W Polsce obowiązuje takie prawo, że jeśli dziecko zameldowane w danej gminie podejmuje naukę w innej miejscowości, to samorząd musi za tę naukę płacić. Najczęściej są to o wiele większe koszty niż te, które gmina łożyłaby na dziecko u siebie. Niemniej jednak nikt nie może zmuszać rodziców do wyboru placówki dla ich dzieci. To właśnie oni decydują, gdzie ich dziecko ma się uczyć.
Temat został zasygnalizowany podczas jednej z sesji w Tarnogrodzie. Radni zapoznali się z informacją o roku szkolnym 2015/2016. Zastępca burmistrza Tomasz Rogala informował, że liczba dzieci sukcesywnie i systematycznie zmniejsza się na terenie gminy, w związku z tym kwestia subwencji oświatowej też się zmienia. Natomiast burmistrz Eugeniusz Stróż zaznaczył, że mimo wielu wydatków i różnych potrzeb miejscowy samorząd nie zapomina o szkołach. Dowodem na to jest chociażby remont kotłowni i centralnego ogrzewania w tarnogrodzkiej podstawówce, przeprowadzony w roku ubiegłym. Włodarz wspomniał też o tym, że w ostatnich latach powtarza się sytuacja, gdy mieszkańcy gminy zapisują swoje dzieci do przedszkoli w miejscowościach, do których dojeżdżają do pracy. W przypadku Tarnogrodu chodzi o 5 dzieci uczących się w Biłgoraju, 2 w Biszczy i jedno w Leżajsku. – Takie zjawisko jeszcze kilkanaście lat temu nie miało miejsca. Teraz się to zmienia. Dla gminy są to już spore wydatki – mówił włodarz, argumentując, że te dzieci mogłyby z powodzeniem chodzić do miejscowego przedszkola tym bardziej, że po zmianie lokalowej pomiędzy miejscowymi szkołami przedszkole i szkoła podstawowa zyskały nowe pomieszczenia.
Tarnogród jest gminą, gdzie taka sytuacja występuje w małej skali. Przykładem gminy, gdzie to zjawisko stało się już sporym problemem, jest Biszcza. Tam w roku szkolnym 2015/2016 aż 89 dzieci z gminy uczyło się w szkołach poza swoim terenem. Włodarze postanowili nawet otworzyć 10-godzinne przedszkole, aby takim sposobem zachęcić pracujących rodziców do posyłania swoich dzieci w miejscu ich zameldowania.
Komentarze (0)