- Reklama -

- Reklama -

Trwa Festiwal Singera

Dziś w Biłgoraju rozpoczął się Festiwal "Śladami Singera". Tego dnia odbył się m.in spektakl "Siedem opowieści nie tylko dla dzieci". Na scenie wystąpił Witold Dąbrowski, Robert Brzozowski i Marian Pędzisz.

- Reklama -

 

Sercem festiwalu są artyści, którzy, wykorzystując swoje umiejętności, rozśmieszają publiczność, zaskakują, bawią, a niekiedy skłaniają do refleksji. Festiwal jest już organizowany po raz ósmy przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”. Jak poprzednio przewodnikiem po magicznym świecie dawnych sztetł Lubelszczyzny będzie najbardziej znana z postaci Singerowskich – Jasza Mazur, główny bohater „Sztukmistrza z Lublina”.

toyota Yaris

Jasza podróżował od miasta do miasta wozem przypominającym cygański tabor, jest sztukmistrzem, wędrownym magikiem-akrobatą. Z zamkniętymi oczami potrafił otworzyć z pozoru najtrudniejszy zamek, planował niesamowite akrobacje na linie. Cieszył się ogromną popularnością wśród publiczności. I to on prowadzi trupę artystów w trasie festiwalowej, na którą składają się miejscowości, w których rozgrywa się akcja wielu opowiadań Singera.

Międzynarodowa 13 – osobowa grupa artystów odwiedza miasta i miasteczka lubelszczyzny, o których pisał noblista – autor m.in. „Sztukmistrza z Lublina”. Artystyczne widowiska z elementami teatru, cyrku, tańca, fire show i muzyki przywołują postaci literackich bohaterów Singera, a wraz z nim zapomniany świat przedwojennego sztetl. Unikalne autorskie spektakle gromadzą setki mieszkańców, budząc w nich zainteresowanie literaturą i lokalną historią.

Biłgoraj  to miejsce szczególne dla Isaaca Singera. To między innymi tutaj słuchał opowieści o demonach, cudach i magii, które widać w całej jego twórczości.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Tak pisał o Biłgoraju: “(…) W miasteczku panował błogi spokój, jakiego nigdy przedtem nie zaznałem, pachniało świeżym mlekiem i dopiero co rozczynionym ciastem. Wojny i nędza wydawały się być daleko stąd. Dom dziadka, stary, zbudowany z pobielonych bali, o dachu porośniętym mchem i z ławą pod oknami, znajdował się w pobliżu bóżnicy, mykwy i przytułku dla ubogich. Ciotka poczęstowała nas ciastem z suszonymi śliwkami, które smakowało jakby je upieczono w raju (…) Marzyłem, aby móc tutaj zostać na zawsze (…)”.

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.