Czemu nie? W sierpniowych, ogórkowych mediach nic nie powinno zadziwić, może wystąpić wiele niedorzeczności, więc i ta – o olimpiadzie w Tarnogrodzie – może ujść płazem. A ta niedorzeczność nie jest tak całkiem bez kozery, ma oparcie w maleńkiej rzeczywistości. Wszak Tarnogród ma swoje zalety, to stary gród, powstał w 1567 r., 11 lat wcześniej od Biłgoraja i trzynaście lat od Zamościa. Miał słynną, choć niechlubną, antysaską targowicę w 1715 r, był wiele razy niszczony przez najazdy wrogów i epidemie, ale zawsze podnosił się z biedy i ruiny, bo jak sądzę, sprzyjały mu szlaki handlowe i liczne rzemiosła, które mieszkańcy Tarnogrodu wykonywali w sposób mistrzowski. A olimpiada?
A to najważniejsze dla tytułu felietonu; Tarnogród ma olimpijskie ambicje, moim zdaniem, już od roku 1966, kiedy to powstał ludowy klub sportowy OLIMPIAKOS, jakby chcąc przypomnieć się starożytnej Grecji, że tu w Tarnogrodzie mieszkańcy chcą kontynuować szlachetne tradycje greckich herosów, mimo że brakuje tu w okolicy góry ze szczytem Olimp, miejsca, gdzie mają siedzibę bogowie, rządcy świata i życia każdego z osobna. Taki temat z olimpiadą w Tarnogrodzie może urosnąć do głośnej sensacji i mało tego – może wielu zachęcić, by tą sławą się cieszyć w wymiarze czysto rozrywkowym. To niech uzyska społeczną aprobatę z włodarzami miasta włącznie.Można więc założyć, choć to groteska, że Tarnogród ma szansę w ubieganiu się o przyznanie kolejnej olimpiady po Rio de Janeiro w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale ma, bo ma już LKS Olimpiakos i to przez okrągłe lecia – równe pół wieku. Olimpiakos to, jak na nasze zwyczaje w nazewnictwie robi wrażenie, jest dość osobliwe i egzotyczne, bo, jak wiemy, prawdziwy gigant sportowy – Olympiakos Pireus znajduje się na południu Grecji i tworzy wielomilionową aglomerację grecką, największy port pod względem przeładunków morskich, co zważywszy i porównawszy z 4,5-tysięczną aglomeracją tarnogrodzką z czterema raczej wiejskimi przedmieściami oraz wielkość i rangę miasta czyni takie porównanie zabawne i fantazyjne i niebywale kontrastowo. A ponadto takie porównanie to prowokacja organizmu do... kichnięcia, co jest ponoć zdrową reakcją na zewnętrzne bodźce. To czysta fizjologiczna przypadłość połączona w tym przypadku, tak mniemam, z "dorosłą dziecinadą"! A to może już niejednego rozweselić i wielu też zdumieć. Trzeba schylić głowę w dowód uznania dla autorów pomysłu nazwy Olimpiakos w Tarnogrodzie, gdyż powszechne nazwy okolicznych klubów nie mają takich wymownych i sympatycznych skojarzeń, np. Victoria, Orion, Relaks, Piast, Tanew. Są one według mnie napuszone, sztuczne i wyizolowane z okalającego krajobrazu, jak np. Tanew płynąca aż cztery km od Majdanu Starego. Proszę tu o malutką refleksję na ten temat. O wiele łatwiejsze byłoby kibicowanie klubom mających nazwę pospolitą i kojarzącą się z czymś rodzimym i rubasznym poczuciem humoru. Tak nazywają się wielkie kluby piłkarskie w Wielkiej Brytanii. Są tam "Sroki", "Koguty", "Czerwone Diabły" czy przysłowiowe nietoperze. A u nas, na poziomie rozgrywek gminnych i powiatowych większość nazw to patos z górnej półki zamiast np. "Sęki" Aleksandrów czy "Konary" Majdan Stary lub jakieś inne odziomki, lub gwarowo ordziomki. To nie jest wymądrzanie się, to jest tylko inne spojrzenie na nazwy naszych biłgorajskich klubów.
Ale wracam ponownie do Tarnogrodu, gdyż łączą mnie z tym miastem sympatyczne wspomnienia, jako że w latach szkoły średniej, tj. pod koniec lat 50. ubiegłego wieku, miałem tam oddanych i to z wzajemnością wielu kolegów i koleżanek. A łączyły nas wspólne zainteresowania: piłka nożna i zabawy taneczne w dopiero co oddanym do użytku (1956) imponującym i nowoczesnym, jak na tamte czasy, Wiejskim Domu Kultury, który obecnie nosi nazwę TOK – Tarnogrodzki Ośrodek Kultury. To miejsce ogólnopolskich przeglądów teatrów wiejskich. To obecnie stolica takich teatrów, to duma tarnogrodzian i autora. Szczególnie mile wspominam odpusty w Tarnogrodzie, kiedy to miałem specjalne zaproszenie od kolegów, by po uroczystej sumie i jakże uroczystym obiedzie u kol. Jurka Strepa zagrać później mecz z drugą Ładą Biłgoraj na jakże ówcześnie prymitywnym boisku obok targowiska. A ja, będąc już zawodnikiem Łady, musiałem mieć zgodę, aby zagrać przeciwko swoim. Pamiętam: wygraliśmy z Ładą 4:2, by wieczorem w nagrodę zatańczyć z co zalotniejszymi koleżankami. To mocno utkwiło mi w pamięci, a pochwalę się jeszcze tym, że alkoholu było wtedy jak na lekarstwo, bo nie każdego było stać na piwo. A teraz Tarnogród oprócz tego ma olimpijski Olimpiakos. Biłgorajczyk, [email protected]
Komentarze (0)