– Mając na uwadze dobro naszej parafii, zwracamy się z serdeczną prośbą do Księdza Biskupa o pomoc w rozwiązaniu najbardziej istotnych tylko problemów – napisali członkowie parafii Majdan Stary w liście do biskupa na początku sierpnia br. – Od ponad dwudziestu lat parafia nie ma prawdziwego gospodarza, dlatego wiele rzeczy zostało zaniedbanych i nawarstwiło się wiele problemów. W przypadku naszej parafii jest to tym bardziej przykre, ponieważ nie należy ona do parafii ubogich, a wręcz przeciwnie – jest postrzegana jako zamożna – piszą dalej wierni.
W liście skierowanym do biskupa Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej Mariana Rojka piszą o wielu sprawach, m.in. o utraconym zaufaniu do Rady Parafialnej, która zebrane z tak zwanej "tacy inwestycyjnej" środki wydaje w sposób nie do końca przemyślany i często wbrew opiniom wielu parafian. Zarzucają także, że ostatnie wybory Rady Parafialnej nie były rzetelnie przeprowadzone, a kandydatów wskazał sam proboszcz. – W naszym odczuciu brakuje współdziałania i jedności, a proboszcz stał się po części zakładnikiem rady, którą sam wybrał. Więc nie wypada mu protestować czy spierać się, ponieważ ta rada gwarantuje mu pozostanie w parafii. Proboszcz unikał przeprowadzenia rzetelnych wyborów, ponieważ wprowadzenie do rady ludzi niezależnych, bardziej zdecydowanych, powodowałoby większe ryzyko jego odwołania – czytamy dalej. Oprócz tego parafinie poinformowali księdza biskupa o innych problemach. Wspomnieli, że od lat w drewnianym kościele zniszczona podłoga przykryta jest gumoleum, które złączone jest zwykłą taśmą klejącą. Nie wygląda to zbyt estetycznie, a odwiedzających ten zabytkowy kościół wprawia wprost w osłupienie. Oprócz tego gumoleum jest łatwopalne, a takich materiałów w świątyni nie można stosować. Skarżący zarzucali, że od lat nie były remontowane schody główne do kościoła, budynek plebanii czy przeciekający dach. Niezrozumiałe dla autorów listu było także zatrudnienie przez proboszcza gospodyni wraz z zakwaterowaniem na plebanii, chociaż jej dom rodzinny znajduje się w odległości zaledwie kilku kilometrów. Według autorów listu wygórowane jest także wynagrodzenie gosposi, które ponoć wynosi 2 500 zł miesięcznie. Rozbieżności w postrzeganiu potrzeb parafii nawarstwiały się przez kilka lat, ale swoistym "punktem zapalnym" był zamiar budowy ogrodzenia kościoła. Pisaliśmy o tym w artykule "Czy tylko ja tak myślę?" w kwietniu tego roku. Miało ono być wykonane z granitu i byłoby za drogie. – Rozpoczęcie budowy ogrodzenia kościoła przez Radę Parafialną odbyło się bez konsultacji z parafianami i konserwatorem zabytków. Konserwator zabytków w Zamościu po przeprowadzeniu kontroli zatrzymał budowę ogrodzenia, uznając materiały i styl za niedopuszczalny. Materiał, z którego radni chcieli zbudować płot (a był to granit) nijak nie pasuje do bryły drewnianego kościoła. Koszt ogrodzenia też nie był do zaakceptowania, zwłaszcza w kontekście innych, o wiele pilniejszych inwestycji – dodają parafianie.O komentarz do listu poprosiliśmy rzecznika kurii. – Ksiądz biskup rozstrzyga te sprawy pomiędzy księdzem proboszczem a parafinami, bez pomocy mediów. Nie wszystkie da się od razu załatwić, nieraz potrzeba dużo czasu, nieraz dużo cierpliwości. Nieraz pozostają one nie do końca rozstrzygnięte. To są ludzkie, życiowe sprawy każdej wspólnoty – uspokaja rzecznik kurii ks. kan. dr Michał Maciołek. – W każdej parafii są różne opcje, patrzenia i różne rozumienia. Czasem są one sensowne, a czasem nie. Biskup rozstrzyga te problemy, zważając na dobro całej wspólnoty, spotykając się z proboszczem, z przedstawicielami parafii czy rady duszpastersko-ekonomicznej. Tak to się dzieje – odpowiada zapytany o sposoby rozwiązywania podobnych problemów. Pytany o zaległe remonty i kwestie finansowe z tym związane wyjaśnia, że kuria nie ingeruje we wszystkie bieżące wydatki. – Pewne sprawy należą do kompetencji księdza proboszcza i to on konsultuje je z Radą Parafialną. Nie potrzeba do tego biskupa ani kurii – dodaje rzecznik biskupa Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej. Ks. kan. dr Michał Maciołek nadmienia, że różne trudności zawsze były i będą. – Od początku, od kiedy Kościół istnieje, pewne trudne sprawy zawsze były. Tam, gdzie są ludzie, tam są różne opcje i są różne sposoby patrzenia. W skali diecezjalnej przypadków, kiedy dochodzi do jakichś nieporozumień czy konfliktów, jest bardzo mało – dodaje. – Jeśli państwo (media – przyp. red.) nie będziecie w tym przeszkadzać i zbytnio rozgłaszać pewnych rzeczy, to ludzie w parafiach sobie poradzą – podsumowuje. Trzeba mieć nadzieję, że problemy majdańskiej parafii wkrótce zostaną dostrzeżone i chociaż po części rozwiązane, że nie sprawdzą się gorzkie słowa autorów listu, którzy twierdzą: "ksiądz przyszedł do nas na emeryturę i w taki stan wprowadził parafię" oraz twierdzenie, że parafianie uciekają od sztampy i monotonii na Msze do innych kościołów. Bo chociaż i parafia, i kościół jest dość wiekowy, to w ludziach jest duża energia i chęć dbania o wspólną wiarę, kościół i o wspólne dobra materialne.
Komentarze (0)