Tak jest teraz, a kiedyś było to mało prawdopodobne, by w ostatki były jeszcze tak duże zapasy, np. kalorycznej żywności czy pałających myśli o uciechach, czy o znalezieniu godnej dziewczyny do ożenku. Ostatki zamykały poszukiwanie takiej i kończyły wesoły rozdział życia i zalecanki, a dla dziewczyn, które nie znalazły kawalera, oznaczały przeniesienie oczekiwania na następny rok, z następnymi zapustami. W ostatki zatem kończyły się swawole, zabawy, taneczne podrygi, a także obfite i kaloryczne posiłki. Ostatki były zapowiedzią wyciszającego Wielkiego Postu i zarazem tzw. przednówka zmieniającego postawę życiową na skromną, a nawet na bardzo skromny wikt, tj. życie prawie o chlebie i wodzie, jak to wtedy mówiono, i ponadto na skupieniu się nad sobą, by godnie przeżyć wielkie, wielkanocne Triduum Paschalne. Pamiętam tamte czasy, podsłuchiwałem wtedy rozmowy starszych i rodziców, i trochę już sam obserwowałem, i martwiłem się, a nawet było mi szkoda każdej dziewczyny, do której żaden kawaler nie "chodził" w zapusty, ani żaden swat jej nie naraił, jak to wtedy praktykowano. Takie opuszczone dziewczyny były nawet wytykane palcem przez tzw. ciotki-plotki i dewotki, ku mojemu dziecinnemu oburzeniu, że nie tylko nie udała się im sztuka zainteresowania swą osobą żadnego kawalera, ale jeszcze były ośmieszane. Takiej dziewczynie życie zmieniało się w ciągu jednego dnia z zabawowego i wesołego na smutne, postne i... modlitewne, prawie kontemplacyjne. Ten smutek wyrażany był też w kościołach, gdzie dominowały barwy smutnego fioletu, przygaszone oświetlenie i smutne ciche granie na organach. To tyle tytułem wstępu i wspomnień, bo teraz czas na teraźniejszość, na ostatnie ostatki, które przeżywałem na tzw. zabawie senioralnej. Co za czasy – wypada mi westchnąć. Teraz w ostatki żegnają karnawał tylko seniorzy, a o młodych jakby słuch zaginął, jakby ich nie było, albo jakby nie przeżywali karnawału, tak jak my, biłgorajscy seniorzy. A może to tylko moja przechwałka i fantazja? Zaprzeczam temu i proszę przyjąć to do wiadomości – to prawda – i tego nie podważać, bo to zaszczyt dla naszego senioralnego wieku. Świat się zmienia na naszych oczach. Nastały czasy, kiedy młodzi szukają innych uciech, jakby bardziej kameralnych i pozbawionych konwenansów z ciemnym garniturem i białą koszulą, i jeszcze pod krawatem. Teraz króluje wszechobecny luz i moda na szarość, czyli z pozoru na bylejakość, a mimo to w tej dowolności można też zauważyć młodzieńczy gust i smak. To mnie jednak trochę drażni i wolałbym widzieć młodzież również na senioralnych zabawach, tak dla ozdoby i z szacunku dla starszych. Wiem, że to tylko moja mrzonka, ale za młodych lat zabawy były z reguły dla wszystkich i bez podziałów wiekowych. Młodzi nie krępowali się starszymi i starsi umieli młodych przygarnąć. Tylko trzeba zauważyć wiek uczestników tamtych ostatkowych zabaw. Wtedy starsi to byli co najwyżej 50-latkowie, a dziś nawet 80-letnie pary tancerzy nie budzą zdziwienia i są traktowane na równi z pozostałymi. O balach nie wspomnę, bo takich kiedyś nie organizowano, podobnie jak obecnie, choć Fundacja Kresy 2000 organizowała wystawne bale w Pałacu w Sieniawie w latach ubiegłych. Byłem na nich wielokrotnie i przeżywałem je w zupełnie inny sposób niż naszą ostatnią zabawę. Tam był szpan od stóp do głów, szczególnie pań, ale i panów, i chcę to specjalnie podkreślić. Dominowały u panów "muchy" ciemne garnitury i surduty zdobione jeszcze kolorowymi kotylionami, które dla lepszej zabawy należało odszukać w tańcach u tajemniczej partnerki i poznać się bliżej również przy kieliszku. To nobilitowało, bo był wielki i wielkopański szpan i nie tuzinkowa muzyka, ale z repertuarem wybitnych artystów estrady. Była też okazja, aby pocienić portfele i zaimponować innym, przebijając do końca pojawiające się kwoty w czasie aukcji dzieł sztuki. A w Biłgoraju tego balu specjalnie nie nagłaśniano, czyniąc z tego tajemnicę poliszynela, tak jakby tym się peszono. To było i chyba się skończyło, bo sukcesorów nie widać i tego nie wypada zapraszanemu uczestnikowi wypominać. Wracam więc do ostatniej zabawy ostatkowej w Biłgoraju, organizowanej przez aktywny klub seniora Raj przy PCK, gdzie wszystko było też na stołach, a to powstało spontanicznie, bez zaplecza i obsługi, ale z pomysłem naszych pań, z wyjątkiem trunków i muzyki, jakże stosownej do wieku uczestników i pasującej do atmosfery. Była ona dziełem uczestnika zabawy, kolegi Izydora i jego pani – Tereski. To godny przykład poświęcenia i współpracy na rzecz społeczności senioralnej, a było prawie 70 osób. Bawili się też cykliści, tylko żwawiej od nas i z bardziej skomplikowanymi figurami, bo starali się przy tej okazji demonstrować swoją kolarską kondycję. Warto jeszcze podkreślić, że nikt nie osłabł, wszyscy z uśmiechem żegnali tegoroczne bogate ostatki. Biłgorajczyk, [email protected]
Ostatki w dostatku
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor:
reklama
Przeczytaj również:
Wiadomości Biłgorajskie
reklama
reklama
reklama
reklama
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
reklama
Komentarze (0)