reklama
reklama

Pokochał Śląsk jak Biłgoraj. Wspomnienia "Biłgorajczyka". Cz. I

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Pokochał Śląsk jak Biłgoraj. Wspomnienia "Biłgorajczyka". Cz. I - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Biłgorajskie
reklama

Jan Kowal oddany swojej małej Ojczyźnie nadal prowadzi aktywne życie, działa społecznie. Będąc miłośnikiem muzyki, sztuki, literatury oraz bystrym obserwatorem otoczenia, stał się autorem 500 felietonów, które były publikowane w NGB. W maju p. Janek będzie celebrował 80. rocznicę urodzin. Na to otwarte wydarzenie, które odbędzie się w Majdanie Starym, zapraszają organizatorzy Gminny Ośrodek Kultury w Księżpolu i Wójt Gminy Księżpol. Zachęcamy do zapoznania się ze wspomnieniami Jana Kowala... Początek życia  Pierwszym i to dramatycznym przeżyciem był dla mnie obóz koncentracyjny na Majdanku. To ciężki i dramatyczny epizod. Miałem wtedy tylko 13 miesięcy i karmiącą jeszcze mnie piersią Matkę. Zachowała jeszcze tyle sił, że mogła ze mną na plecach pracować na polach w Niemczech, dokąd później nas wywieziono. Wydawało mi się, że oni nigdy nie zmienią się, że będą naszymi wiecznymi wrogami i że będą nas zawsze krzywdzić. Szkoła podstawowa i liceum W szkole w Majdanie Starym kształcił się mój charakter i moje przyszłe zainteresowania. Dzięki niezapomnianej kierownik tej szkoły – pani Zofii Krawieckiej, uczyłem się dalej w biłgorajskim liceum. Nauczyciele: Bagińscy, Rosochacz potrafili mi wpoić chęć do poznawania świata i natchnęli odwagą, bo uczyli z pasją i przy tym odpowiednio wymagali. Rodzina posiadała gospodarstwo rolne, co w latach 50. XX w. było naganne. Moim rodzicom nie "przelewało" się, pracowali na roli i wtedy jako tzw. kułacy, bo mieli gospodarstwo prawie 7-hektarowe, więc ja, syn kułaka, byłem pozbawiony prawa do stypendiów socjalnych, a innych nie było. Wyniki w nauce były dobre i bardzo dobre, i w ówczesnej klasie VIII C, liczącej na początku 48 chłopców, nie miałem jako jeden z dziesięciu żadnej oceny niedostatecznej. Dla zakompleksionego chłopca ze wsi było to dobrą zaliczką na przyszłość. Już w X klasie prof. Stefankiewicz mianował mnie odpowiedzialnym za prawidłowe wietrzenie sal lekcyjnych i spowodowanie, by wszyscy opuszczali sale lekcyjne i w miarę spokojnie maszerowali po korytarzu. Wspomnienia z czasów sztubackich Pieniądze miałem, bo otrzymałem stypendium sportowe od klubu sportowego "Łada" na tzw. dożywianie w kwocie 250 zł miesięcznie, z czego połowa była zapłatą za lekcje angielskiego. Ponadto dawałem korepetycje z matematyki. Słynny ówczesny prof. Adamczyk, szczególnie znany z dużych wymagań i nieugiętości przed "naciskami", zaproponował wychowawcom klas młodszych, bym udzielał zbiorowych korepetycji zainteresowanym i słabszym uczniom, otrzymując zapłatę 2 zł od osoby. Kupiłem sobie dopiero co wydaną Encyklopedię Powszechną, którą, po wzmocnieniu okładek, jeszcze dzisiaj używam. Wydarzeniem było "podpadnięcie" mojemu wychowawcy w klasie IX prof. Kozyrze, o nośnym wtedy pseudonimie "Buchciarz", który na uroczystym rozpoczęciu nowego roku szkolnego zauważył w czasie przemarszu do Powiatowego Domu Kultury, dzisiejsze Biłgorajskie Centrum Kultury, że mam spodnie dżinsowe z wyszytą palmą na tylnej kieszeni. Wyłonił mnie z tłumu i wszystkim pokazał moje naganne spodnie, tzw. bikiniarskie. Sądziłem, że tym zaimponuję dziewczynom. Liceum wtedy uważane było jako szkoła wyższa, uczyli tu najmądrzejsi i nieprzystępni profesorowie. Tak wtedy mówili moi rodzice i sąsiedzi, nie wiedząc, że są jeszcze prawdziwi profesorowie z tytułami nadanymi przez ówczesną Radę Państwa. W tamtych czasach Liceum Ogólnokształcące w 7-tysięcznym Biłgoraju było niezwykle prestiżowe. Była to swoista dzisiejsza bohema i niezwiązana już z biłgorajskim Liceum Pedagogicznym, które uchodziło wtedy za szkołę dla prowincji. Pamiętam, jak byłem dumny ze swojej szkoły, z czapki z zamocowanymi na otoku herbami miast polskich i z noszenia na rękawie bordowej tarczy z numerem szkoły "7". Miłość do sportu A sport? Też był, ale jakże siermiężny i jakże zarazem ambitny. Były mecze o mistrzostwo szkoły w piłce siatkowej, w piłce ręcznej i ulubionej piłce nożnej, której uprawianie na lekcjach wych. fiz. było zakazane, a za kopnięcie piłki siatkowej, bo nożnej nie było w szkole, była dwója w dzienniku, co z przyjemnością robił słynny prof. J. Różański, nazwany przez uczniów "Sumem". W szkole rządzili profesorowie, a uczniowie i rodzice nie mieli w zwyczaju na to reagować. Było więc bezwarunkowe posłuszeństwo, mimo że sami uczniowie, wiedząc o tym, robili sobie z tego żarty. Było też współzawodnictwo z jedynym konkurencyjnym Liceum Pedagogicznym, choć na boisku szkolnym po drugiej stronie ul. 3 Maja, na tzw. Okupisku, czyli dawnym cmentarzu żydowskim nie było żadnych warunków do trenowania. Był tylko pofałdowany plac z licznymi kamieniami i płytami – resztkami macew. Żadnych linii, żadnych bramek ani ogrodzenia od ulicy. Do szczególnie miłych wspomnień należy studniówka z konsumpcją – kanapkami i lemoniadą – przygotowana przez rodziców. Najważniejsze: to pierwszy "bal", na podłodze czarnej od konserwacji ropą, w pomieszczeniach, gdzie odbywały się zajęcia lekcyjne, przy "żywej" kapeli Korniaków z Tarnogrodu. Tu byłem wybrany do pary z Jadwigą Jargieło (Dzido) do tańca, z którym dobrze sobie radziłem. Był także nasz kolega, znany Polonii na całym świecie, wybitny prof. Jan Mazur. Moja wiedza o Śląsku przed wyjazdem do Gliwic Przyznam się, że o studiach w Gliwicach nie myślałem w szkole średniej. Imponowali mi tylko śląscy piłkarze i Stadion Śląski, na którym Polska pokonała w 1957 r. ZSRR 2:1, a bohaterem był pamiętny Ślązak Gerard Cieślik, strzelec obydwu bramek. W ogóle w moim biłgorajskim środowisku śląscy piłkarze uchodzili w tamtych czasach za niedoścignionych wirtuozów piłki nożnej. O nich dowiadywałem się szczątkowo z radia i od czasu do czasu z Przeglądu Sportowego, który kupowałem w kiosku Ruch u pana Saniaka, nie narzekając na jego wygórowaną cenę, bo kupując go, musiałem zjeść tańszy obiad w barze mlecznym, kiedy codziennie dojeżdżałem rowerem z Majdanu Nowego do Biłgoraja. Piłka nożna była dla mnie celem życia, nie nauka, choć wyniki miałem dobre. Mając 17 lat grałem już w III-ligowej miejscowej "Ładzie", a wtedy w woj. lubelskim wyższej rangi ligowej nie było. Więc nie myślałem poważnie o studiach, bardziej o miejscowej karierze piłkarza. Poznawanie Śląska Moi bliscy znajomi, lekarze Michalina i Stefan Szmidt, postanowili mnie skutecznie namówić do studiowania na Politechnice w Gliwicach. W 1961 r. w Biłgoraju ostrzegano mnie, że kariery nie zrobię i co najważniejsze to "się rozłajdaczę". Przyznam się, że jechałem do Gliwic na kurs przygotowawczy z dużym niepokojem i kompleksami, mimo że miałem tam zapewnioną opiekę ze strony inż. Hosowicza. Na Politechnice Śląskiej w tym czasie nikt z Biłgoraja nie studiował. Więc jechałem w "ciemno". Chciałem udowodnić sobie, a szczególnie rodzicom, że sam sobie dam radę w obcym środowisku. Jeździłem nawet do Zabrza, w pobliże stadionu "Górnika", nie wiedząc, że przed wojną nosił on im. Adolfa Hitlera. Jechałem, by podziwiać moich idoli, najlepszych wtedy piłkarzy w Polsce: Pohla, Jankowskiego, Lentnera, Oślizłę. Dla mnie jazda tramwajem była atrakcją i wolnością. A koledzy? Byli nimi ci, z którymi mieszkałem w jednym pokoju i to przejściowym dla kilkunastu osób z łóżkami piętrowymi. Powstawała koleżeńska zażyłość. Najlepiej wspominam kolegów z Krakowa, Żywca, Kielc, Tarnowa, którzy odnosili się do mnie po przyjacielsku, a ugruntowaliśmy ją wieczorami przy piwie, najczęściej w restauracji "Bagatela". Ale niezapomniane wrażenia pozostały z "Igrów" – święta studentów, szczególnie tych z 1965 r., których byłem już współorganizatorem i z których mam do dzisiaj zachowany kolorowy dyplom w języku łacińskim ręcznie zdobiony i pisany. Druga cześć wspomnień Jana Kowala ukaże się w kolejnym wydaniu NOWej Gazety Biłgorajskiej.      

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama