26-letni Krzysztof N. pochodził z Podkarpacia, do pracy w biłgorajskim banku dojeżdżał. Pracował w zespole do spraw bankowości osobistej. Jego zadaniem na co dzień było doradzanie klientom, aby ich transakcje były jak najbardziej korzystne. Okazało się, że pracownik największe korzyści czerpał dla siebie. Prokuratura Rejonowa oskarżyła go o działanie na szkodę klientów.
Sprawa wyszła na jaw w połowie minionego roku. Klienta banku zaniepokoiło, że z jego konta w dziwny sposób znikają pieniądze. Do władz banku wpłynęła skarga. Zaczęło się wewnętrzne "śledztwo". W jego wyniku okazało się, że jeden z pracowników "dorabia się" na pieniądzach klientów. Poszkodowanych było więcej.
W sierpniu minionego roku przedstawiciele oddziału banku złożyli do Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. W toku śledztwa okazało się, że poszkodowanych jest 16 osób. Mężczyznę oskarżono o kradzież. Łącznie przywłaszczył niemal 120 tys. zł, w kwotach od 8 do 80 tys. zł. Poza tym usłyszał jedenaście zarzutów dotyczących usiłowania kradzieży pieniędzy.
Jak to mu się udawało? Nieuczciwy pracownik miał dostęp do kont klientów. Fałszując podpisy klientów, a następnie tworząc fikcyjne lokaty, przelewał pieniądze na własny rachunek.
Mężczyźnie grozi do 5 lat pozbawienia wolności. W Prokuraturze złożył obszerne wyjaśnienia. Przyznał się do winy.
Poszkodowani klienci odzyskali swoje pieniądze. Natomiast mężczyzna nie tylko poniesie konsekwencje karne. Stracił również pracę. Został zwolniony na podstawie art. 52 kodeksu pracy.
Komentarze (0)