reklama

Chrzest Jasia wieńczył ślub

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Chrzest Jasia wieńczył ślub - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości BiłgorajskieTeraz taki ślub to już nie sensacja, ale ewenement, rzadkość, taki ślub wyróżnia się na tle codzienności, wzbudza nawet czasami dyskusję, a może nawet i plotki. Można zapytać, jak będzie wyglądał ślub w przyszłości dla zmieniających stan cywilny, skoro mamy teraz takie odstępstwa od norm zwyczajowyc
reklama

Teraz taki ślub to już nie sensacja, ale ewenement, rzadkość, taki ślub wyróżnia się na tle codzienności, wzbudza nawet czasami dyskusję, a może nawet i plotki. Można zapytać, jak będzie wyglądał ślub w przyszłości dla zmieniających stan cywilny, skoro mamy teraz takie odstępstwa od norm zwyczajowych? Może jeszcze upływający czas coś wymyśli i zaskoczy nas czymś? Oby nie! Takie wydarzenie, jak ten z tytułu, dla bliskich zawsze jest przeżyciem i robi na nich duże wrażenie, a nawet niektórym wyciska łezkę ze wzruszenia. Tak było i na tym ślubie, kiedy młodożeńcom, mówiąc po swojsku, język stawał kołkiem w najważniejszym momencie przysięgi, co mnie wcale nie dziwi, bo tak reaguje normalny człowiek w momentach największych wzruszeń. Niektórzy nawet mówią, że to "wychodzi" na zdrowie i nie powinno się tłumić tego fizjologicznego odruchu. Należy tylko życzyć, by i w tym przypadku tak było, bo Młodzi zasłużyli na to, dopięli swego, choć trochę ryzykowali. Nietrudno to sobie wyobrazić i zrozumieć młodożeńców, wszak dla nich to egzamin życia, może nawet ważniejszy niż matura, bo on wiąże dwojga młodych ludzi na wieczność i jest sakramentem kościelnym stojącym na straży złożonej przysięgi. Większość czytelników ma to już za sobą i tylko mogą powzdychać – wspominając jak dawno to było... Moi rozmówcy wypowiadali się o tym ślubie bardzo pochlebnie, a szczególnie o takiej, a nie o innej decyzji Młodych. Nie poszli ślepo w kierunku aborcji i chwała im za to, i za to ten Jasio na rękach zapewne wynagrodzi w przyszłości. Należy pochwalić też postawę ich matek, które ten zbieg okoliczności w pełni zaakceptowały, ciesząc się podwójnie; - i z małżeństwa swoich latorośli i ze swojego wnusia Jasia. A Jasio to już docenił i cierpliwie przeczekał w nosidełku całą uroczystość bez wypowiedzi, milczał i czekał na rodziców. Podobnie akceptowali wszyscy najbliżsi Pary Młodej, a to przecież nietuzinkowe wydarzenie, by nieco później, z tego co wiem, życzyć szczęścia i pomyślności Młodej Parze na całe długie życie, dokładając symboliczny kamyk szczęścia w kopercie na początek tej drogi. Ten ślub odbył się w Kościółku św. Jerzego w Biłgoraju, na który byłem zaproszony, a wcześniej kibicowałem tej Młodej Parze, by się pobrali, jak Bóg przykazał, w Kościele. A nie było to bez przeszkód, najpierw ks. z Puszczy, czyli z parafii Marii Magdaleny nie chciał o takim ślubie rozmawiać, odwracając się na przysłowiowej pięcie, lekceważąc młodych i zdrowy rozsądek. Natomiast w sąsiedniej parafii, młody ksiądz nie widział w tym problemu po spełnieniu pewnych warunków i wykazał pełne zrozumienie i zarazem życzliwość dla Młodych, szczególnie w czasie udzielanego ślubu, mówiąc na przemian i poważnie i trochę żartując, patrząc Młodym prosto w oczy, co nie peszyło Młodych i również tak oni reagowali z wzajemnością, co świadczyło o obustronnym zrozumieniu i zaufaniu. Był to pouczający przykład dla młodych ludzi myślących o małżeństwie. W taki sposób można zdobyć zaufanie młodych do księży i Kościoła, tylko poprzez dobry przykład zamiast spotykanego jeszcze gadulstwa i obrażania. Młodzi są wg mnie uwrażliwieni na to, ich należy też wysłuchać i zrozumieć powstałą sytuację i nie zawsze mowa ex katedra wygłoszona jeszcze podniesionym tonem trafia do ich wyobrażeń i celu. W tym przypadku bohaterowie tego ślubu byli po wyjściu z kościoła szczęśliwi i odprężeni, a można przypuszczać, ze i z dobrym nastawieniem do Kościoła. Długo czekałem na ten ślub, wiedziałem jak długo się znają, ale doczekałem się, i to ślubu z przychówkiem, malutkim Jasiem. A mnie to szczególnie rajcuje, bo po pierwsze Jasio jest moim imiennikiem, a po drugie wystąpiła ciekawa zbieżność; - ja wychodziłem ze szpitala po prawie 3-tygodniowej kuracji, a on w tym dniu przychodził na świat, a wcześniej mama Jasia, będąc już w szpitalu, miała z kolei możliwość obserwowania mnie chorego przez okno, jako że nasze okna były wzajemnie widoczne, bo tak są usytuowane oddziały noworodków i zakaźny szpitala w Biłgoraju. Więc miałem jakby dodatkowy powód by być na ślubie i na weselu. Byłem najstarszym na weselu, ale na równi z młodszymi w konsumpcji, miałem więc okazje obserwować Młodych ponownie, byli dumni i weseli, jak na wesele własne przystało. Odstawili też pierwszy taniec po ślubie; - wirowali i obejmowali się co chwilę, podkreślając harmonię ruchów i wzajemne wyczucie. Było na co patrzeć i podziwiać. Dobrze to im wróży na przyszłość, pasują do siebie i oby tak zawsze było. To drugi ślub jaki widziałem, połączony z chrztem. Pierwszy widziałem w Pile, jakieś 35 lat temu. Tam dzieciątko było większe, samo siedziało na rękach mamy, a ślubu udzielali Salezjanie, jako że księża z parafii młodych czynili przeszkody. Tam też rodzice młodych akceptowali związek, bawiąc się razem z gośćmi. Małżeństwo to było później szczęśliwe i zgodne.

Biłgorajczyk

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo