To bardzo przykre, że tak się ponoć obecnie dzieje, iż chorzy, a i inni, często myślą o łapówkach, jakby w nich tylko upatrywali nadzieję na ratunek, np. swego zdrowia czy życia, czy sprawiedliwości. Łapówki stają się tym samym w powszechnym mniemaniu sposobem na dłuższe i zdrowsze życie, na załatwienie pozytywne sprawy, choć – a trzeba to powiedzieć – nie ma na to oficjalnego dowodu, ale z małymi wyjątkami. Niemniej jest coś na rzeczy, tak jak w każdej plotce jest ziarno prawdy. Z takim stwierdzeniem, że bez pieniędzy nie ma skutecznego leczenia, spotykam się często w Biłgoraju i dlatego zajmę się tym razem tylko sytuacją w służbie zdrowia, a pominę świadomie inne dziedziny życia, np. politycznego z marszałkiem Senatu. Czy można się z tym zgodzić, że bez łapówki w naszym życiu ani rusz? Dla mnie jest to pytanie nie do końca słuszne, nawet wtedy, gdy to jest prawdziwe. Dlaczego? Bo ludzie czasami z tym przesadzają i sami prowokują np. lekarza, wpychając mu niemalże na siłę kopertę. Przyjęcie pieniędzy ludzie traktują jako pewnego rodzaju ulgę i zarazem konieczność, by liczyć bardziej realnie na większą nadzieję, na szybsze wyzdrowienie, choć czasami stan chorego jest już przesądzony i trzeba się tylko z tym pogodzić. Przypominam sobie, że i ja tak postąpiłem, chcąc ratować życie matki, która była w stanie śpiączki po wylewie. Mimo oporu słownego i zapewnień ordynatora o pełnej opiece nad matką, to jednak położyłem kopertę na stół mówiąc, że jest to moja cegiełka na doposażenie szpitala. A teraz, po niemalże 20 latach, kiedy do nieobecności matki już się przyzwyczaiłem, mam inne spojrzenie na tzw. łapówki. Dopowiem jeszcze; ja nigdy nie widziałem wyciągniętej ręki lekarza po łapówkę, jak teraz słyszę tu i ówdzie, że niektórzy lekarze tak robią lub tylko dają do zrozumienia, a co gorsze, bez łapówki nie zauważają chorego, jakby był powietrzem. To mnie przeraża, że takie standardy występują ponoć w naszym środowisku. Jest w tym wszystkim jedna, trochę usprawiedliwiająca prawda; nadmiernie wydłużone kolejki na leczenie specjalistyczne. To u wielu chorych rzeczywiście nakręca spiralę niepokoju, a tym samym poniekąd zmusza do łapownictwa, bo czas w ciężkiej chorobie – jak wiemy – to najlepsza terapia. I to wg mnie "usprawiedliwia" w pewnym stopniu szukanie ratunku za pomocą łapówki. Tu jeszcze raz opiszę swoje zachowanie na przełomie ostatniego roku, kiedy zaszła potrzeba dokonania resekcji kawałka ucha i poddania go badaniom histopatologicznym. W Biłgoraju nawet nie podjąłem próby, by tego dokonać i pojechałem do Janowa L., gdzie zaproponowano mi 2-miesięczne oczekiwanie na zabieg, na co się nie zgodziłem i poprosiłem o prywatny zabieg. Za godz. byłem już po zabiegu i po zapłacie otrzymałem oficjalną fakturę pocztą na całą kwotę, którą jeszcze mogłem rozliczyć z fiskusem za 2019 r. Zrobiłem płatny zabieg ekspresowo, mimo że mógłbym to zrobić bezpłatnie w późniejszym okresie, a nadmienię, że mam uprawnienia do skróconej kolejki z uwagi na przywilej osoby represjonowanej w obozie na Majdanku. Tam, w Janowie, zamiast łapówki można było oficjalnie za pieniądze otrzymać pomoc od ręki i ja z tego jestem kontent, choć wynik badań okazał się niepokojący. Zastanawiam się, dlaczego takich praktyk nie ma w Biłgoraju, by oficjalnie zapłacić i skorzystać z pomocy medycznej w trybie przyspieszonym i otrzymać jeszcze stosowną fakturę. Mówi się tylko, że biorą do ręki... A gdyby tak wszyscy nie dawali pieniędzy przed zabiegiem, tylko po udanym zabiegu wręczali symboliczny "prezencik", może by to wystarczyło? To już gdybanie i tak gdybać można, a życie jednak swoim torem się toczy i nic nie wskazuje na zmianę obyczajów. Św. pamięci prof. Religa też apelował o rozsądek zarówno do lekarzy, jak i potencjalnych pacjentów, i co? Sam zmarł, ratując się bezskutecznie w ostatnich miesiącach w gliwickiej onkologii i słuch po nim powoli ginie, a życie dalej się toczy po staremu, z łapówkami włącznie, czego ja osobiście nie mogę potwierdzić, bo korzystam oprócz lekarza rodzinnego z prywatnej pomocy medycznej, by z tym procederem łapówek nie mieć nic wspólnego. To mnie mierzi, mówiąc po śląsku. Ale co zrobić, gdy dawanie łapówek wpływa korzystnie na samopoczucie chorego i jego rodzina to akceptuje? Myślę, że należy życzenie chorego spełnić, zwłaszcza jeśli jest to jego ostatnia wola za życia. Niech chory wie, że mu sprzyjamy i chcemy pomóc za wszelką cenę. To choremu może zmniejszyć cierpienie, a poza tym jest, nawet iluzoryczna, nadzieja. Moim zdaniem, ciężko chorego trzeba zrozumieć, ale nie lekarzy, którzy w stanie paliatywnym potrafią brać jeszcze łapówki. Taka etyka i morale lekarza wzywa o pomstę do nieba, nie mówiąc już, że jest to nieetyczne. Ale czy za to tylko karać? A może wystarczy publicznie i powszechnie napiętnować?
Biłgorajczyk, e-mail: [email protected]
Komentarze (0)