Jestem stałą czytelniczką Waszej Gazety i śledzę wydarzenia, jakie toczą się w naszym bliskim otoczeniu i z każdym numerem moje nadzieje na poprawę sytuacji bledną. A sytuacja, która mnie przeraża, jest taka, że nie ma nikogo, kto zająłby się problemem naszej drogi krajowej (drogi wojewódzkiej – przyp. red.). Nie wymienię numeru, by nie pomylić cyfr, gdyż jestem skromnym czytelnikiem starej daty, który nawet list do Państwa pisze drogą tradycyjną, czyli ręcznie. Jednak będziecie Państwo wiedzieć, o którą drogę mi chodzi: o drogę Lublin – Przemyśl. Ale to za dużo powiedziane, już nie Lublin, bo tam już jest sytuacja w miarę opanowana. Aby ułatwić sprawę ograniczę się do 20-kilometrowego odcinka Biłgoraj – Tarnogród.
Do napisania tego listu zachęciło mnie wydanie "Nowej Gazety Biłgorajskiej" z dn. 24-30.V.2016 Nr 20 (724), w którym to Pani Poseł na Sejm Agata Borowiec ubolewa nad sytuacją mieszkańców Goraja i ich bolączkami związanymi z dużym natężeniem ruchu. Rozumiem to. Pomimo że nie ma w naszej miejscowości takiego ogólnonarodowego zwarcia w walce z motoryzacją, chcę zasygnalizować, że i my mamy problem. Pani Poseł, jak zauważyłam w Waszej gazecie, udziela się w mniej lub bardziej ważnych sprawach. Wobec tego proszę, by i tu się pofatygowała i rozeznała sytuację. Podpowiem może w paru słowach, na co ma zwrócić uwagę: w jaki sposób ludzie "umykają" z przystanku PKS (mało jest pasażerów, ale jeszcze są) w Markowiczach chociażby do skrzyżowania do drogi na Króle. Jak matki muszą się modlić, wioząc dzieci do przedszkola w Markowiczach i skręcając na drogę wewnętrzną z drogi głównej, gdyż sznur samochodów trąbi na nie i że nie doszło tu do jakiegoś nieszczęścia (jeszcze) to cud. W jaki sposób oczekuje się na środki komunikacji na przystankach Markowicze Klub i Markowicze Cegielnia! To tylko kilka najważniejszych problemów. Naszą drogą też można dojechać w kierunku granicznym, jeżeli to w czymś pomoże, ale nie tylko.
Wierzę, że Pani Poseł przeczyta ten mój wywód, bo w końcu, jak wspomniałam, jest w prawie każdym wydaniu Waszej gazety. Mam nadzieję, że przy pomocy nawet samej Pani Redaktor Naczelnej, która bardzo dobrze zna tę trasę, coś się zmieni na lepsze. Mamy i innych przedstawicieli naszego powiatu, ale nie doczekaliśmy się jak dotąd niczego, wobec tego może nowy zapał coś zdziała, póki nie zgaśnie, jak w wielu przypadkach.W związku z powyższym zapraszamy Panią Poseł na drogę Biłgoraj – Tarnogród i przejście się chociaż kilkadziesiąt metrów "poboczem", którego nie ma i podjęcie działań jak w przypadku Goraja.Z poważaniem, mieszkanka Markowicz. Szanowna Pani Wando!
Bardzo dziękuję Pani za list, który z wielkim zainteresowaniem przeczytałam. Rozumiem Pani irytację stanem drogi wojewódzkiej 835 Biłgoraj – Tarnogród. Ja również z niej korzystam i wiem, że stan tej drogi jest opłakany, a natężenie ruchu jest bardzo duże.
Szczególnie niebezpieczne jest skrzyżowanie w Markowiczach. Niejednokrotnie dochodziło tu do wypadków z udziałem samochodów i motocykli, do potrąceń pieszych czy rowerzystów. Sytuację tę potwierdzają policyjne statystyki. Krąży nawet opinia, że miejsce to jest niejakim "czarnym punktem", a jego zła sława ciągnie się jeszcze od czasów wojny. Ponoć tutaj pomordowano Żydów pędzonych z Tarnogrodu do Biłgoraja.
Ale to nie złe duchy sprawiają, że w miejscu tym giną ludzie. To nieuwaga kierowców i duża prędkość są przyczyną wielu wypadków drogowych. Do tego dochodzi zły stan nawierzchni, bark pobocza i zatok autobusowych, brak pasa do skręcania w lewo – ot i mamy gotowy przepis na nieszczęście.
Każda droga w naszym kraju ma swojego właściciela i zarządcę. Odpowiada on za bieżące utrzymanie i remonty. Droga, o której jest mowa, należy do kategorii dróg wojewódzkich. To oznacza, że łączy dwa województwa – lubelskie i podkarpackie i jest kolejną, po drogach krajowych, ważną arterią naszego regionu. Jej "właścicielem" jest Zarząd Dróg Wojewódzkich, który podlega Marszałkowi Województwa Lubelskiego. Decyzje o remontach takich dróg, a w związku z tym i funduszach na ten cel podejmuje Sejmik Województwa Lubelskiego, w którym także mamy swoich przedstawicieli.
Droga ta jest drogą w kierunku kilku przejść granicznych z Ukrainą czy drogą do autostrady A4, główną arterią południowej części Polski. Jest to też główny szlak komunikacyjny południowej części powiatu. Podróżują nią i pracujące w Biłgoraju osoby, i przedsiębiorcy dowożący swoje towary, i zwykli mieszkańcy.
Pamiętam historyjkę, którą opowiadała posłanka Tokarska jeszcze w poprzedniej kadencji. Mówiła ona, że na odcinku pomiędzy Tarnogrodem a Biłgorajem przeprowadzano pomiary ruchu. Pierwszy wynik wprawił osoby wykonujące badanie w osłupienie. Natężenie ruchu przekraczało wskaźniki drogi krajowej! To musi być jakaś pomyłka – pomyśleli. Zrobiono kolejne pomiary i znowu podobny wynik.
Niestety, do tej pory niewiele się zmieniło. Udało się jedynie wyremontować inny odcinek drogi: od Biłgoraja do Frampola i dalej do Wysokiego. Wielkie podziękowanie ówczesnym władzom województwa za to, gdyż bardzo usprawniło to jazdę. W remoncie jest kolejny odcinek drogi – tym razem od Wysokiego do Piotrkowa.
Nasza część tej drogi jest zapomniana. Cieszą się mieszkańcy Podkarpacia, bo ich odcinek będzie niedługo wyremontowany. My natomiast musimy czekać na cud, bo droga, niestety, nie jest nawet w planach do remontu, a co dopiero szukać na to pieniędzy!
Na razie musimy jeździć asfaltem, na którym swoje ślady pozostawiły tysiące aut osobowych i ciężarowych, z dziurami, koleinami. Piesi muszą, jak to Pani wspomniała "przemykać" z przystanku autobusowego, rowerzyści zmierzają się z jazdą na równi z pędzącymi samochodami, a piesi niech lepiej się modlą, idąc "nibypoboczem".
Takie mamy realia, droga Pani Wando. Czekamy więc na mądre działania polityków we władzach województwa i oby wysiłki naszych posłów pomogły wpłynąć na ich rozważne decyzje. My ze swojej strony przekażemy im Pani prośbę i będziemy monitorować dalszy ciąg sprawy.
Natalia Kyc, Redaktor Naczelna NOWej Gazety Biłgorajskiej
Komentarze (0)