To żywa encyklopedia Ziemi Biłgorajskiej. Spisuje, wspomina i od lat zbiera
Nazywa się Tadeusz Wąsik, ma 88 lat i całe życie mieszka w Woli Dużej w gminie Biłgoraj. Pamięta, jak wybuchła wojna, przeżył też wysiedlenia. W czasach komunizmu był budowniczym Biłgoraja. Od lat skrupulatnie zbiera dokumenty i informacje dotyczące historii jego rodziny oraz rodzinnej miejscowości. Na podstawie posiadanych materiałów oraz własnych wspomnień, spisał historię rodzinnej miejscowości. Tadeusz Wąsik to prawdziwa chodząca encyklopedia, która swoimi wspomnieniami dzieli się z Nową Gazetą Biłgorajską.
Rok 1943. Był to okres okopywania kapusty w polu. Pracujemy, a przed nami z lasu wyskakuje człowiek utykający na nogę. Bierze pod lufę karabinu mojego tatusia i krzyczy „Prowadź do szosy!”. I poszli przez pola. Oczekujemy, co będzie dalej. Nagle słychać pojedynczy strzał. Ja wskoczyłem na dęba i widzę, że po tym strzale zatrzymuje się autobus, z którego wysypują się niemieccy żołnierze, słychać krzyk. Tego kulejącego złapali do autobusu i odjechali. Odetchnęliśmy z ulgą, bo w międzyczasie powrócił tata. Okazało się, że w polu spotkał młodego człowieka, a tatę zawrócił. Później okazało się, że tym uciekającym człowiekiem był szef biłgorajskiego gestapo, Kolb. Uciekał po tym, jak oddziały partyzanckie zaatakowały samochód, którym jechał. Dalsze losy Kolba opisuje dyrektor Pojasek w swoich wspomnieniach.
Pożar Woli. To dzieci miały zabezpieczać las przed ogniem
Niemcy, chcąc się bezpiecznie i sprawnie poruszać po polskich drogach i torowiskach, wzdłuż tych szlaków organizowali wycinkę lasów. Średnio 100 m, a nawet więcej, od przebiegu trasy przez tereny zalesione. Z powodu tej wycinki ucierpiała Wola. Po wyciętym drzewostanie pozostała masa suchych gałęzi, które zapalały się od iskier parowozu kolejki wąskotorowej. Przez dwa sezony letnie musieliśmy pędzić za kolejką i likwidować pożary w zarodku. To był obowiązek nas – dzieci z Woli. Niestety, pewnego razu, będąc na tej akcji, nie potrafiliśmy ugasić ognia z powodu wiatru. Ogień był szybszy od nas i musieliśmy uciekać. Z tego powodu spłonęło kilka gospodarstw: Macieja Oszajcy, Marcina Skiby, Ignaca Skiby i Józefa Mazurka. U tego ostatniego ocalała tylko suszarka tytoniu. W tej sprawie był złożony odpowiedni meldunek na gestapo. Odpowiedź ich była krótka: „Niech się bandyty wypalą!”. (…)
Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:
Ciąg dalszy i kolejne części wspomnień przeczytacie tylko w papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej. W każdy wtorek w wybranych sklepach i punktach prasowych na terenie całego powiatu biłgorajskiego oraz na eprasa.pl