Jest wielce prawdopodobnym, że chodzi tu raczej o jego zażartą walkę z hetmanem wielkim koronnym Janem Zamoyskim, który po objęciu starostwa krzeszowskiego w 1588 roku i założeniu swej Ordynacji Zamojskiej w 1589 roku, najzwyczajniej zaczął go nękać oraz pozbawiać powoli kolejnych majątków wokół łabędziego grodu. (Chciał nawet przejąć jakoś całą włość biłgorajską w podobny sposób, lecz spotkał się z otwartą walką Adama Gorajskiego o te dobra, zgodnie z dewizą rodową – Złamiesz, lecz nie ugniesz! – popartą przez okoliczną szlachtę). Symbolika figury łabędzia mówi nam właśnie o tym męstwie, obok uosobienia wspaniałości czy czystości duszy, jak i o pewnym majestacie. Co więcej, wskazuje również na przezorność przy budowie grodu, a nawet na brak strachu przed śmiercią (walką) albo na pomyślne żeglowanie. Znana powszechnie wierność pary łabędziej stała się w dodatku symbolem miłości małżeńskiej, co wiąże się z pewną historią, dobrze znaną Gorajskiemu, z wątkiem podróży morskiej, a konkretnie do Danii. Odniesienie figury biłgorajskiego łabędzia do tego państwa skandynawskiego ma nawet głęboki sens, ponieważ dotyczy dziejów pięknej, aczkolwiek niespełnionej do końca miłości oraz wierności po grób posła polskiego w Sztokholmie Jana Baptysty Tęczyńskiego, wojewody bełskiego, a także starosty lubelskiego, zaręczonego z Cecylią, siostrą króla szwedzkiego Eryka XIII Wazy, spokrewnionego właśnie z... Adamem Gorajskim. Ów człowiek na 15 lat przed powstaniem Biłgoraja dosłownie rzucił wyzwanie własnemu losowi i, nie zważając na niebezpieczeństwa, udał się w trakcie wojny na Bałtyku po swoją ukochaną, wbrew polskiemu królowi, który w międzyczasie sprzymierzył się z Danią przeciw Szwecji. Podczas podróży musiał walczyć nie tylko z morzem, lecz także z własnymi słabościami, którym się nie poddał nawet wtedy, gdy dostał się do niewoli duńskiej. Do końca wierzył, że odmieni swój los i spełni obietnicę daną narzeczonej. Złamała go dopiero nagła śmierć w 1563 roku, prawdopodobnie z powodu zarazy. Jak słynną był on postacią, może świadczyć fakt, iż sam Zamoyski po zakupieniu Kraśnika (w 1604), tuż przed swoim zgonem, wystawił mu w jednym z tamtejszych kościołów przepiękny późnorenesansowy nagrobek, który przetrwał do naszych czasów. A uczynił to prawie 42 lata po jego śmierci. Dlaczego więc nie miałby go uczcić na zawsze tuż po 1578 także Adam Gorajski, który był krewnym Jana Baptysty (przez swą stryjeczną prapraprababkę Annę). Co więcej, w tej niebezpiecznej wyprawie morskiej po narzeczoną w orszaku młodego wojewody brał udział jeszcze bliższy jego krewniak – Erazm Czuryło, wywodzący się w prostej linii z rodu Gorajskich, zmarły w 1578 roku.
Piotr Flor
Komentarze (0)