To nie slogan na zamówienie ani żarty, to moje serdeczne noworoczne życzenie dla wszystkich moich ziomków, by z całą powagą potraktować światowy apel i zaszczepić się przy pierwszej okazji, by pokonać śmiertelny COVID-19. Tylko zwycięstwo nad tym nieszczęściem unormuje nam życie, przywróci normalność, mimo nielicznych przeciwwskazań. To musimy zrozumieć i działać w kierunku upowszechnienia szczepień. Kto się nie zaszczepi, to mówiąc wprost, ma czyhające cierpienia kliniczne i czyhającą śmierć i jakby mało tego, to jeszcze, według wielu autorytetów kościelnych, zgrzeszy przeciwko piątemu, Bożemu przykazaniu – nie zabijaj. Dodam – taki niezaszczepiony człowiek będzie mógł zabijać lub ułatwiać zabijanie i siebie, i swoich najbliższych, i to z premedytacją, bo będzie świadomy skutków zaniechania i lekceważenia śmiertelnych zagrożeń. Skąd się wziął u mnie taki pomysł i taka odwaga do wykorzystania katolickiego sacrum – przykazań Bożych? To przecież bardziej domena głosu z ambony niż felietonisty amatora. A ja jednak ośmieliłem się wystąpić w tym felietonie ze szczerą intencją zauważenia głębokich treści tkwiących w tym przykazaniu i mobilizujących do obrony życia przed zabiciem. Sądzę więc, że jest po co tak się wypowiadać, bo życie jest jedno i jest darem Bożym, którego trzeba bronić za wszelką cenę, byle nie za cenę drugiego człowieka. Mam takie myśli wyniesione ze Śląska, gdzie byłem pod wrażeniem głoszonych kazań przez ks. abp. prof. Alfonsa Nossola, który wszędzie, gdzie mógł, głosił tezę: zdrowy duch w zdrowym ciele i tę myśl stosuje dalej, tak przypuszczam, patrząc na jego wysportowaną sylwetką i zadbane ciało, a takich przykładów mamy wśród naszych hierarchów jak na lekarstwo, mimo że tenże ks. abp, ma już 89 lat, przeżył 7 operacji w narkozie, będąc przez 32 lata biskupem i arcybiskupem diecezjalnym (jedyny taki abp bez archidiecezji) i przyjaźni się dalej z abdykowanym papieżem Benedyktem XVI. Korzystam z jego modlitewnika Droga do nieba, w którym można znaleźć szeroką wykładnię przykazania nie zabijaj. Tam wszelkie świadome lekceważenia zdrowia mają znamiona grzechu wynikającego z tego przykazania, bo siebie człowiek też zabija swoimi zachciankami, np. obżarstwem lub nikotyną. Mam nadzieję, że będę dobrze zrozumiany w naszej katolickiej społeczności, a jest tu ponad 90% katolików. To przecież moi bliscy współwyznawcy, sąsiedzi i często moi czytelnicy. Stąd mam odwagę, by apelować do ich sumienia, by nie czekali na ostatni dzwonek, kiedy ta zaraza zdąży już zniszczyć wybrany organ ciała lub zostawi ślady, które w przyszłości spowodują śmierć. Bierzmy przykład przede wszystkim z lekarzy, oni już się zaszczepili, wsłuchujmy się w ich zdania, oni wiedzą i widzą na własne oczy, i znają najwięcej prawdy o tej zarazie, oni nie teoretyzują, oni znają tę śmierć z autopsji. Ich się słuchajmy i miejmy do nich najwięcej zaufania, a nie do laików, malkontentów, tzw. antyszczepionkowców, którzy ulegli wrogiej psychozie. Z tego, co już wiemy, to tylko bardzo nieliczni mogą mieć niepożądane skutki uboczne po zaszczepieniu, np. kobiety w ciąży, alergicy, a to stanowi maluteńki ułamek społeczeństwa. Do tej pory medycyna światowa nie opublikowała żadnych dowodów na systemowe powikłania, a wyjątki mogą się zdarzyć, co jest rzeczą normalną, potwierdzającą tylko generalny sukces – wynalezienie skutecznej szczepionki. A tych świat ma już kilka. W Polsce na razie to Comirnat firmy Pfizer/BioNTech i jak dotąd jest ona bez "wpadek", choć na ostateczne potwierdzenie skuteczności trzeba jeszcze poczekać kilka tygodni. Podstaw do obaw nie ma. Ja jestem optymistą i w najbliższym czasie, przy pierwszej okazji zaszczepię się, a zrobię to z odprężeniem jako 75+, nie zważając na nawoływania sceptyków, a tych w Polsce szacuje się na 50% populacji. Z przerażeniem myślę, że w naszym powiecie może być ich jeszcze więcej. Słyszę o tym, że w niektórych zakładach nie ma chętnych do zapisywania się na listę szczepień, np. w DPS-ach. Myślę, że do nich można "dotrzeć" tylko odpowiednim przykładem, np. pokazowym szczepieniem się księży i innych osób na lokalnym firmamencie. Przykład samych lekarzy i współpracowników może nie wystarczyć. A szkoda, bo musi się zaszczepić co najmniej 70% dorosłego społeczeństwa, by ta szczepionka zapewniła każdemu odporność. Dla mnie zastanawiającym przykładem była ostatnia Pasterka w Watykanie, gdzie z obawy przed zakażeniem uczestniczyło tylko 160 zaproszonych uczestników, a to zaledwie 2,5 % pojemności bazyliki. Doceńmy skalę starań polskiego rządu, by zaszczepić się szybko i sprawnie. Tu społeczeństwo powinno być solidarne, a nie podzielone i Kościół, moim zdaniem, powinien w tym dopomóc, wszak chodzi tu o obronę ludzkiego życia.
Biłgorajczyk
Komentarze (0)