Podczas wypadku telefon upadł, a ona ze względu na odniesione obrażenia nie była w stanie sama wezwać kogokolwiek na pomoc. Czekała więc na moment, aż ktoś zobaczy jej zgnieciony samochód i jej pomoże.
– Nie pamiętam, jak to się stało, straciłam świadomość, ale gdy się ocknęłam, zdałam sobie sprawę, że sama nie wyjdę z auta. Telefon znajdował się na podłodze, a ja w żaden sposób nie mogłam po niego sięgnąć. Bolało mnie biodro i bardzo się bałam. Miałam nawet myśli, że samochód może w każdej chwili wybuchnąć. Nie wiedziałam, co jest uszkodzone. Było ciemno. Byłam bezradna, bezsilna, opanował mnie lęk i strach. Myślałam że już tam zostanę sama... bez pomocy. Zostało mi tylko czekanie... – wspomina poszkodowana kobieta.Do zdarzenia doszło w lesie na mało uczęszczanej trasie Biłgoraj – Edwardów. Na szczęście, po jakimś czasie pojawił się inny pojazd. Jechało nim małżeństwo z synem. – To oni wezwali pomoc, to oni mnie uspokajali. Skontaktowali się również z moimi bliskimi. Nie wiem, co by było, gdyby nie oni. Dzięki nim tak naprawdę przeżyłam. Nawet ich nie znam i nie wiem, kim są. Teraz jestem przykuta do łóżka, czeka mnie długie leżenie i rehabilitacja, ale naprawdę jestem im wdzięczna. Im oraz wszystkim służbom, strażakom, ratownikom medycznym, bo wszyscy z wielką empatią podeszli do mnie – dziękuje pani Ania. – Dzięki szybkiej i zgranej akcji służb ratunkowych i pomocy osób, które znalazły mnie w miejscu zdarzenia, żyję i mogę wracać do zdrowia. Dziękuję jeszcze raz z całego serca i życzę Wam dużo zdrowia – dodaje kobieta O zdarzeniu pisaliśmy już w artykule Uwięziona w aucie czekała na pomoc.
red.
Komentarze (0)