Naciski i polityczny kontekst
Od samego początku wokół tej sprawy narastały emocje i kontrowersje. 27 listopada 2024 roku Ściana Pamięci miejsce upamiętnienia ofiar Holokaustu w Biłgoraju, została zdewastowana. Na murze pojawiły się hasła antysemickie oraz symbole swastyki zestawionej z gwiazdą Dawida.
Po kilku tygodniach ciszy, w połowie stycznia, prezes Stowarzyszenia Singerowskiego, Artur Bara, wydał ostre oświadczenie, w którym zarzucił władzom miasta opieszałość w naprawie szkód i domagał się natychmiastowych działań. W emocjonalnym wpisie na Facebooku napisał: "Panie burmistrzu! Żądam (nie proszę) natychmiastowej reakcji. Do czasu wywiązania się z Pana obietnic zawieszamy wszelkie kontakty z przedstawicielami władz miasta".
Równolegle sprawę kilkukrotnie komentował ambasador Izraela w Polsce, wzywając do szybkiego i zdecydowanego działania organów ścigania. Nacisk ze strony środowisk żydowskich oraz dyplomacji sprawił, że sprawa stała się głośnym i drażliwym tematem już nie tylko lokalnym, ale i międzynarodowym.
Zatrzymanie Tomasza W.
16 stycznia, dzień po naszych publikacjach dotyczących oświadczenia Bary i całego sporu, (pomnik był nadal nieoczyszczony, ani niezabezpieczony i nadal widniały na nim nazistowskie symbole) policja poinformowała, że zatrzymała Tomasza W., który przyznał się do zniszczenia pomnika. Podejrzany to niekarany bezrobotny mechanik, rozwiedziony ojciec niepełnosprawnego dziecka, nad którym sprawuje opiekę.
Od przyznania do wycofania
Z akt sprawy wynika, że już podczas pierwszego przesłuchania W. przyznał się do winy, twierdząc, że działał na polecenie znajomego, którego nazwiska obawia się ujawnić. Złożył też wniosek o dobrowolne poddanie się karze – grzywnę w wysokości 200 stawek dziennych i obowiązek naprawienia szkody.
Jednak później zmienił stanowisko, nie przyznał się i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. W rozmowie z "Nową Gazetą Biłgorajską" twierdzi, że wcześniejsze wyjaśnienia zostały na nim wymuszone.
- 16 stycznia około 6:30 policja niezapowiedzianie przyszła do mojego domu. Mieszkam sam z niepełnosprawnym synem. Tego dnia wręczyli mi wezwanie na komendę w charakterze świadka. Dokonali przeszukania, zabrali buty, bluzę i puszkę farby. Ja byłem sam w domu z niepełnosprawnym, chorym synem. Zabrali mnie na komendę, po kilku godzinach podpisałem wszystko, co chcieli, bo chciałem, wracać do syna. Ja nic nie zrobiłem, nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Jestem ofiarą, a nie sprawcą... - mówi Tomasz W.
O komentarz i informacje w sprawie przebiegu przesłuchania poprosiliśmy biłgorajską policję, jednak do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Od świadka do podejrzanego
Co doprowadziło policję do Tomasza W. i dlaczego funkcjonariusze przyszli do jego domu?Z akt sprawy wynika, że zgłaszający sprawę zniszczenia pomnika, Artur Bara, prezes Stowarzyszenia, do którego należy pomnik, wyraził przypuszczenie, że to Łukasz Borowiec (wyraził zgodę na publikację nazwiska) może być sprawcą. Policja, sprawdzając ten trop, doszła do Tomasza W., który jest znajomym Borowca i feralnej nocy kontaktował się telefonicznie z Łukaszem Borowcem.
Policja pojawiła się w domu Tomasza W. 16 stycznia około 6:30 z wezwaniem na komisariat w charakterze świadka na ten sam dzień na godzinę 8:45. Podczas wizyty funkcjonariusze zabezpieczyli znalezione u W. ubrania, puszkę farby i jego telefon. Tomasz W. pojechał z policjantami na komendę. Tam przyznał się i usłyszał zarzuty.
Ekspertyza kryminalistyczna niczego nie potwierdziła
Wyniki ekspertyzy kryminalistycznej przeprowadzonej w teku śledztwa wykazały, że farba zabezpieczona na miejscu zdarzenia nie odpowiada tej znalezionej u podejrzanego, a na jego ubraniach nie stwierdzono śladów farby. (....)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.