Horyzont wypełnia wielka mapa Europy z 1815 r. Co może odbywać się w takiej scenerii? Odbędzie się tu lekcja polskiego, której udzieli szwajcarskiej panience siedemdziesięcioletni starzec trzymający w dłoniach tamborek i igłę do haftowania. Lekcja polskiego przemieni się w lekcję Polski.
Dramat Anny Bojarskiej "Lekcja polskiego" to utwór, którego akcja dzieje się pod koniec życia Tadeusza Kościuszki w szwajcarskiej Solurze. Naczelnik uznawany w kraju za zmarłego – wszak bohaterom nie wypada dożywać później starości – rozmawia o Polsce, o sobie i swoim życiu z kilkunastoletnią Emilią Zeltner. To zdarzenie musi wywołać gwałtowną wymianę zdań: Emilia nie rozumie, ale jest ciekawa polskich obyczajów, historii. Głównie z tego powodu, że żyje w czystej, spokojnej – aż do znudzenia – Szwajcarii i romantyczne uniesienia uciemiężonych Polaków są dla niej niezrozumiałe. Mama mówi: "inne gospodynie mają po kątach myszy i pająki, a ja mam Polskę". Ową Polską – zewsząd wyzierającą – jest zafascynowana.
Mimo że to istotnie jest jak gdyby lekcja polskiej historii i polskiej postawy wobec historii, to jednak spektakl w reżyserii i głównej roli Kościuszki Zdzisława Wardejna oraz w roli Emilki debiutującej Natalii Matuszek przy udziale przyjaciół Kościuszki: księżnej Lubomirskiej – Alicji Jachiewicz i gen. Paszkowskiego – Stefana Szmidta ma doskonałą dramaturgię, przykuwa naszą uwagę, wzrusza no i dokształca. Tego nigdy za wiele.
Metamorfoza Emilii Zeltner, która z dziewczynki przeradza się w kobietę, w dodatku zakochaną kobietę, jest doskonała i wzruszająca.
Zdzisław Wardejn w roli Kościuszki po raz kolejny daje lekcję doskonałego aktorstwa.
Partnerujący głównym bohaterom w mniejszych rolach Alicja Jachiewicz i Stefan Szmidt wspaniale zarysowanymi postaciami tworzą ten mistrzowski kwartet.
"Lekcja polskiego" jest także dramatem o życiu po życiu. O bohaterze narodowym na emeryturze. O bohaterze na emigracji. Co może robić taki bohater? Walczyć z dolegliwościami starości, prostować plotki o swoim życiu, usprawiedliwiać błędy, śledzić losy szalonej Europy? Kościuszko siedzi na fotelu, choruje, wyszywa, wspomina chwile piękne i wielkie, ale także i te, o których chciałby zapomnieć.
Kościuszko – stary zmęczony człowiek z igłą do haftu w ręku, broni swoich posunięć, swojej taktyki. Nie udało się, ale myślałem dobrze. Emilia próbuje go ocenić i zrozumieć – a my również po dwóch stuleciach zadajemy sobie pytanie: jak postąpić powinien? Co by było gdyby...?
Sztuka najbardziej wzruszająca jest w partiach osobistych. A piękne role całej czwórki aktorów są grane z wdziękiem, lekkością i często poczuciem humoru. Delikatny flirt pomiędzy umierającym Kościuszką a inteligentną szwajcarską panną na wydaniu nie jest nieprawdopodobny. Łączy ich potrzeba zrozumienia otaczającego ich świata (potrzeba emocji) i europejskich wartości.
Przerwy między aktami z powodu koniecznych zmian w dekoracji wypełniają sceny pantomimiczne przy znakomitej muzyce autorstwa samego Kościuszki (walc i polonez) i w pięknym wykonaniu klawesynowym prof. Władysława Kłosiewicza i kwartetu "Prima Vista". Spektakl będzie prezentowany na biłgorajskiej scenie BCK 2 maja br. o godz. 20.00 z okazji święta Konstytucji 3 Maja.
Sztukę tę oglądałem 10 lat temu w Nadrzeczu z nieżyjącym już świetnym aktorem krakowskim – Kazimierzem Borowcem w roli Kościuszki, w reżyserii Zdzisława Wardejna również grającego w tej sztuce teatralnej. Kilka dni temu zachwyciliśmy się przedpremierowym wykonaniem "Lekcji polskiego", na którą serdecznie zapraszam miłośników teatru naszego miasta. "Patrz, Kościuszko, na nas z nieba" – tym zawołaniem kończę ten artykuł, wspominając, jak widzowie długo oklaskują aktorów nie tylko za chwilę wzruszeń, ale i za budzącą głęboką refleksję "Lekcji historii" i naszych europejskich aspiracji.
Kazimierz Szubiak
Komentarze (0)