Kamil (imię zostało zmienione) na Mszę św. uczęszczał nieregularnie. Pomijał również inne sakramenty jak spowiedź czy komunia. Nie udzielał się również w parafii. Swój indeks prowadził mało starannie. Mimo to udało mu się przystąpić do sakramentu bierzmowania. Co innego jego koleżanka Zosia (imię zostało zmienione). Aktywnie uczestniczyła w życiu parafii. Na każdej niedzielnej Mszy św. przystępowała do komunii. Uczęszczała na Drogę krzyżową, Różaniec i Roraty. Te i inne informacje można znaleźć w indeksach bierzmowania młodzieży przystępującej w minionym roku szkolnym do sakramentu w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Tereszpolu. Indeksy te znajdowały się w koszu na śmieci.
Indeksy bierzmowania przyniósł do redakcji NOWej Czytelnik. – Jak można takie rzeczy wyrzucić na śmietnik. To indeksy uczniów, którzy przygotowywali się w tym roku do sakramentu bierzmowania w Tereszpolu. Są tam dane osobowe i inne informacje o uczniu – mówi mężczyzna. Dodaje, że zachowanie osoby, która to zrobiła, jest nieodpowiedzialne.
Czego ciekawego można dowiedzieć się z indeksów? Poza danymi osobowymi jak imię, nazwisko, adres zamieszkania i telefon jest w nich również dużo informacji o duchowości młodego człowieka. Jak często uczęszczał na Mszę św., jak często przystępował do spowiedzi i komunii świętej. Młodzież zaznaczała w nich również swoje uczestnictwo w Drodze krzyżowej, Roratach czy modlitwie różańcowej. Zaznaczany był również udział w innych formach życia parafialnego jak pielgrzymki czy rekolekcje. Obok każdego wpisanego uczestnictwa znajduje się data i podpis księdza. Dzienniczek taki pozwala na kontrolę postępów kandydata do bierzmowania w czasie jego przygotowania do przyjęcia sakramentu bierzmowania.
O to, jak to się stało, że indeksy trafiły na śmietnik, zapytaliśmy osoby przygotowujące młodzież do sakramentu bierzmowania. Jak mówi w rozmowie z NOWą Jerzy Strzałka, katecheta, wszystkie indeksy oddał księdzu wikariuszowi, który również przygotowywał młodzież do sakramentu. – Dzienniczki zbierał ksiądz, bo on był za to odpowiedzialny. Miał je przeliczyć i zwrócić młodzieży – mówi.
Dowiedzieliśmy się, że część indeksów trafiła do młodzieży. Jednak nie przekazał im ich miejscowy wikariusz, a policja. Powód? Zostały znalezione w koszu na śmieci.
Ks. Andrzej Kijek, wikariusz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Tereszpolu-Zaorendzie również przygotowywał młodzież do bierzmowania. To właśnie do niego trafiły indeksy. Jak znalazły się na śmietniku? – Ja nic nie wiem na ten temat. To trzeba z proboszczem rozmawiać. Ja nie jestem proboszczem – skomentował nasze pytanie. Z proboszczem jednak nie chcieliśmy rozmawiać, ponieważ to wikary miał indeksy. – Tak. Były u mnie. Ja te indeksy miałem. Teraz ich nie ma. Możliwe, że przez pomyłkę znalazły się w koszu – twierdzi ks. Mariusz Łoza, dodając, że nie przekazywał ich młodzieży. – Jeżeli znalazły się w koszu to przez pomyłkę. W inny sposób nie mogło to być. Młodzieży ich nie oddawałem – podkreślił.
Nie jest to odosobniony przypadek, gdy ważne dokumenty z danymi znajdują się na śmietniku. Kilka lat temu pisaliśmy o tym, że do śmietnika koło Urzędu Miasta wyrzucone zostały dokumenty z listami osób, które otrzymały mieszkania socjalne. Na dokumentach były naniesione odręcznie notatki, znajdował się też podpis burmistrza. W kraju do takich przypadków dochodzi notorycznie. W tym roku w Jeleniej Górze na śmietniku znaleziono wyroki sądowe, wyciągi bankowe i skany zdjęć. Setki faktur, PIT-ów i innych dokumentów z nazwiskami, adresami, telefonami i kwotami wypłat znaleźli strażnicy miejscy i policjanci w jednym z kontenerów na śmieci w Warszawie w 2015 roku.
W Polsce obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych, która mówi, że każdy ma prawo do ochrony dotyczących go danych osobowych. W rozumieniu ustawy za dane osobowe uważa się wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej osoby fizycznej, której tożsamość można określić przez powołanie się na numer identyfikacyjny albo określając jej cechy fizyczne, fizjologiczne, umysłowe, ekonomiczne, kulturowe lub społeczne.
Komentarze (0)