Na przykład tajemnicza elektronika, która po zrozumieniu i opanowaniu wręcz cieszy i bawi swoją prostotą i pomysłowością, szczególnie dzieci. Mnie też ta prostota imponuje, np. programowanie nawigacji samochodowej, ale najpierw musiałem się mozolnie do tego przyłożyć, żeby, jak to się czasami mówi, złapać "byka za rogi". Bywa też często tak, że proste rozwiązania zdumiewają i skupiają na sobie większe zainteresowanie, a złożone pomysły nie trafiają tam, gdzie trzeba, i co więcej – one są pomijane w kontaktach, np. władzy samorządowej z lokalną społecznością. Dam przykład. Nasi włodarze miasta na ostatniej sesji Rady Miasta zaapelowali prostymi argumentami do rozsądku rodziców mających w tym roku 6-letnie dzieciaki i prosto to uzasadnili, posługując się przede wszystkim kwotami, ale nie tylko. Do tego trzeba było mieć zdrowy rozsądek i proste wyliczenie. A to wszystko z powodu zniesienie obowiązku kształcenia dzieciaków już od 6. roku życia. Moim zdaniem, wyrządzono w ten sposób krzywdę dzieciom nawet średnio zdolnym, nie mówiąc już o talentach. Wszak wiadomo, że obecnie większość dzieci nabywa zdolności wystarczające do rozpoczęcia nauki w szkole wcześniej, niż to było kiedyś. Teraz dzieci szybciej zaczynają logicznie myśleć, bo mają komputery, tablety czy smartfony, nie mówiąc już o standardowym telefonie komórkowym. To zauważono w zdecydowanej większości państw w Europie, a w Polsce odwrotnie. Wprowadza się rozpoczęcie nauki w szkole rok później. Całe szczęście, że ustawodawca wprowadził wyjątki i teraz każdy opiekun dziecka może indywidualnie, na własne życzenie, zgłosić do szkoły już 6-latka. Ale czy tak wszyscy postąpią? Raczej nie, bo oficjalna wykładnia zniechęca rodziców do tego. Na pewno tak zrobią tylko ci, którzy postąpią z duchem czasów i mają co najmniej średnio zdolne dzieci. Dla mnie jest to proste jak drut, mówiąc eufemistycznie. Cieszy więc mnie to, że wspomniani nasi włodarze zaapelowali do zainteresowanych rodziców, by skorzystali z tego wyjątku i w ten sposób wyszli naprzeciw dużym kosztom ponoszonym przez budżet miasta na zajęcia w przedszkolnej klasie zerowej. W Biłgoraju ten ponowny eksperyment z 7-latkami może kosztować w tym roku 3 mln zł, gdyby wszystkie dzieci w wieku 6 lat zrezygnowały ze szkoły. To wynika z prostego przeliczenia. Budżet miasta na ucznia otrzymuje od państwa subwencję rzędu 5 400 zł, a z tytułu przedszkolaka w zerówce tylko 1 300 zł, przy czym koszt całkowity rocznego pobytu w przedszkolu wynosi ok. 6 400 zł. Te różnice stanowią prawie 4% budżetu miasta i mogą powiększyć znacznie zadłużenie miasta. Biłgoraj jest tu tylko przykładem tego, co czeka całą Polskę. Skąd więc wzięły się takie dyskusyjne pomysły? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom.
Dam inny przykład na proste i pożytecznego działania. Picie alkoholu z uwzględnieniem nowych norm obyczajowych. Wiemy, że podaż alkoholi przewyższa popyt. Można go pić, ale jak? Nie tak jak kiedyś, ale z degustacją, umiarem i w małych dawkach, a z tym to już nie jest tak różowo, bo pijemy różnie, z kulturą i bez kultury. W każdym razie, picie alkoholu jest wszechobecne, pomijając nielicznych abstynentów. Moim zdaniem, nie można wszystkich ludzi spożywających alkohol traktować jako złoczyńców, bo, pomijając uzależnionych alkoholików, obecnie zmieniły się nawyki picia. To zasługa nowych czasów. Teraz konsumuje się alkohol może częściej, ale w mniejszych ilościach, a sam alkohol jest w mniejszych stężeniach i z uszlachetniającymi dodatkami. A jakie są nalewki? One stają się miarą zdolności producenta i jego rozległej wiedzy. Proszę zauważyć też, że zniknęły ze stołów duże kieliszki, a o szklankach słyszymy, jak używają ich tylko nasi sąsiedzi na Wschodzie. My pijemy już powszechnie kieliszkami wysmukłymi, często pięknie stylizowanymi i co zauważyć warto, mającymi wyraźną kreskę u góry, aby jej nie przekraczać przy napełnianiu. To niby drobiazgi, ale takimi prostymi sposobami spowodowano, że alkohol stał się "przyjazny" człowiekowi, acz spożywany często uzależnia i szkodzi. Powiększyła się także wiedza o rodzajach szkła używanego do konsumpcji alkoholi. Mamy więc rozłożyste na nóżce koniakówki, mamy na wysokich nóżkach i z płytkim dnem likierówki, mamy podobne, ale z pełniejszą górą do nalewek i aperitifów, mamy lampki kuliste na czerwone wina i walcowe do białego wina. Ponadto są wysokie i smukłe kielichy na wina musujące, a bardziej ozdobne do szampana, nie mówiąc już o "kuflach" do piwa. Tu poszczególne browary prześcigają się w stylistyce, aby jeszcze bardziej zadowolić piwoszy. A tych przybywa, np. autor ostatnio polubił piwo pszeniczne. Pycha!
Biłgorajczyk, [email protected]
Komentarze (0)