To była niesamowita okazja dla seniorów i chorych, aby odmłodzić się i poczuć się zdrowiej w czasie dopiero co zakończonych Światowych Dni Młodzieży. A dawał temu jakże przekonywający przykład sam Papież Franciszek. Jego kondycja była tylko do pozazdroszczenia. On nie tylko imponował intelektem młodym uczestnikom, ale – widać to było na migawkach filmowych – nadawał tak szybkie tempo swoim krokom, że cała świta łącznie z jego przybocznymi kardynałami nie mogła nadążyć. A szczególnie, co wzbudzało nawet ochotę do uśmiechu, gospodarz – kardynał Stanisław Dziwisz, który za wszelką cenę próbował doganiać "rozpędzonego" Papieża. Tak bywało przed wejściem do Pałacu Arcybiskupów w Krakowie, gdzie, chcąc nie chcąc, wszyscy tam obecni czuli się "zobligowani"" do trzymania się blisko Papieża, a to, jak się okazywało, nie było takie łatwe. I pomyśleć: ten Papież kończy 17 grudnia 80 lat, a w przeszłości miał usunięte jedno płuco i do tego jeszcze na tych krakowskich Dniach Młodzieży nie miał chwili wytchnienia, bo wszyscy młodzi uczestnicy, w chwilach wolnych, chcieli go jeszcze widzieć wielokrotnie i to w późnych godzinach wieczornych w oknie wspomnianego Pałacu. A jak umiał on wtedy krótko i skutecznie przemówić do młodych i to prostymi słowami, nie używając ani patosu, ani podniesionego głosu. To wybitna cecha charakteru, to był naoczny dowód na jego charyzmę i autorytet. Imponowało mi to szczególnie, bo on jest starszy ode mnie o pięć i pół roku, i jeszcze pracuje na pełnych obrotach, chcąc jeszcze dokonać istotnych zmian w naszym Kościele katolickim, a to nie jest łatwe. Wiemy o tym, jak ciężko mu przeforsowywać jego pomysły i z jak z dużym dystansem spotyka się, nawet w Polsce, choćby w sprawie przyjmowania uchodźców – imigrantów i to z krajów arabskich czy też w kwestii pomocy rozwodnikom chcących korzystać z sakramentów świętych. To tylko wycinek jego dążeń, a przecież jest jeszcze cała sfera spraw doczesnych, daje swoim przykładem wskazówki, szczególnie wiernym konsekrowanym, jak należy żyć i postępować. A więc skromnie i z miłosierdziem, i to w stosunku do wszystkich ludzi, także do ludzi innej wiary i do ludzi inaczej myślących, w tym i do przeciwników, którzy w Polsce, jak wiadomo, też są. Według mnie było to wyraźnie adresowane do Polaków i do rządzących, aby nie izolowali się i aby przebaczali winy innym w imię wspólnego zgodnego życia. W imię przyszłości. A przypomnienie jakże pożytecznej roli polskich biskupów (z kardynałem Kominkiem), którzy równo pół wieku temu wystąpili do biskupów niemieckich z prośbą o obopólne przebaczenie, narażając się tym ówczesnym władzom PRL. A papież Franciszek nawołuje obecnych biskupów, aby postąpili podobnie z hierarchami cerkwi moskiewskiej i całego prawosławia. Wszakże pamiętamy, że pierwszy krok został już zrobiony dwa lata temu i teraz jest czas na kolejny, tym razem skutkujący poprawą trwałych relacji między Polską a Rosją. Papież to widzi, a nasi decydenci tego nie dostrzegają i nawet to, moim zdaniem, lekceważą. Po wizycie Papieża Franciszka odżyła jednak nadzieja, że coś pod tym względem zmieni się na korzyść. Ten Papież, mimo że przyjechał na spotkanie z młodzieżą ze 180 krajów świata, to jednak znalazł czas aby pomodlić się, będąc opartym o szubienicę, za pomordowanych w Auschwitz-Birkenau i to bez słowa, w milczeniu, jakby było brak słów do wyrażenia tego ogromu nieszczęścia. Jakby tu wtedy nie było Boga. Tak zapytał poprzednik Papieża Franciszka – Papież Benedykt XVI, który będąc w tymże Auschwitz 28 maja 2008 r. pytał .bez odpowiedzi, gdzie był Bóg? A papież Franciszek po 8 latach odpowiedział na to pytanie w Auschwitz "w kategoriach ludzkich nie ma na to odpowiedzi", pozostawiając resztę w milczeniu.
Dla mnie są to niewyobrażalne treści, skoro na to samo pytanie tak odpowiedzieli papieże. Jestem pod wrażeniem tego, bo Papież Benedykt XVI wtedy tak mówił do honorowych gości, wśród których była moja osoba, jako wyróżniona zaproszeniem za cztery obeliski wzniesione w Gliwicach, a poświęcone podobnej gehennie więźniów przebywających w tych oświęcimskich podobozach. Jako ówczesny wiceprezes śląskiego TOnM miałem znaczny udział w powstaniu tych obelisków. A pamiętam też, jak zupełnie inaczej modlił się tu nasz papież Jan Paweł II w 1979 r., na którym to spotkaniu też byłem. Była m.in. Msza św w Birkenau z udziałem pół miliona ludzi wśród resztek ruin baraków i smutnie wystających z nich kominów ponad mrowiem głów ludzkich. A Papież z odwagą i należną powagą mówił do wszystkich bez wahań. To wszystko odżyło teraz w mojej pamięci, bo poczułem się młodszy, patrząc na Papieża Franciszka
Komentarze (0)