Sadzę, że na brak kompleksów zdecydowana większość z nas nie narzeka, a ci szczęśliwcy, którym się wydaje, że są bez kompleksów to przeważnie są zarozumiali i jeszcze być może narcyzami. Tacy są wręcz w sobie zakochani i widzą w sobie tylko /pozorną / doskonałość. Zauważmy – pismo św. głosi, ze wszyscy jesteśmy ułomni, a więc predysponowani również do kompleksów. Skoro tak, to próbujmy tym kompleksom wyjść naprzeciw, spróbujmy stawić im czoła, ogólnie mówiąc przez aktywność, żeby się sprawdzać i wzmacniać psychicznie, by tym samym przekonać się nieraz, że z nami jest nie najgorzej, a może nawet jest lepiej niż sądziliśmy. Najprościej, to róbmy to, co lubimy, czyli swoje, jak to śpiewał onegdaj Wojciech Młynarski. Ponoć śpiewać każdy może, lepiej lub gorzej i podobnie jest z bieganiem; - każdy też może biegać, stosownie do wieku i możliwości, nie mówiąc już o spacerach. A obecna pora – jesień - zachęca do tego, jesienna przyroda wręcz czeka na spotkanie, urzeka swą urodą, by ją przy okazji biegania podziwiać z bliska, zapominając przy tym o swych problemach i ułomnościach, otrzymując za to potrzebne człowiekowi zadowolenie i odprężenie, a ponadto poczucie zdrowia. Najlepiej jest gdy biegamy od dzieciństwa, dla zabawy, kiedy jeszcze nie wiemy nic o kompleksach i kiedy bieganie jest czymś naturalnym, jakby było wyssane z mlekiem matki. Moje dzieciństwo jest tego przykładem, kiedy mieszkałem na Rudzie Zagrody, a podwórko było piaszczyste i można było tam czynić cuda, łapiąc np. dowolną kurę dla zachcianki. Taki był wiek przedszkolny, bez opieki dorosłych, którzy byli pochłonięci pracą na polu, dając dzieciakowi pole do zabawy wg własnego widzimisię. Podobnie było z małą piłeczką, kupioną gdzieś na odpuście. Zabawa polegała na mocnym uderzeniu o ścianę, by ją chwycić po bardzo szybkim odwrocie. Teraz tak ćwiczą profesjonalni bramkarze, jakby naśladując moje zabawy z dzieciństwa. Dopowiem jeszcze, byłem pod tym względem wyjątkiem, nie miałem kolegów, wojna i obóz na Majdanku dla dzieciaków urodzonych w czasie wojny na wsiach objętych pacyfikacją zrobiły swoje. Część takich dzieciaków nie wróciła do domu, a na wspomnianej Rudzie byłem sam w tej grupie wiekowej. Tak było kiedyś, a jak jest teraz? Aby docenić obecne czasy trzeba było dla kontrastu nieco powspominać, by tym bardziej obecnie żyjących zachęcić do biegania i spacerowania. Okazja najbliższa do zachęcenia i podziwiania biegających będzie 3.10.2021, kiedy odbędzie się już XXX III bieg uliczny, tzw 10-tka po Ziemi Biłgorajskiej, tym razem z Nadrzecza na biłgorajski stadion Łady. Wystartują wszyscy razem. Będą biegli też seniorzy, wśród których wyróżnia się sportową formą od wielu już lat kolega-weteran Edek Król, rocznik 1942, któremu w bieganiu nie przeszkodziła, kilka lat temu, nawet poważna operacja. To godny przykład, aby podkreślić, jak można pokochać biegi i to w znaczeniu sportowym. Potrzebną formę szlifuje on w codziennym bieganiu po ścieżkach w rejonie Krasnego i to bez względu na pogodę. A biegał jeszcze dłuższe dystanse, tzw. 20-tki i półmaratony. Wszystko po to, aby się sprawdzić i udowodnić sobie i najbliższym, że ze zdrowiem wszystko jest w porządku, tym bardziej że to robi z przyjemnością. W ten dzień zaplanowane są tez biegi dla dzieciaków i to jest chwalebne. Ale zauważyłem również w programie, że nie ma biegów specjalnych dla młodzieży ze szkół średnich. Dla mnie jest to nie do pojęcia, żeby w tym wieku nie biegać sportowo. A może przeoczyłem i takie biegi będą? Pamiętam, ze w latach 50-tych szkoły średnie w Biłgoraju rywalizowały ze sobą, a było ich tylko dwie, ogólniak i liceum pedagogiczne. Miałem okazje wygrywać 400 m i sztafetę. To się pamięta w szczegółach, a jak dumni byli nauczyciele, a ile radości było u dziewcząt podkochujących się w kolegach. To był dzień sportu, dzień wolny od zajęć, to była prawdziwa frajda dla wszystkich. Liczyło się zwycięstwo, a na drugim miejscu był czas biegu mierzony na ręcznym stoperze. A teraz nawet jeśli gdzieś się biega, to podaje się tylko kolejność na mecie, jakby czas biegu nie był ważny. A to nieprawda. Bieganie sportowe to także czas biegu i bicie rekordu, własnego i rekordu np. szkoły. O tych rekordach się głośno mówiło i dalej wspomina. Oczywiście ich wartość sportowa była niska, ale miała znaczenie w rywalizacji. Wtedy masowo nie biegano, choć powszechne były biegi patrolowe z przysposobienia wojskowego i to na ocenę. Powszechne bieganie to koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, to był Maraton Pokoju w Warszawie, później modny jogging, którego niezmordowanym propagatorem był Tomek Hopfer. Notabene, zmarł na zawał w czasie jednego z biegów, i to spowodowało zmniejszenie zainteresowania biegami masowymi. To przestroga, do biegania trzeba być zdrowym i odpowiednio przygotowanym. O tym trzeba pamiętać.
Biłgorajczyk
Komentarze (0)