Tak, będę wygrzebywać z wiejskich tematów ciekawostki, oczywiście na swój gust i będę pisać Dożynki dużą literą, bo według mnie, zasługują na to. Powiem jeszcze, dożynki są zacne, bo są dla wszystkich mieszkańców wsi, nie tylko rolników, są wyrazem szacunku i zaufania dla ofiarnej pracy rolników, a ponadto Dożynki są dziękczynieniem za plony i zwyczajowym, i zasłużonym świętem polskiej wsi. Ciekawe jest to, że mimo malejącej liczby produktywnych rolników na wsi ich ubytek uzupełniają inni i mamy coraz większą liczbę uczestników Dożynek, bo doszli działkowicze i przydomowi ogrodnicy, nie mówiąc już o tych, którzy kochają kwiaty i krzewy, i mieszkają w mieście, ale też obchodzą święto Dożynek, bo się z nimi solidaryzują. A ponadto Dożynki stały się atrakcyjne dla wszystkich, i młodych i starszych, ze wsi i z miasta, a magnesem jest bogactwo towarzyszących imprez i bogaty folklor, różnorodne stroje i jakże bogate stoiska z poczęstunkiem wiejskich wiktuałów, a zdarza się, że poczęstują jeszcze naparstkiem (bo umiar zobowiązuje) zagadkową nalewką. I to wszystko za darmo, gratis dla wszystkich za uśmiech i pogawędkę. To piękny gest, jakiego nie ma miasto, gdy organizuje swoje święto. Bo tak naprawdę to zdecydowana większość mieszkańców miast biłgorajskich ma korzenie na wioskach, a tych prawdziwych mieszczuchów jest niewielu, bo w młodości ich protoplaści kiedyś poszli ze wsi do szkoły w mieście, wybierając po szkołach miasto, by nieco później myśleć już i tęsknić za swoim domkiem poza miastem, blisko wsi, często jadąc do swoich korzeni pozostawionych na ojcowiźnie, a przy tym szukając bliskiego i zdrowego kontaktu z naturą. Tak wygląda współczesna wieś, jedni wyjeżdżają do szkół, drudzy przyjeżdżają z wyuczonym zawodem, by korzystać z uroków wsi, pomagając swą wiedzą i wyuczonym fachem jej mieszkańcom, np. jako lekarz, prawnik, czy wyuczony fachman świętujący też przy okazji Dożynek jak rolnik. A rolnik świętuje tylko od czasu do czasu, bo pracuje pod dyktando przyrody, ma dopłaty unijne, ale przede wszystkim produkuje, co potrafi dla innych i przez to braków nie widać na naszych stołach i w spiżarkach, bo według mnie, żywność jest w cenach ogólnie przystępnych dla każdego. W sklepach i na targu wszystko jest i wszystkiego mamy po uszy, jak to kiedyś mówili nasi przodkowie na wsi. Można nawet zauważyć, że chleb jest lekceważony i można go znaleźć nawet na śmietniku albo jako karma dla zwierząt. To przysłowiowy grzech. Podziękujmy rolnikom za to na Dożynkach i życzmy im wytrwałości, żeby dalej tak ofiarnie pracowali, oby tylko z korzyścią i satysfakcją osobistą. Zauważmy, że Dożynki powszechnieją, są nawet na małych wioskach, np. w Lipowcu Starym i bogacą naszą kulturę, a przy tym nobilitują jej mieszkańców i zarazem mobilizują ich do pokazania swej historii, swych korzeni. Mieszkańcy wsi mają co pokazać, mają swoją długą historię, swój urok i różnorodność. A Dożynki są imprezą, do której się garną nawet mieszczuchy, pochodzący kiedyś w większości ze wsi. A dlaczego? Bo samorządy miast, w odróżnieniu od samorządów gmin wiejskich nie potrafią tak ochoczo i gremialnie zmobilizować swych mieszkańców do ucztowania swych korzeni, do okazania tak mocnego przywiązania się do swej obecnej miejscowości – miasta. Proszę sobie wyobrazić, co byłoby obecnie z miastami, gdyby ich nie zasilała kolejna migracja ze wsi. Świeciłyby zauważalną pustką, a ich mieszkańcy degenerowaliby się, gdyby nie dopływ świeżej krwi ze wsi. Obecnie często mieszkańcy miast tęsknią za wsią, za posiadaniem przysłowiowej chałupy na wsi, a najlepiej obok wsi, pod lasem z grzybami, na ustroniu, nad rzeką z rybami. Takim atrakcyjnym miejscem jest m.in. Lipowiec Stary, gdzie w 2021 r. odbyły się gminno-parafialne dożynki, gdzie byłem na zaproszenie gminy Księżpol i świętowałem w gronie mi bliskich. A miałem szczególne powody do tego. Moja babka ze strony ojca stąd pochodziła. Jej rodzina to Pyzio, Grochowicze, Gromadzcy, a jej stryjeczny brat Staszek pasał krowy ze mną na Rudzie Z., gdy był służącym u moich dziadków pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku. Niestety, nie nawiązałem kontaktu z żyjącymi potomkami, było za dużo ludzi, doskwierał upał, a ponadto było za dużo atrakcji. Był imponujący korowód, pierwszy w historii gminy Księżpol. Byłem więc rozkojarzony i rozrywany... Bozio dał mi taką sposobność i dobrze się czułem w gronie księżpolskich i majdańskich gospodarzy. Było mi niezmiernie miło, gdy oglądałem ład i porządek w obrębie napotkanych gospodarstw. Było świątecznie, skoszone trawniki i wystawa starych narzędzia do pracy w polu i w obejściu i to w sąsiedztwie kwiatów. Jednocześnie wspominałem Lipowiec Stary z końca lat czterdziestych, kiedy to gospodarstwo Pyziów było na górce a Grochowiczów na dołku.
Biłgorajczyk
Komentarze (0)