– Zwracam się z prośbą o zainteresowanie się środkiem ochrony roślin o nazwie Command. Jest to środek chemiczny stosowany przez rolników uprawiających tytoń do zwalczania chwastów – tak pisze mieszkanka Potoka Górnego, która podkreśla silną lotność tego środka. Mimo stosowania go w czasie dobrej pogody rozprzestrzenia się on na wszystkie pola uprawne. – Zdarza się, że oprysk stosowany jest w czasie silnego wiatru, robi on wtedy bardzo duże szkody w naszym środowisku – zauważa.
Czytelniczkę najbardziej martwi fakt, że usychają drzewa owocowe w sadach, drzewa przydrożne są białe, i co najgorsze, zdaniem kobiety, maliny w całej miejscowości też są białe. – Proszę sobie wyobrazić, co trafia na skup, a potem na nasze stoły – zaznacza. Co więcej, jak pisze mieszkanka Potoka, oprysk wywołuje choroby u dzieci. – U nas dzieci najczęściej chorują w miesiącach maj, czerwiec – wylicza, powołując się na dane z miejscowego ośrodka zdrowia. – Znajduję też na podwórzu martwe pszczoły i ostatnio kilka trzmieli. Jeżeli te owady nie przeżyją, to jak długo będziemy żyli my? – pyta w liście autorka. Kobieta opisuje, że w tej chwili, jadąc przez Potok Górny, można "podziwiać" krajobraz w kolorze białym.
Autorka listu podkreśla, że napisała go po to, aby nagłośnić sprawę, a tym samym władne instytucje podjęły odpowiednie kroki w celu wycofania tego środka ze sprzedaży i zakazania używania go w rolnictwie.
O tym, że uprawa malin i tytoniu nie idzie w parze, pisaliśmy już w zeszłym roku. Jeden z mieszkańców gminy Łukowa zgłosił się wtedy do nas z tym samym problemem. – Malina jest rośliną delikatną. Niedaleko mojej uprawy jest plantacja tytoniu. Niestety, kiedy sąsiad opryskał swój tytoń środkiem tzw. Command, moja plantacja na tym ucierpiała. Zniosło oprysk, a malina pożółkła i zbrązowiała – opowiadał plantator, który dodawał, że krzaki maliny po prostu zostały spalone.
Wówczas z problemem plantatora malin zgłosiliśmy się do Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa Oddział w Biłgoraju. Problemem okazuje się być nierozwaga rolników, którzy dokonują oprysków. – W takich przypadkach przyjedziemy i wykonamy kontrolę, którą przewiduje prawo. Jeśli osoba nie będzie miała wymaganych dokumentów i stosownych uprawnień, może dostać mandat za to i takowe mandaty wystawiamy – informował nas Marian Szkup, kierownik oddziału, dodając, że chodzi o grzywnę w postaci mandatu karnego nawet do 500 zł. – Rolnik wykonujący zabiegi powinien posiadać stosowne przeszkolenie, takie szkolenia prowadzą firmy szkoleniowe – mówił kierownik, który nadmienił, że najbardziej znana firma na terenie powiatu to Ośrodek Doradztwa Rolniczego. – Po takim szkoleniu osoba, która je przeszła, dostaje stosowne zaświadczenie i to zaświadczenie jest ważne przez pięć lat. Po pięciu latach trzeba powtórnie przechodzić takie szkolenie – mówił, wyjaśniając, że na szkoleniu rolnik jest informowany, jak należy wykonywać zabieg, w jaki sposób go wykonać, żeby nie spowodować strat. – Osoba, która wykonuje ten zabieg, ponosi odpowiedzialność za to, jak to robi – podkreślił.
Pytaliśmy także o to, czy do instytucji wpływa dużo tego typu zgłoszeń. – Dosyć dużo. Oczywiście osoby, które nie posiadają stosownych dokumentów, czy źle wykonają zabieg i to się potwierdzi w dokumentach, dostają mandaty – wyjaśniał kierownik Szkup. Mówił, że szkody można zrobić wszędzie i na każdej uprawie. Jest to kwestia tego, kto i jaki środek zastosuje. – Nie można sobie dowolnych środków stosować na dowolną uprawę. Środek posiada dokładną etykietę i instrukcję stosowania. Rolnik powinien się zapoznać z informacją umieszczoną na środku, przeczytać całą etykietę, tam zaznaczone są szczegóły i ewentualne przeciwwskazania – dodał.
Jeśli już Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa odwiedzi rolnika, to oceni szkody na polu, zechce też sprawdzić opryskiwacz i ewidencję zabiegów. – Opryskiwacz, którym się wykonuje zabieg, powinien mieć badanie techniczne i to badanie jest ważne trzy lata. Przy nowych opryskiwaczach jest to ważne pięć lat. Jak jest nowy opryskiwacz, trzeba udokumentować fakturą zakupu – tłumaczył Marian Szkup. – Właściciel gospodarstwa powinien posiadać ewidencję zabiegów i w ewidencji są informacje, jakim środkiem się stosuje, na jakiej powierzchni, przyczynę zastopowania, data. Tam wszelkie informacje są i my to sprawdzamy na podstawie zapisów, czy wszystko jest w porządku – wyjaśniał.
W sprawie kontrowersyjnego oprysku napisaliśmy do Inspekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Komentarze (0)