Przygotowania do operacji przeciwpartyzanckiej pn. "Sturmwind" (Wicher) podjęte zostały przez Niemców już w połowie maja 1944 r. Zmobilizowano poważne siły składające się z:
- 154 dywizji gen. Altrichtera – 1 i 2 pułk grenadierów, dywizjon artylerii i batalion saperów
- 174 dywizji gen. Eberhardta – 2 pułki grenadierów, batalion 4 pułku SS, 7 kompanii Wehrmachtu
- 213 dywizji ochrony gen. Goeschena – pułk grupy armii "północna Ukraina", kawaleria kałmucka mjr. dr Dolla (ok. 3,5 tys ludzi), zmotoryzowany batalion żandarmerii, pułk ochrony i 213 oddział – dywizjon kozaków. Ponadto wzięły udział samoloty bombowe i rozpoznawcze oraz inne jednostki. W sumie zgrupowanie niemieckie liczyło ok. 30 tys ludzi! Przeciw partyzantom Niemcy użyli siły dotychczas niespotykane w walkach partyzanckich.
Oddziały akowskie liczyły ok. 560 partyzantów. Dowództwu AK podporządkowały się oddziały taktyczne Batalionów Chłopskich – łącznie ok. 570 partyzantów. Zgrupowanie Armii Ludowej składało się z 3 kompani i liczyło ok. 600 partyzantów, brygada im. W. Wasilewskiej por. Andrzeja Pajdo liczyła ok. 100 ludzi. Radzieckie rajdowe oddziały rozpoznawczo-dywersyjne pod dowództwem ppłk. Mikołaja Prokopiuka liczyły ok. 1 900 żołnierzy. Jak wynika z danych, w czerwcu 1944 r. zostało otoczonych w Puszczy Solskiej łącznie około 3 100 żołnierzy AK, BCh, AL i radzieckich oddziałów rajdowo-dywersyjnych. Sztab niemiecki gen. Haenicka zaplanował dokładnie rozbicie sił partyzanckich w lasach janowskich (Sturmwind I) i w Puszczy Solskiej (Sturmwind II). Faktem jest, że scalenie wszystkich oddziałów polskich nie nastąpiło. Większość podlegała dowództwu AK majorowi "Kalinie" i podporządkowała się "Kalinie".
*
Oto jak Bitwę pod Osuchami wspomina żołnierz oddziału "Corda" kapral "Jagoda" (Franciszek Nizio):
"Ruszamy do natarcia. W pewnym momencie Niemcy otworzyli ogień z cekaemu znajdującego się na Krzywej Górce. Rozpoczęła się strzelanina z każdą chwilą przybierająca na sile, aby w końcu przejść w huraganowy ogień. Natarcie nasze mimo silnego ognia nieprzyjaciela trwało. Biegłem, ile tylko sił, zbożem, dźwigając elkaem. Chwilami, kiedy ogień nieprzyjaciela przybierał na sile i był niebezpieczny, padałem i czołgałem się.
Niemiecka broń maszynowa wyrządzała nam coraz większe straty w ludziach. Dookoła mnie rozlegały się krzyki rannych i jęki umierających. Dotkliwe straty wyrządzał cekaem z Krzywej Górki, jak również ogień zaporowy na wprost nieprzyjaciela. W pewnym momencie, czołgając się w zbożu, zauważyłem drut od telefonu polowego, przeciąłem go. Z kolei dotarłem na skraj zboża i znalazłem się oko w oko z nieprzyjacielskim gniazdem karabinu maszynowego. Ustawiłem elkaem i z przerażeniem stwierdziłem, że nie działa. Otóż, jak biegłem żytem, kłosy zboża, które dojrzewało, zablokowały mi broń. Posiadałem jedynie rewolwer i granaty angielskie. Nie namyślając się długo, odbezpieczyłem granat i rzuciłem go w kierunku wściekle strzelającego karabinu maszynowego. Pomyślałem: "Widocznie, Boże, chcesz, abyśmy wszyscy zginęli". W tym momencie granat wybuchł (z opóźnieniem) i niemiecki karabin maszynowy przestał istnieć. Poderwałem się i wskoczyłem na linię niemiecką. W chwilę potem dotarli do mnie pierwsi żołnierze. Walka trwała. Po obu stronach linii nasi żołnierze likwidowali niemieckie gniazda oporu. [...] Linie niemieckie zostały przełamane"
*
Życiorys wojenny Plutonowego Franciszka Nizio ps. "Jagoda", "Franek", "Spalony"
Franciszek Nizio żołnierz AK ps. "Jagoda", "Franek", "Spalony" ur. 8 stycznia 1916 r. w Biłgoraju. Syn Jana i Anny. Miał czworo rodzeństwa, brat Józef – 1902 r., Stanisław – 1906 r, siostra Aniela i najmłodszy Szczepan ps. "Seroka" – 1919 r.
Franciszek Nizio wywodzi się z rodziny o patriotycznych tradycjach. Bracia wstąpili do wojskowej organizacji "Strzelec Polski". W 1938 r. Franciszek Nizio odbywa służbę wojskową w Równem, trafia do kompanii strzelców wyborowych. Po wybuchu II wojny światowej w kampanii wrześniowej bierze udział w walkach pod Piłą i Kozienicami. Po przegranej kampanii wraca do rodzinnego Biłgoraja. Rozpoczyna działalność konspiracyjną, współtworząc zręby Związku Walki Zbrojnej, a w konsekwencji Armii Krajowej. Zajmuje się werbunkiem zaufanych ludzi z Biłgoraja i okolicznych miejscowości, organizuje, jak dowiodło życie, jedną z najlepszych siatek wywiadowczych. Zostaje zaprzysiężony w Górecku Kościelnym przez ks. Jana Mroza. W swojej pracy konspiracyjnej ściśle współpracuje z por. Józefem Steglińskim ps. "Cord", dowódcą oddziału partyzanckiego 9pp Ziemi Zamojskiej Armii Krajowej Obwodu Biłgorajskiego. W 1943 r. do oddziału por. "Corda" oprócz Franciszka wstępują również bracia Józef i Szczepan. Trzeci z braci Stanisław trafił do Dachau, później na roboty do III Rzeszy. Kapral września 1939 r. Franciszek Nizio ps. "Jagoda" zajmuje się wywiadem i kolportażem meldunków, rozkazów do wszystkich okolicznych oddziałów, aż po Krzeszów do oddziału Wandy "Wacek" Wasilewskiej. "Jagoda" zostaje dowódcą utworzonej samodzielnej drużyny do spraw wywiadu i zadań specjalnych popularnie nazywanego "Szturmówką". W wyniku infiltracji "Jagoda" zostaje zadenuncjowany. Przez dwa tygodnie ukrywa się w firmie budowlanej we Lwowie. Niestety, Niemcy trafiają na jego ślad. Dostaje rozkaz ukrycia się w małej wiosce w Bieszczadach. Pomimo wielkiego zagrożenia po trzech tygodniach wraca do oddziału. Zmienia pseudonim na "Spalony". Bierze aktywny udział w przygotowywaniu i w samych akcjach zbrojnych. Przykładem wysokiego żołnierskiego rzemiosła niech będzie spektakularna akcja na folwark niemiecki w Różnówce, podczas której bez jednego wystrzału zarekwirowano Niemcom siedem wozów żywności czy atak na pociąg pancerny, zdobyty również bez wystrzału. Franciszek Nizio uczestniczy w wielu akcjach specjalnych. W zasadzce na szefa biłgorajskiego gestapo Kolba i odbicia więzienia w Biłgoraju. Za rozpracowanie topografii obiektu i wyjątkową odwagę w trakcie akcji zostaje wyróżniony przez głównodowodzącego por. Konrada Bartoszewskiego ps. "Wir" pamiątkowym pistoletem, którego posiadanie było przywilejem oficerskim. Wierny przysiędze żołnierskiej dowódcom "Kalinie" i "Cordowi" wraz z braćmi bierze udział w największej po stronie aliantów zachodnich bitwie partyzanckiej z regularną armią niemiecką na Ziemi Biłgorajskiej Pod Osuchami. To właśnie "Jagodzie" i jego "szturmówce" dowódcy powierzają ciężar dokonania wyłomu w liniach wroga. W nocy z 24 na 25 czerwca 1944 r. dokonuje przebicia, dzięki któremu część oddziałów partyzanckich wydostała się z okrążenia. W bitwie traci braci: 25-letniego Szczepana ps. "Seroka", który poległ podczas szturmu oraz 42-letniego Józefa, który został pojmany i zamordowany przez Niemców na Rapach. Brawurowa akcja "Jagody" na gniazdo karabinów maszynowych i jego likwidacja otworzyły drogę do przebicia oddziałom "Corda" i "Wira". Akcja ta została opisana w książce pt. "Paprocie zakwitły krwią partyzantów" autorstwa dr. Markiewicza. Za dokonanie przebicia w bitwie pod Osuchami został mianowany plutonowym przez dowódcę legionów kpt. Stanisława Prusa ps. "Adam" 28 lipca 1944 r. Franciszek Nizio "Jagoda" stał się prawdziwą legendą naszej Małej Ojczyzny – Ziemi Biłgorajskiej. "Jagoda" do końca wierzył w wolną Polskę. Zmarł 23 kwietnia 1992 r. Chwała jego pamięci.
Kazimierz Szubiak
Z dużą satysfakcją oznajmiam moim wiernym czytelnikom, że jest to 400(!) artykuł w NOWej Gazecie Biłgorajskiej.
Komentarze (0)