Pan od zawsze był tak zaangażowany w życie Turobina? Mówią o Panu, że jest Pan historykiem, regionalistą i to dzięki Panu Turobin stał się miastem.- Ja jestem fizykiem! Sprowadziliśmy się do Turobina jak miałem 2 lata, ojciec wybudował dom, ja wykończyłem. Tu chodziłem do podstawówki, do liceum, później wyjechałem na studia, a po studiach pracowałem już do emerytury jako fizyk w I LO w Lublinie. Na emeryturę wróciłem do Turobina i przejąłem gospodarstwo po rodzicach. Ale prawdą jest, że historia i losy Turobina są mi bardzo bliskie.
Długo trwała walka o odzyskanie praw miejskich w Turobinie. Jak to się w ogóle zaczęło?
- W 2006 roku zawiązaliśmy Stowarzyszenie Turobińszczyzna. Ono działało przez pewien czas, a głównym celem jego funkcjonowania były starania o przywrócenie praw miejskich Turobinowi. Długo to trwało, bo gdy zaczęliśmy starania nie było takiej możliwości żeby odzyskać prawa miejskie, tylko można było je ewentualnie uzyskać. Pisaliśmy gdzie tylko się dało i odpisywali nam z Kancelarii Prezydenta, Premiera, że nie możemy uzyskać praw miejskich, bo miejscowość nie spełnia kryteriów. Nie ważne z jakiego powodu straciła prawa miejskie, to muszą być spełnione pewne warunki, by je teraz uzyskać. Jednym z nich, nie do przeskoczenia, było to, że miejscowość musi mieć ponad 2 tys. mieszkańców czy odpowiednią infrastrukturę. A u nas ludzi było za mało, chociażby dlatego, że młodzi się porozjeżdżali, starsi powymierali. Po wojnie gmina liczyła 11 tys. mieszkańców. Teraz w samym Turobinie jest tysiąc, a gmina liczy 5-6 tys.
Jak to się stało, że od ponad dwóch miesięcy jednak Turobin jest miastem?
- Pisałem do różnych urzędników i zasugerowałem, żeby oddzieli kwestię uzyskania praw miejskich od ich przywrócenia. I ktoś chyba w końcu poszedł po rozum do głowy i zmieni zasady w ten sposób, że uzyskanie praw zostało na starych zasadach, natomiast wprowadzili też coś takiego jak odzyskanie praw. I w przypadku odzyskania nie trzeba było spełniać tych wszystkich wymogów. W konsekwencji tych zmian kilka, może nawet kilkadziesiąt miejscowości skorzystało z nowych warunków. Najmniejsze miasto w Polsce liczy dziś około 500 mieszkańców. Ale kiedyś było to miasto i odzyskali prawa miejskie. Tak samo Turobin. W naszym powiecie Goraj skorzystał szybciej. Tam radni i działacze szybciej przyczynili się do tego, mieli też wsparcie w starostwie. Natomiast u nas, nie wiem dlaczego, ale wśród ludzi były opory. Jedni chcieli, inni nie chcieli. Jest też dużo napływowych mieszkańców, którzy nie mieli wiedzy jak żyło się kiedyś w mieście, jak to wyglądało. W 2023 poszły konkretne pisma w tej sprawie. W 2022 też próbowali, ale się nie udało.
Dlaczego rozwiązaliście Stowarzyszenie Turobińszczyzna?
- W pewnym momencie zainteresowanie tematem odzyskania praw miejskich było znikome, bo nic się nie działo, nic się nie dało zrobić. Władze gminne niby były przychylne, niby obiecywały, ale efektów nie było. My, jako stowarzyszenie, pisaliśmy pisma, staraliśmy się o przywrócenie praw, żeby zwiększyć status miejscowości, ale w przepisy stanowią, że to Rada Gminy może wystąpić o przywrócenie praw miejskich, a nie żadne stowarzyszenie. A te nasze rady działały jakoś bardzo opornie. I ja już również z racji wieku miałem dosyć tego działania. Dopiero młody burmistrz się podjął załatwienia tej sprawy.
(...)
Cała rozmowa z pasjonatem z Turobina, w najnowszym papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej.
reklama
Komentarze (0)