"Jakież to piękne i wygodne: źle się zachowałeś – minus 10, spóźniłeś się – minus 5, nie byłeś posłuszny – minus 20 itd. Nie trzeba nic tłumaczyć, nie trzeba rozmawiać, nie trzeba poinformować rodziców. Nie trzeba już wychowywać. System to za nas załatwi.
Częste są przypadki, gdy lekcje zaczynały się od otwierania dziennika na zachowaniu i pokazywaniu palcem kto, ile i za co. Zastanówmy się, czy punktowy system oceniania daje poczucie sprawiedliwości, przedstawia jasne kryteria, że wspaniale wspomaga bieżącą pracę wychowawczą i ułatwia wychowawcy ustalenie oceny zachowania? Naszym zdaniem punktowy system oceniania zachowania to złudna i pozorna sprawiedliwość, usypiacz prawdziwych oddziaływań wychowawczych. Jest on też bezprawny, ale trudno to udowodnić. Jak można zgodzić się na taką głupotę w swojej szkole?
Nawet najlepiej opracowany system punktowy nie jest w stanie uwzględnić wszystkiego. Uczeń to nie zaprogramowana maszyna. Często bywa w swym działaniu nieprzewidywalny. Nawet, gdyby stworzyć system przewidujący większość zachowań ucznia w różnych sytuacjach, to byłby on rozbudowany do granic absurdu.
Naszym zdaniem, system ten pozbawia ocenę jej aspektu wychowawczego.
Ocena zachowania, która powinna być wyrazem opinii o zachowaniu ucznia, sprowadza się w tym systemie do zwykłej arytmetyki i końcowego wyniku punktowego przełożenia na ocenę.
Uczeń nie ma, przy tak wystawionej ocenie, żadnej informacji zwrotnej. Nie wie, które kryteria na daną ocenę spełnił i w jakim stopniu. Nie ma tu miejsca na zastanowienie się nad swym złym uczynkiem, na pracę nad tym, aby go nie powtórzyć, na zrekompensowanie sprawionej komuś przykrości, naprawienie szkody.
Dla nas rodziców jest to system antywychowawczy.
Punktowy system oceniania sprzyja wyrachowaniu a nie wychowaniu.
A teraz kwiatki z naszego podwórka.
Są tacy nauczyciele, co w czasie jednej lekcji są w stanie wpisać tyle punktów ujemnych, że delikwent do końca semestru może otrzymać tylko ocenę poprawną, bo ustalono, że jakaś tam liczba punktów ujemnych dyskwalifikuje, nie opłaca się mieć w nadmiarze punktów dodatnich, kiedy nie mogę mieć wyższej oceny. Gnoi się dzieciaka systematycznie mniejszą ilością jednorazowo.
Zdarzają się spokojne, grzeczne dzieci, które jednak nie są przebojowe, mają oceny wzorowe. A te drańskie, często walczące o swoje zdanie, o swoje "ja" mają poprawne, bo nie pasują do systemu. Ale w punktach jest sprawiedliwie.
O spójnej polityce wychowawczej w naszej szkole można tylko pomarzyć. Zastanówcie się, czy wychowywanie punktami to trochę dyshonor. Bo te ujemne to takie punkty bezradności, przyznawanie się do porażki nauczyciela wychowawcy.
Czy po to, żeby człowiek, a uczeń to człowiek, zachowywał się godnie, kulturalnie i był aktywny, potrzebne jest wystawianie oceny punktowej?
Człowiek uczy się zachowywać "dobrze" w środowisku nasyconym szacunkiem, dialogiem, wolnością wypowiedzi i gotowością do słuchania, odpowiedzialnością i konsekwencją, możliwością dokonywania wyborów, bezpieczeństwem, zaufaniem, zachętą do zadawania pytań i samodzielnego działania, nastawieniu na współpracę. W jakim stopniu nasza szkoła jest takim miejscem? Czy ustrój szkoły sprzyja wymienionym zasadom i działaniom?"
Rodzice
Komentarze (0)