Brońmy się, róbmy ogólny alarm, walmy w kotły, niech dzwonią dzwony i głośmy ostrzegawczy alert za pomocą wszystkich mediów cywilnych i kościelnych, z zakazami i poleceniami włącznie. Podobnie ostrzegano kiedyś, choć bez mediów, przed zagrożeniami, np. przed rozbuchanym pożarem czy ludzkim wrogiem. Teraz to nie przelewki. Cały świat stanął do boju z wirusami, bo one jakby teraz dostały nowych sił i atakują nie tylko drogą kropelkową, ale i przez aerolizację kału i moczu. Potrafią też skutecznie zaatakować z odległości nawet 4 metrów. Tego dowiedli Chińczycy za pomocą kamer umieszczonych na głowach wybranych mieszkańców, które śledziły początki ich zachorowań na (chorobę) COVID-19, czyli zarażenie się nowym wirusem SARS-CoV-2. Bądźmy więc świadomi tego niewidzialnego niebezpieczeństwa, wszak tych wirusów, a nazwę je skurwielami, nie widzimy, bo to najmniejsze stwory na naszym globie i zarazem najbardziej jadowite, i o największej toksyczności i agresywności. Człowiek obecnie – tak na dobrą sprawę – ma małe szanse na ich pokonanie, a tym bardziej na wyeliminowanie. Niektórzy profesorowie twierdzą, że taki wirus, jak już wszedł do naszego środowiska, to nigdy z niego nie wyjdzie, a więc pozostanie i będzie, tylko uśpiony. Te stwory na dodatek jeszcze mutują się. Zmieniając swoją strukturę i "metrykę", utrudniają w ten sposób człowiekowi ich okrążenie, bo one potrafią ponoć zawsze z tego okrążenia wymknąć się i znowu zaatakować jako nowa tajemnicza zaraza. Z tego też powodu powstaje olbrzymia trudność opracowania skutecznej szczepionki. Największe ośrodki badawcze na świecie deklarują wynalezienie jej dopiero za około półtora roku. Więc co robić teraz? Z jednej strony nie panikować, bo panika jest złym doradcą. Pozostaje zatem własny rozsądek i wiedza o profilaktyce, jak też nasłuchiwanie wszelkich komunikatów w mediach na ten temat i dostosowywania się do nich. Ten koronawirus na razie ma mniejsze śmiertelne "żniwo", niż tzw. "nasza" zwykła grypa, która w tym sezonie zimowym zaatakowała w Polsce już ponad 2 miliony naszych rodaków, zabijając ok. 40 osób, co w przeliczeniu daje wskaźnik umieralności 1 na 50 tys. przypadków choroby. A ten nowy wirus SARS-Cow-2 zabija średnio co dwudziestego chorującego, czyli jest groźniejszy od grypy pod względem umieralności aż dwa i pół tysiąca razy. To kolosalna różnica, a ponadto ten nowy robi szczególne spustoszenie wśród ludzi starszych. Ten wskaźnik sięga aż 20%, czyli średnio co piaty zarażony umiera. Ten wirus jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, on teraz jakby był w fazie rozpędu i szykował się do totalnej i globalnej wojny z człowiekiem. To pandemia, czyli niespotykana skala i zagrożenie dla całej ludzkości. To wizja niezwykle pesymistyczna, takiej dynamiki rozwoju choroby COVID-19 dotychczas świat nie notował. Światowa Organizacja Zdrowia – WHO – zdążyła dzisiaj (11.03.2020 r.) ogłosić oficjalnie obecną epidemię jako pandemię. Jej niesamowicie sprzyja rozwój cywilizacji i łatwość przemieszczania się ludzi ze stref zarażonych na pozostałe. Dziwi mnie, że w tej sytuacji polski Kościół nie uczestniczy do dnia pisania felietonu w głoszeniu informacji o powstałych zagrożeniach i zarazem o poczynionych zabiegach polskich władz, żeby redukować zasięg i skutki tej groźnej, zakaźnej choroby. Ostatnio oglądałem Mszę św. w dużym kościele w Biłgoraju i tam nie było na temat tej choroby ani słowa. To mnie zasmuciło, przecież wielu obecnym takie apele Kościoła o ostrożność pomogłyby pełniej zrozumieć skalę zagrożeń. To przecież nie stoi w sprzeczności z nauką Chrystusa, wręcz odwrotnie, to wynikać powinno z chrześcijańskiego miłosierdzia. Nawet sam papież Franciszek ogranicza kontakty wiernych na Placu Św. Piotra, odwołał nawet na nim modlitwy, żeby nie narażać wiernych, sam też unika otwartych wystąpień. Wyciągajmy z tego wnioski i ze zrozumieniem podchodźmy do bieżących komunikatów. Mieliśmy czas na przygotowania do kwarantanny oszacowanej na dwa tygodnie, i na taki okres powinniśmy mieć zapasy żywności i innych środków, np. higienicznych i pieniędzy, bo korzystanie z bankomatów – być może – będzie niemożliwe. Wiemy już, że są zamknięte szkoły, wiemy też już, że mamy w pobliżu przypadki zachorowań na tego wirusa, że są już chorzyw niedalekich Bełżycach, Łańcucie i Leżajsku. Krąg zacieśnia się wokół Biłgoraja i należy przygotować się już teraz na tę chorobę. Nasz biłgorajski szpital został wyznaczony, jako jeden z ośmiu w woj. lubelskim do przyjmowania chorych i zarażonych tą chorobą. Oby tylko to oznaczało dostatniejsze jego wyposażenie w środki higieny, ochrony i nieodzowne respiratory i oby zaciskający się pierścień tej groźnej choroby nas wcześniej nie zadusił.
Biłgorajczyk, e-mail: [email protected]
Komentarze (0)