Sebastian Chyl: – Jest Pan jednym z najdłużej pracujących w jednym klubie szkoleniowców na Zamojszczyźnie. Ponad dekada spędzona bez przerwy w jednym klubie to rzadkość.
Krzysztof Pardo: – Fakt. Od lipca 2005 roku pracuję w Orle Tereszpol. Poza funkcją trenera seniorów przez ten czas powierzano mi różne zespoły młodzieżowe. Był nawet rok, w którym pracowałem aż z trzema grupami.
– Od stycznia 2016 roku funkcję trenera seniorów Orła łączy Pan ze stanowiskiem szkoleniowca najstarszej grupy juniorskiej w Biłgoraju. Czy trudno to pogodzić?
– Z czasem się o tym przekonam. Na chwilę obecną wszystko wygląda tak, jak powinno. Z dwoma zespołami będę pracował zapewne tylko do czerwca. Później prawdopodobnie skoncentruję się tylko na budowaniu zaplecza juniorskiego w Ładzie. Wiele na to wskazuję, że zrezygnuję z prowadzenia seniorów Orła. Jestem przekonany, że taki rozbrat na pewno wpłynie pozytywnie na obie strony po tylu latach wspólnej pracy. W Tereszpolu, jeśli nadarzyłaby się okazja, chciałbym ewentualnie móc pracować z grupą obecnych 11- i 12-latków, którzy wyglądają bardzo perspektywicznie.
– Paweł Zarzeczny napisał w swojej książce, że nic tak nie ukształtuje charakteru szkoleniowca jak praca w klasie A czy B.
– Wydaje mi się, że w takich niskich ligach trener ma naprawdę sporo wyzwań i obowiązków. Nie od dziś wiadomo, że są to ligi czysto amatorskie. Czasami niełatwo zebrać zawodników w trakcie tygodnia na chociażby jeden trening. Wtedy sporo zależy od umiejętności trenera, który musi swój zespół jakoś zachęcić do pracy. Uważam, że przez te wszystkie lata udało mi się docierać do moich podopiecznych. Nigdy nie zdarzyło nam się oddać meczu walkowerem. Nawet wtedy, gdy w "okręgówce" mieliśmy bardzo trudny czas, zawsze stawialiśmy się w komplecie na boisku.
– Drużyna z Tereszpola słynie z tego, że grają w niej niemal sami wychowankowie.
– Tak. Od wielu lat w Orle grają tylko i wyłącznie miejscowi chłopcy. Myślę, że również nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Nasi młodzi zawodnicy w ubiegłym sezonie wygrali ligę juniorską. Dwa lata temu zajęli drugie miejsce w halowym Memoriale Stanisława Wójcika, a Łukasz Szawara z powodzeniem występuje w Ładzie. Ciągle o nas słychać – co nas cieszy – z tej mocno pozytywnej strony.
– Czy przez te lata spotkał Pan w Orle zawodnika, który miał wielkie możliwości, a jego kariera nie ułożyła się tak jak powinna?
– Bez wątpienia jest nim Michał Róg. W ubiegłym roku był jeszcze juniorem, ale warto wspomnieć, że zaczął grać w zespole seniorów, jak tylko skończył 16 lat. Dwa lata temu ówczesny trener juniorów starszych Łady Marcin Mura chciał go sprowadzić do Biłgoraja. Zarówno ja, jak i działacze Orła, nie robili jakichkolwiek przeszkód Michałowi, a wręcz go namawiali do spróbowania swoich sił na wyższym poziomie. Niestety, on sam wolał pozostać w Tereszpolu. Wspomnę tylko, że jest to cały czas aktywny zawodnik Orła, ale jego kariera na pewno w tym okresie mocno przystopowała.
– Co bardziej Panu odpowiada: praca z młodzieżą czy seniorami?
– Na pewno – jeśli miałbym pracować w Biłgoraju z juniorami – widzę sens długofalowej wizji rozwoju. Jest to największy klub w okolicy mający wielu kibiców i dysponujący świetnymi obiektami. Cały czas mogę liczyć na obecność na treningach 16, 17 zawodników, a to jest dla mnie bardzo istotne. Jestem typem człowieka, który lubi sobie coś zaplanować i systematycznie to realizować. Praca w Biłgoraju daje mi takie możliwości. Dlatego mając do wyboru w przyszłości ewentualną posadę w którymś z klubów z niższej ligi i pracę w Ładzie, to pozostanę przy tej drugiej opcji.
– Jaki zespół zastał Pan w Biłgoraju?
– Na pewno młody i perspektywiczny. Widać, że to, co wypracował z nim trener Ireneusz Zarczuk, nie poszło na marne. Chciałbym również podziękować prezesowi Dariuszowi Bednarzowi za stworzenie nam naprawdę dogodnych warunków pracy.
– Mało kto wie, że blisko 50% kadry stanowią gracze spoza Biłgoraja.
– Dokładnie tak jest. Mamy zawodników z wielu miejscowości, od Korytkowa po Aleksandrów, a nawet z powiatu niżańskiego. To pokazuje, że zdolni piłkarze z okolic chcą się rozwijać na boiskach I ligi wojewódzkiej juniorów starszych.
– Czy zawodnicy nie mają trudności z dojazdami na treningi?
– Chłopcy starają się, jak tylko mogą. Wszyscy kształcą się na terenie Biłgoraja, więc czasem po prostu dłużej zostają po zajęciach w mieście. Niektórzy spośród moich podopiecznych mają już ukończone 18 lat, więc posiadają prawo jazdy, a także dostęp do samochodu. Fajnie, że wspólnie starają się organizować i razem dojeżdżać na treningi. A że dla chcącego nic trudnego, pokazywali wielokrotnie piłkarze mieszkający blisko Biłgoraja, którzy przybywali na treningi rowerami.
– Dla wielu z nich będą to debiutanckie występy na takich obiektach jak w Łęcznej, Lublinie czy Świdniku. Widać stres?
– Absolutnie nie. Wyczuwam pozytywną energię w tym zespole! Stworzona została fajna drużyna, która bardzo dobrze dogaduje się między sobą. Każdy z zawodników jest zdeterminowany, by jak najlepiej reprezentować Ładę w tych rozgrywkach.
– Jak ocenia Pan piłkarskie możliwości swoich podopiecznych?
– Na dobrą sprawę nie znam dobrze tej ligi. Poza Tomasovią Tomaszów Lubelski i Górnikiem Łęczna nie widziałem żadnego zespołu w akcji. Cieszy mnie to, że większość chłopców u nas to roczniki 1998 i 1999. Dzięki temu w Ładzie będzie można wystawiać ich do gry w zespole juniorów jeszcze co najmniej przez rok. Mam nadzieję, że doświadczenie zdobyte w tej rundzie zaprocentuje w przyszłości.
– Wszystko, co zaplanował Pan w okresie przygotowawczym, zostało zrealizowane?
– Wydaje mi się, że tak. Nie przykładałem dużej uwagi do wyników sparingów, gdyż bardzo eksperymentowałem w ustawieniu i częstotliwości zmian. Obecnie mam w kadrze 21 zawodników, którzy na pewno w rundzie wiosennej dadzą z siebie wszystko.
Komentarze (0)