wówczas to, jako adiunkt leśny, otrzymał tymczasowy kontrakt na posadę nadleśniczego w Nowogrodzie w powiecie ostrołęckim. Tam też kilka lat później poznał szczęśliwie swoją przyszłą żonę – Bronisławę (z domu także Piekarczyk). Ożenił się z nią w Ostrołęce ok. 1931 roku, gdzie przyszło na świat ich dwoje dzieci: córka Krystyna (ur. 1932 roku) i syn Henryk (ur. 1934 roku). Niestety, po latach sielanki Józef Piekarczyk został po raz pierwszy przeniesiony służbowo do nadleśnictwa Sobibór, podlegającego tej samej Dyrekcji Lasów Państwowych, (tzn. siedleckiej). Zamieszkał oczywiście w wymienionym miejscu, wraz z całą rodziną, już jako etatowy nadleśniczy, za co otrzymał swój wymarzony dom (służbowy), przy którym jego żona mogła prowadzić niewielkie gospodarstwo rolne dla całej familii. Jak można się domyśleć, to w Sobiborze przeżył swe ostatnie radosne lata własnego życia. Jego drogę do przyszłej i niespodziewanej męki zapoczątkowała przypadkowo... właśnie owa nominacja, dokonana zaraz po zakończeniu kampanii wrześniowej, tym razem przez zwierzchnika radomskiej DLP. Dokładnie wtedy, czyli pod koniec 1939 roku, skierowano go do wakującego od niedawna Nadleśnictwa Biłgoraj, utworzonego zaledwie 14 lat wcześniej (tj. w styczniu 1925 roku), by objął w nim posadę leśnika a rok później również nadleśniczego. Stało się to możliwe wskutek nagłego aresztowania jego poprzednika – Ryszarda Müllera, szanowanego legionisty i dobrze ułożonego człowieka, który w rzeczywistości okazał się niemieckim szpiegiem. Został on wcześniej słusznie rozstrzelany, razem z dwiema złapanymi u niego Niemkami, przez polską żandarmerię wojskową w dniu 11 września tego roku, tuż po znalezieniu przy nich radiostacji, szyfrów oraz instrukcji szpiegowskich. (Do dzisiaj miejsce ich pochówku na cmentarzu przy ul. Lubelskiej pozostaje nieznane, mimo późniejszych i fragmentarycznych wzmianek obecnych mieszkańców). [caption id="attachment_620106" align="alignnone" width="1125"] Pierwsza siedziba Nadleśnictwa Biłgoraj[/caption] Po osiedleniu się "na stałe" w Biłgoraju postanowił przenieść swą żonę do odległego miasta, zaś ich małe dzieci pozostawić u krewnych w dawnym nadleśnictwie pod Ostrołęką. W ten sposób wszyscy mieli jakoś przeżyć tę okrutną okupację. Czekając w zbombardowanym mieście na swą małżonkę, jako były legionista i wielki patriota, wstąpił zrozumiale tutaj w szeregi tajnej Służby Zwycięstwu Polski, przemianowanej z końcem 1939 roku na Związek Walki Zbrojnej. Już wtedy w skład powierzonej mu placówki wchodziły takie leśnictwa, jak: Gromada, Rapy Dylańskie, Maziarze, Wola, Kociołki czy Krasne a do jego obowiązków należało przede wszystkim przygotowanie jej do działania w warunkach ewidentnego zagrożenia zewnętrznego, czyli inaczej mówiąc, zdecydowana obrona okolicznych lasów. Obok niego pracownikami naszego nadleśnictwa byli wówczas tacy inżynierowie leśnicy, jak Jan Mikulski, Wiktor Ropelewski oraz Marian Spisacki, aresztowany i to dwukrotnie przez Niemców, tj. we wrześniu 1939 roku, a także w czerwcu 1940 roku, zamordowany później w obozie koncentracyjnym Bergen-Belsen (10 kwietnia 1944 roku), ponadto jeszcze sekretarz tejże instytucji – Józef Michalczyk (zginął tragicznie w październiku 1944 roku). Wspólnie stworzyli w nim klimat polskości, tak bardzo pomagający oraz podnoszący na duchu w czasie przygnębiającej okupacji. (Oprócz nich o wolność Polski walczyli potem w naszych lasach jeszcze inni dzielni robotnicy leśni a przy tym waleczni żołnierze AK, należący z czasem do 9 pp Ziemi Zamojskiej, jak np. gajowy Kazimierz Pacyk, leśniczy Stanisław Borowy, czy też bracia Łukasikowie: Bronisław, Feliks, Franciszek oraz Jan). Po zlikwidowaniu ich gospodarstwa w Sobiborze przez małżonkę (drogą sprzedaży inwentarza), zamieszkali w końcu razem w Biłgoraju. Niestety, w połowie 1941 rozchorował się ich syn Henryk, któremu na skutek zakażenia groziła nawet amputacja nogi. Dlatego udali się wspólnie pod Ostrołękę, by pomyślnie sprowadzić dwójkę swych dzieci do miasta nad Ładą. Niestety, po ich powrocie szczęście opuściło go już ostatecznie. Albowiem dokładnie 13 lipca 1941 roku miejscowe Gestapo aresztowało niespodziewanie następnych członków biłgorajskiego podziemia, wraz z nim, za ewidentną przynależność do konspiracji. Rozstał się wówczas ze swoją rodziną już na zawsze. Straszliwa gehenna, którą rzecz jasna zainicjowały brutalne przesłuchania oraz więzienie w osławionej Rotundzie Zamojskiej rozpoczęła się dla niego od Biłgoraja, skąd zabrano go z innymi działaczami lokalnego podziemia. [caption id="attachment_620105" align="alignnone" width="1024"] Obecna siedziba Nadleśnictwa Biłgoraj[/caption] Stamtąd trafił ostatecznie, jak wielu z nich, do osławionego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Co ciekawe, jego żona, czekając z nadzieją na powrót męża, udała się wówczas z dwójką ich małych dzieci pieszo w rodzinne strony, tzn. aż do podkrakowskich Racławic, po czym wróciła tak samo do okupowanego Biłgoraja. Po aresztowaniu Józefa Piekarczyka miejscową placówkę gospodarki leśnej objął w sierpniu 1941 roku inż. Wiktor Ropelewski i dopiero trzy lata później zastąpił go na tym stanowisku kolejny wielki nadleśniczy Jan Mikulski (ps. Niesforny). Ale trochę wcześniej, bo dokładnie w połowie września 1942 roku dotarł do naszego miasta ów niechciany i bolesny telegram z powyższego obozu śmierci, zawierający utartą formułkę: "Mąż Pani zmarł w KL Auschwitz. Komendant". Stało się to prawdopodobnie 13 września tego roku, chociaż niektórzy podają nieco inną datę dzienną. Jego prochy zostały wkrótce rozsypane na tamtejszych polach i nigdy nie spoczęły obok pośmiertnych szczątków Bronisławy, pochowanej po wojnie w Puszczy Solskiej, wspólnie z ich synem Henrykiem (zmarł w 2014 roku). Do czasów obecnych skromne noty biograficzne na temat tego biłgorajskiego bohatera możemy znaleźć w książce "Almanach Leśny: Rocznik personalny Administracji Lasów Państwowych", wydanej w Warszawie w 1933 oraz w opracowaniu R. Gadzikowskiego, zatytułowanym "By nie uległo zapomnieniu... Z dziejów kombatanctwa leśników Lubelszczyzny", opublikowanemu w Lublinie w 1996 roku. (Ta ostatnia pozycja zawiera niezwykle wymowny "Wykaz Leśników-Kombatantów mieszkających lub działających na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie w jej dzisiejszych granicach, walczących w okresie II wojny światowej na wszystkich frontach o Wyzwolenie Narodowe, poległych w tych walkach lub zamordowanych wraz z najbliższymi w czasie niemieckich pacyfikacji i działań represyjnych, a także więźniów niemieckich i sowieckich obozów koncentracyjnych oraz pomordowanych na przełomie lat 1944/1945 w obronie Lasów Polskich"). Miałem wielką przyjemność oraz ogromny zaszczyt rozmawiać osobiście tuż przed śmiercią z Henrykiem Piekarczykiem, będącym jak jego ojciec także leśnikiem. To właśnie od niego otrzymałem, być może opatrznościowo, powyższą pracę "By nie uległo zapomnieniu...". Z wielką satysfakcją spełniam więc dzisiaj wynikający z tego tytułu obywatelski obowiązek.
Piotr Flor Prezes BTR
Komentarze (0)