Galeria fotografii (10 zdjęć)
[gallery size="full" bgs_gallery_type="slider" ids="555676,555675,555674,555673,555672,555667,555668,555670,555669,555671"]
W związku z prowadzoną w 2020 r. rewitalizacją Rynku Biłgorajskiego wytypowało w tym celu przede wszystkim „polskie sklepy” (chrześcijańskie), przylegające bezpośrednio do Placu Wolności, tj. znajdujące się naprzeciw Magistratu (Urzędu Miasta), aby je uchronić od pośpiesznych i nieodwracalnych decyzji modernizacyjnych. Przy tej okazji wskazało także dwa inne, równie ważne budynki, tzn. kamienicę przy ul. Wandy Wasilewskiej-Wacek, niegdyś siedzibę i więzienie Gestapo, zwaną potocznie od funkcjonującego w niej sklepu „Iskierką” oraz drewniany dom przy ul. 3 Maja, będący prawie stuletnią placówką Oddziału Rejonowego Polskiego Czerwonego Krzyża.
Wszyscy mamy świadomość, iż takich obiektów jest w Biłgoraju znacznie więcej – mówi prezes. Nikt też o nich nie zapomniał, bo na nie przyjdzie wkrótce kolej. Ale od czegoś trzeba było zacząć ten żmudny proces, a terminy goniły, zwłaszcza związane z pracami końcowymi, prowadzonymi w centrum. Poza tym inicjatywa zgłaszania następnych zabytków do rejestru jest zasadniczo progresywna i w wielu przypadkach ograniczają ją nie tyle same przepisy, czy procedury, co upływający szybko czas i związane z nim zagrożenie bezpowrotnej utraty ocalałych dotąd dóbr kultury, których oczywiście jest już znacznie mniej, niż chociażby 50 lat temu. Wspomniane na początku budowle stanowią zaś niezwykle cenne dziedzictwo Biłgoraja, ponieważ jako jedne z nielicznych przetrwały lata wojny oraz niemieckiej okupacji, kiedy to zniszczeniu uległo prawie całe miasto, bo co najmniej w 75 procentach, wraz ze swoją historyczną pierwotną zabudową, a potem jeszcze kilkudziesięcioletni okres powojenny, w którym stare budynki po prostu rozbierano, zastępując je nowymi. (Tak przepadły bez reszty m.in. murowane sukiennice biłgorajskie, powstałe w II poł. XIX w., widoczne na zdjęciach lub kartach pocztowych z początku XX stulecia, a także późniejszych).
Wymienione budynki, które stanowią obecnie własność miasta, czy też prywatną, znakomicie „wkomponowały się” w tkankę dawnego oraz współczesnego Biłgoraja i nie wyobrażamy sobie dzisiaj życia bez nich. Ale zanim przedstawimy krótkie historie tych obiektów, musimy się zapoznać z problematyką dotyczącą ochrony konserwatorskiej. Po pierwsze „zabytkiem nazywamy nieruchomość lub rzecz ruchomą, a nawet ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową”. Warto nadmienić, iż uznanie owej wartości historycznej w rozumieniu art. 3 pkt 1 ustawy o ochronie zabytków nie sprowadza się wcale do „dawności”. Pojęcie świadectwa minionej epoki bądź zdarzenia może dotyczyć bowiem także obiektów, które nie pochodzą z czasów odległych. (Dotyczy to w szczególności obiektów techniki). Jeśli mówimy o „naszym podwórku” został już sporządzony Spis zabytków znajdujących się w Gminnej Ewidencji Zabytków Miasta Biłgoraj, zawierający m.in. dwa miejscowe kościoły (tj. Wniebowzięcia NMP i św. Marii Magdaleny), a z nimi tutejsze cmentarze – stary zwany „Lapidarium” (z 1797), nowy leżący naprzeciw (z 1874), następnie w Puszczy Solskiej (z 1840) oraz Żydowski na Piaskach (z pocz. XIX w.), wraz z ich cennymi bramami, ponadto Dworek Modrzewiowy, Zagrodę Sitarską, park pałacowy w Rożnówce (z 1820), klasztor, dzwonnicę i kaplicę św. M. Magdaleny (z XVIII i XIX w.), czy też drewniany spichlerz z otoczeniem (z poł. XIX wieku). Stanowią one niezaprzeczalne i wielowiekowe dobro wspólne, które należy chronić. A co z innymi budynkami lub rzeczami, o „mniejszej” wartości historycznej? Stąd zapewne powstała dodatkowa lista Zabytków nieruchomych wyznaczonych przez Burmistrza Miasta Biłgoraj, w porozumieniu z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, która ma obejmować ochroną właśnie wspomnianą kamienicę „Iskierkę”, a także sklepy miejskie chrześcijańskie (z lat 1925-1927) oraz betonowy most na Białej Ładzie (z lat 1930-1934), pobliską murowaną kapliczkę (z 1917) i dom mieszkalny (z 1932), stojący w sąsiedztwie Urzędu Gminy, nadto krzyż „Gloria Victis” przy ul. Czerwonego Krzyża (oryginalny był z końca XIX w.) albo pomnik ku czci generała Jana Henryka Dąbrowskiego (z 1820 roku), najstarszy w Polsce, przeniesiony po ostatniej wojnie z parku dworskiego, etc.
Brakowało w niej tylko niemal stuletniego budynku, a zarazem siedziby tutejszego PCK i… czegoś jeszcze. A mianowicie dawnych koszar po Kozakach Dońskich, stacjonujących w Biłgoraju na przełomie XIX i XX w., które podobnie do wielu naszych skromnych zabytków, są również zagrożone, ponieważ teren, na którym je wzniesiono, przeszedł kilka lat temu w ręce prywatne. Poza tym nie wymieniono w niej także rozpadającego się grobu Leona Malhomme, potomka spolonizowanej rodziny francuskiej, rodem z Metz nad Mozelą, służącej wiernie nie tylko samej Ordynacji Zamojskiej, lecz także zniewolonej Rzeczypospolitej, zarówno podczas dwóch największych zrywów narodowych, jak też pracą u podstaw w swych majątkach, rozsianych wokół Biłgoraja. Dlatego BTR skierowało w tej sprawie wniosek do burmistrza, gdyż to on wyznacza zabytki, które trafiają na listę wojewódzkiego konserwatora, po konsultacjach z różnymi stowarzyszeniami i instytucjami. Sprawa koszar jeszcze nie ruszyła z miejsca, ale wspomniane wcześniej budynki mogą niedługo znaleźć się w stosownym wykazie. Lecz taki rejestr zabytków, obok działań przewidzianych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, to taka forma ochrony konserwatorskiej, która rządzi się własnymi prawami. Zamiar prowadzenia prac remontowych, czy budowlanych przy obiekcie wpisanym do niego, umieszczanie na nim tablic, urządzeń technicznych albo reklam i napisów, a nawet zmiana przeznaczenia lub sposobu korzystania z niego podlega obowiązkowi zgłoszenia przez właściciela, w celu uzyskania pozwolenia na powyższe.
Należy przy tym pamiętać, iż zgoda konserwatora nie zwalnia w ogóle od starań o zezwolenie na budowę w przypadkach określonych przepisami prawa budowlanego. Ponadto może on wydać zalecenia, określające dokładnie sposób wykonywania prac, a także zakres dopuszczalnych zmian, jakie mogą być wprowadzone w takim zabytku. Co więcej, właściciel obiektu wpisanego do rejestru ma również obowiązek zawiadomienia konserwatora o zagrożeniu, czy uszkodzeniu chronionej nieruchomości. Powyższe obowiązki właściciela zabytku lub jego posiadacza obciążają go z mocy prawa, zaś opieka nad nim polega na użytkowaniu w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości oraz utrzymanie w jak najlepszym stanie.
Jednak do rejestru zabytków wpisuje się z urzędu nieruchomość lub rzecz ruchomą nie tylko na podstawie decyzji wydanej przez wojewódzkiego konserwatora zabytków, lecz także na wniosek samego jej posiadacza, czy nawet tylko gruntu, na którym się ona znajduje, bo daje to mu możliwość ubiegania się o środki publiczne na konieczną konserwację. Wniosek wpisania jakiegoś obiektu do rejestru zabytków mają prawo zgłaszać również stowarzyszenia i organizacje społeczne, których jednym z zadań statutowych jest ochrona dziedzictwa kulturowego. To uczyniło Biłgorajskie Towarzystwo Regionalne, mające statut zatwierdzony przez Sąd Rejonowy Lublin-Wschód, z siedzibą w Świdniku. Jego intencją nie było zatem utrudnianie komukolwiek życia i przyczynianie się do obciążeń finansowych, czy kłopotów ze strony konserwatora, w przypadku późniejszej modernizacji jego własności. Chodziło o ocalenie cennych budowli. Bez zdecydowanej akcji nie da się bowiem uratować żadnego zabytku. A mamy właśnie obowiązek pielęgnowania naszej wspólnej historii i tradycji. Poza tym przed wydaniem takiej decyzji organ prowadzący postępowanie, w trakcie którego weryfikuje dokumentację dotyczącą danej nieruchomości, (tj. gromadzi materiały na jej temat, prowadzi badania oraz zbiera opinie), ma obowiązek zawiadomić wszystkie strony postępowania o wszczęciu sprawy i umożliwić im uczestnictwo na każdym jej etapie. I co najważniejsze, tę decyzję można jeszcze zaskarżyć, jeśli zajdzie taka potrzeba.
prezes BTR Piotr Flor
Poniżej krótkie szkice dziejów wybranych budynków, zgłoszonych przez BTR do burmistrza w celu objęcia ich ochroną:
Budynek siedziby PCK przy ul. 3 Maja 79. Początki tej budowli sięgają 1929 roku, kiedy to nowy Zarząd Oddziału Powiatowego (obecnie Rejonowego) PCK w Biłgoraju podjął decyzję o wybudowaniu własnej Przychodni. Z pomocą Komitetu Budowy Ośrodka Zdrowia rozpoczął prace nad nim od wydzierżawienia placu pocerkiewnego o powierzchni 2165 m2 przy ul. 3 Maja, należącego wtedy do Okręgowej Dyrekcji Robót Publicznych w Lublinie na okres 36 lat, z możliwością przedłużania tej dzierżawy lub nabycia go na własność. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu starościny Jadwigi Szałowskiej, pełniącej od 18 lutego wspomnianego roku obowiązki prezesa biłgorajskiego stowarzyszenia czerwonokrzyskiego, a także jej męża Tadeusza, członka powyższego komitetu, ponadto przewodniczącego Komisji Rewizyjnej i przyszłego wiceprezesa miejscowej organizacji humanitarnej – ówczesnego starosty powiatu, budowa ta ruszyła jeszcze w 1929. Roboty przy drewnianym budynku posuwały się tak szybko, że jego poświęcenie było możliwe już we wrześniu następnego roku. Nowo wzniesiony dom parterowy o wymiarach: 14 m długości i 10 m szerokości, z występem długim na 4 metry i szerokim na 3, pokryty blachą ocynkowaną, posiadał 5 pomieszczeń (sal), kuchnię oraz kilka ubikacji i był tak zaprojektowany, by w razie wybuchu wojny, mógł posłużyć jako 25 łóżkowy szpital dla potrzeb wojska polskiego. (Dla porównania Szpital Powiatowy w Biłgoraju posiadał w tym czasie tylko 34 łóżka). Po zakończeniu budowy Ośrodka Zdrowia przeniesiono do niego Stację Opieki nad Matką i Dzieckiem z ul. Nadstawnej oraz uruchomiono przychodnie: przeciwgruźliczą, przeciwjagliczną, a z czasem jeszcze Poradnię Małżeńską. Dodatkowo w 1936 udostępniono kuchnię tegoż budynku dla Powiatowego Obywatelskiego Komitetu Zimowej Pomocy Bezrobotnym, aby tu wydawać dla nich i ich dzieci gorące posiłki. Ponadto stanowił on od początku siedzibę tutejszego Oddziału Rejonowego i to nieprzerwanie aż do czasów współczesnych, mimo przekazania owej budowli Zarządowi Głównemu PCK w Warszawie (w 1932) na własność. Podczas działań wojennych we wrześniu 1939 roku jej wyposażenie uległo zniszczeniu. Do powstania tej placówki przyczynili się nie tylko ludzie należący do organizacji czerwonokrzyskiej, lecz także ofiarne społeczeństwo ziemi biłgorajskiej z Administracją Ordynacji Zamojskiej włącznie. Oprócz jej wsparcia materialnego w formie budulca o wartości 6000 zł, pomagały w tym przedsięwzięciu jeszcze takie instytucje, jak Magistrat, Sejmik i miejscowe gminy, a część funduszy na tę budowę pochodziła z zasobów Towarzystwa Przeciwgruźliczego, zlikwidowanego akurat w tym okresie. Po II wojnie siedziba PCK została rozbudowana, przy czym nadal głównym materiałem budowlanym było drewno. W 1950 trafił do niej używany aparat rentgenowski, jako dar armii amerykańskiej dla Biłgoraja, służący odtąd do badań narządów wewnętrznych pacjentów przez kilkanaście lat, chociaż rok później wszystkie Ośrodki Zdrowia i Stacje Pogotowia PCK przejęło państwo. To tutaj w międzyczasie odbywał się stacjonarny pobór krwi, jednak dopiero w 2002 roku zmodernizowano ją w tym kierunku. Wcześniej otwarto w tym samym budynku świetlicę dla osób samotnych (w 1991), a także wynajęto część pomieszczeń dla Stowarzyszenia Kombatantów i Osób Represjonowanych Ziemi Biłgorajskiej (w 1994). Pięć lat później, (tj. w 1999) z pomocą Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie oraz lokalnego MOPS uruchomiono w nim jadłodajnię dla ubogich ,,Samarytanka”, zaś w 2011 roku, w celu aktywizacji osób starszych, został tu utworzony Klub Seniora PCK. Ostatni remont tego obiektu przeprowadzono w 2018 roku, dzięki czemu powstała nowa świetlica dla nich, funkcjonującą nadal. Jak można zauważyć budynek ten od niemal stu lat służy miejscowej społeczności i jest dostosowywany, w miarę możliwości Oddziału Rejonowego, do jej aktualnych potrzeb. (Opr. Piotr Flor).
Budynki sklepów polskich przed Ratuszem Biłgorajskim. Te dwie budowle, powstałe w latach 1925-1927 w celu ograniczenia monopolu żydowskiego w handlu miejskim stanowią obecnie niezwykle cenne dziedzictwo miasta, ponieważ jako jedne z nielicznych przetrwały lata II wojny światowej, jak również kilkudziesięcioletni okres powojenny, w którym stare budynki rozbierano, zastępując je nowymi. Wspomniane obiekty, które w dużej części stanowią własność miasta, wynajęte chrześcijańskim prywatnym przedsiębiorcom, już od lat 30. ubiegłego wieku znakomicie „wkomponowały się” w tkankę dawnego oraz współczesnego Biłgoraja. Tym samym mają już około 90. lat. Od początku funkcjonowały jako „sklepy polskie”, pełniąc aż do tej pory podobną działalność usługową. Poprzez fakt, że obydwa wspomniane obiekty są parterowe i nie przesłaniają budynku Urzędu Miasta, niejako go jeszcze uzupełniając, stanowią dzisiaj nawiązanie do historii naszego grodu, podkreślające dodatkowo nie tylko administracyjny, lecz także handlowy charakter Rynku, czyli dzisiejszego Placu Wolności. Budynki te, nie objęte ochroną, mogą zmienić łatwo swój wygląd zewnętrzny, jak i nawet przestać istnieć. Problemem byłoby także to, gdyby chociażby jeden z nich zmienił nagle swą obecną formę architektoniczną. Z pewnością byłaby to niepowetowana strata dla samego miasta i jego bogatej historii. Ich kształt, charakterystyczny dla okresu międzywojennego, jest niezwykle ciekawy oraz warty utrwalenia, tym bardziej, że w Biłgoraju zachowało się niewiele obiektów, które mogłyby być wpisane do rejestru zabytków. (Opr. Dorota Skakuj).
Budynek prywatny u zbiegu ulic T. Kościuszki i W. Wasilewskiej-Wacek. Według relacji nieżyjących już członków mojej rodziny w latach 80. XIX w. dom ten został przebudowany z parterowego na piętrowy. Powodem wspomnianej rozbudowy były plany powiększenia rodziny. W części parterowej budynku od strony dzisiejszej ulicy Kościuszki znajdował się sklep kolonialny, prowadzony przez mojego prapradziadka Michała Makarca, a następnie jego syna, również Michała, który miał dziewięcioro dzieci. Bardzo prawdopodobne jest również to, iż od 1928 roku w domu pradziadka funkcjonował zakład fotograficzny, którego właścicielką była moja babka Leokadia Makarcówna, po mężu Bielak. Zachowały się bowiem zdjęcia sygnowane pieczęcią tegoż właśnie zakładu. Niektórzy członkowie mojej rodziny wspominali jeszcze o istniejącej małej piekarni na zapleczu domu. Pani Kwiecińska w jednym z artykułów o historii miasta w Gazecie Samorządowej Tanew wspominała, że okresie zaborów w budynku tym było ponadto kasyno dla oficerów rosyjskiego garnizonu, stacjonującego w Biłgoraju. Niestety nie potwierdzają tego członkowie mojej rodziny. Mój pradziadek Michał Makarzec był właścicielem niniejszego domu do pierwszych lat II wojny światowej. We wrześniu 1939 roku w czasie pożaru miasta ów budynek spłonął. Część towaru ze sklepu także się spaliła, a część została rozkradziona, tylko niewielką ilość udało się uratować. Dlatego, zgodnie z tym co powtarzała moja babcia, załamał się i zrezygnował z odbudowy kamienicy. Sprzedał go jako ruinę Państwu Trzcińskim, którzy go odbudowali w czasie wojny, możliwe nawet, że według planów remontu, które zachowały się w archiwach naszej rodziny. Dokumenty te, podpisane przez burmistrza miasta E. Golińskiego, potwierdzają zgodność wykonanego projektu ze stanem faktycznym w dniu 4 grudnia 1940 roku. Rodzina Trzcińskich, wedle relacji córki pani Gabrieli Gorzandt, wspomagała ukrywających się w ich zabudowaniach gospodarczych Żydów. Kiedy Niemcy dowiedzieli się o tym, aresztowali w lutym 1942 roku Wisławę i Pawła Trzcińskich, i po wielodniowych torturach zamordowali to małżeństwo (dokładnie 2 marca 1942 roku). Dom u zbiegu ulic Frampolskiej i Kościuszki został wtedy przejęty przez nich oraz przebudowany na więzienie i siedzibę Gestapo. Przy tym budynku na zgliszczach domów utworzyli także obóz przejściowy. Do lipca 1944 roku kojarzył się on mieszkańcom miasta z miejscem katowni i cierpienia niewinnej ludności. To tutaj rozegrały się również tragiczne chwile życia żołnierza AK Wandy Wasilewskiej ps. „Wacek”, która pod wpływem okrutnych tortur wyskoczyła przez okno z I piętra, a następnie zmarła. Podczas opuszczania Biłgoraja Niemcy podpalili wspomniany budynek, próbując zatrzeć ślady swoich zbrodni. Po wojnie pani Gabriela Trzcińska, po mężu Gorzandt sprzedała go jako ruinę rodzinie Państwa Ardylewskich, którzy jak się później dowiedziałem, odbudowali ten dom, po wcześniejszych konsultacjach z ówczesnym proboszczem parafii pw. Św. Trójcy ks. Czesławem Koziołkiewiczem. (Opr. Andrzej Czacharowski).
Zebrał i przygotował Piotr Flor
Komentarze (0)