Informacje biłgorajskiePrzez lata pani Kazimiera z Zamchu (gm. Obsza) ciężko pracowała na gospodarstwie, dbając o dom, dzieci i wnuki. Wierzyła, że rodzina zawsze będzie dla niej wsparciem. Jednak z biegiem czasu atmosfera w domu zaczęła się psuć, a konflikty doprowadziły na salę sądową. Wyrok wydał biłgorajski sąd, który nakazał zwaśnionym stronom... współdzielenie kuchni i łazienki. Pani Kazimiera jest zdruzgotana i obawia się o własne bezpieczeństwo.
- Całe życie mieszkaliśmy razem: ja, mąż, moi rodzice i synowie. Potem mąż zmarł. Syn ożenił się w 2000 roku. Przyszła synowa i staraliśmy się żyć tak, jak Bóg przykazuje. Nie kłóciliśmy się. Syn chorował i mało pracował w polu. Przez pewien czas trzy pokolenia mieszkały w tym domu razem. Przeważnie my obie, ja i synowa, robiłyśmy wszystko, a i młodszy syn też pomagał, gdy jeszcze tutaj mieszkał - zaczyna swoją smutną historię pani Kazimiera.
Spór o kuchnię znalazł finał w sądzie. Syn pozwał matkę
Rodzina pani Kazimiery mieszka w Zamchu w gminie Obsza i utrzymuje się głównie z rolnictwa. Przez lata trzy pokolenia żyły zgodnie w piętrowym domu "na jednej kuchni".
Ale kilka lat temu to właśnie ta właśnie kuchnia stała się powodem ogromnego konfliktu, który swój finał znalazł w sądzie.
Syn pani Kazimiery, który mieszka w tym samym domu, pozwał matkę. Sąd Rejonowy w Biłgoraju przyznał mu rację i nakazał skonfliktowanym stronom dzielić parter domu, który w akcie notarialnym został zapisany jako dożywotnia, nieodpłatna służebność dla pani Kazimiery, jej młodszego syna, który obecnie przebywa za granicą i nieżyjących już rodziców.
Trzypokoleniowa sielanka
Właścicielem domu i całego gospodarstwa jest starszy syn pani Kazimiery. Dom i ziemię przepisali mu dziadkowie - rodzice pani Kazimiery, gdy ten miał 18 lat.
- Rodzice w 1994 r. przepisali wszystko na starszego syna, bo takie to były czasy. Ja pracowałam, tak wydawało się najkorzystniej. Na małe kawałki gospodarstwa też nie chcieli dzielić. W tym akcie notarialnym jest zapisane, że ja, mama, tato i młodszy syn, miał wtedy osiem lat, mamy dożywotnią służebność parteru. I prawo do korzystania z połowy wszystkich budynków gospodarczych wraz z prawem do korzystania z podwórza oraz prawo do dożywotniego użytkowania fragmentu działki gruntu rolnego.
Pani Kazimiera zapewnia, że przez lata nie było konfliktów, a trzypokoleniowa rodzina żyła bardzo zgodnie. Starszy syn (właściciel domu) z rodziną na górze, a reszta rodziny zajmowała jeden pokój i kuchnię na dole.
- Dawniej razem z rodzicami robiliśmy zakupy. Tata szybko zmarł, po trzech latach od ślubu syna. Mama także pomagała w gospodarstwie - nawozy, ropa, światło, podatki, wszystko razem utrzymywaliśmy. Dokładałam się do wszystkiego. Synowa była dobra, nie narzekam. Zbierałam maliny, wtedy były drogie, po 10 złotych. Potem zamówili meblościankę za te pieniądze z malin do kuchni, a moje stare meble zostały wyrzucone - opowiada seniorka.
Wcześniej pani Kazimiera pracowała 16 lat w piekarni w GS-ie. Gdy straciła pracę, zostało jej już tylko rodzinne gospodarstwo. Opiekowała się też dziećmi swojego syna i synowej.
Poszło o zapalone światło
Z relacji pani Kazimiery wynika, że konflikt zaczął się cztery lata temu od kłótni za zbyt długo zapalone światło w kuchni, co nie spodobało się starszemu synowi, właścicielowi domu. Prąd miał zużywać młodszy brat, który przyjechał z zagranicy na urlop do matki. Później było coraz gorzej: awantury, interwencje policji, skargi. I w końcu syn i synowa wnieśli sprawę do sądu.
(....)
Co wydarzyło się w Zamchu? Jakie jest stanowisko strom w tej sprawie? Jaki wyrok wydał sąd? Więcej przeczytacie w aktualnym papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej. Nasz tygodnik dostępny w wybranych sklepach, punktach prasowych i na EPRASA.PL
Komentarze (0)