Do naszej Redakcji zadzwonił mężczyzna. Chciał podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat turobińskiej straży pożarnej. Przedstawił pewną sytuację, która miała miejsce tuż przed świętami Bożego Narodzenia. – W Turobinie wybuchł pożar. Paliła się sadza w kominie. Niedaleko mojego domu. Na pomoc wezwano straż pożarną. Ale zamiast wozem strażackim strażacy na miejsce przybiegli piechotą – opisuje mężczyzna, twierdząc, że nie obyło się bez ostrych komentarzy ze strony mieszkańców. – Świadkowie nie wierzyli własnym oczom. Chłopaki, przecież ich znamy, biegiem na plecy wrzucali sprzęt, który byli w stanie udźwignąć i do pożaru. Przecież to komedia była – przedstawia nasz Czytelnik. – Skarżyli się potem, że samochodu nie było w remizie i nie wiedzą, gdzie on był. Ponoć to już nie pierwszy taki przypadek. Słyszałem, że samochód strażacki bierze sobie wójt, kiedy chce i nikomu nic nie mówi. Przecież tak nie może być. A jak wybuchnie w miejscowości pożar, nie będzie samochodu, to co, znowu strażacy na piechotę mają biegać? Przecież to jest nie do pomyślenia – mówił mężczyzna, wyjaśniając, że pożar wybuchł około 300 m od remizy, więc strażacy mogli szybko przybiec i sprawnie interweniować. Zastanawia się, co by było, gdyby paliło się dużo dalej. – Proszę bardzo o interwencję. Nie dość, że strażacy muszą się męczyć, bo nie mają sprzętu, to ktoś naraża nasze bezpieczeństwo. To przechodzi ludzkie pojęcie – zwracał się o pomoc nasz Czytelnik.
Faktycznie, przed świętami Bożego Narodzenia w Turobinie doszło do pożaru sadzy w kominie. Potwierdza to st. kpt. Albert Kloc, oficer prasowy KP PSP w Biłgoraju. Do pożaru doszło dokładnie 20 grudnia o godz. 14.38 na ul. J. Dekerta. Rzecznik biłgorajskiej straży potwierdza także, że na miejsce zdarzenia strażacy z OSP Turobin przyszli na piechotę. Powodem był brak samochodu gaśniczego w remizie, a także kierowcy. W pożarze interweniowała także straż pożarna w Biłgoraja.
Sprawa okazała się na tyle poważna, że interwencję podjął też komendant biłgorajskiej straży pożarnej. – Sprawa została nam zasygnalizowana. Myślę, że w najbliższych dniach zostanie ona wyjaśniona – mówił w rozmowie z NOWą w ubiegłym tygodniu komendant powiatowy PSP w Biłgoraju bryg. Wiesław Krent. – Jest to sytuacja do rozstrzygnięcia, do rozpatrzenia. Obecnie chcemy poznać wszystkie szczegóły tej sprawy, po czym zostanie ona w jak najszybszym czasie rozstrzygnięta – zapewnia komendant.
Z prośbą o komentarz do opisanej wyżej sytuacji zwróciliśmy się także do turobińskiego urzędu. Tam usłyszeliśmy, że jednostka OSP w Turobinie posiada w swoim wyposażeniu zakupione ze środków budżetu gminy dwa sprawne samochody specjalistyczne. Są one utrzymywane z gminnych funduszy. Wszelkie wydatki związane z eksploatacją pojazdów, tj. zakup paliwa, przeglądy okresowe, remonty, leżą w gestii miejscowych włodarzy. – W dniu opisywanego zdarzenia należący do składu osobowego jednostki kierowca, etatowy pracownik Urzędu Gminy w Turobinie, brał udział w szkoleniu z zakresu doskonalenia techniki jazdy kierowców OSP. Z uwagi na okoliczność, iż przedmiotowe szkolenie prowadzone było przez Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Lublinie i uczestniczyło w nim trzech kierowców z jednostek OSP z terenu gminy Turobin, użycie samochodu jednostki OSP (przystosowanego do przewozu osób) było uzasadnione – informował nas zastępca wójta Józef Biziorek. Zastępca dodał także, że do chwili obecnej w jednostce OSP Turobin na wypadek niedyspozycji kierowcy nie ma wyznaczonego jego zastępcy, co należy do kompetencji Zarządu OSP w Turobinie.
Trzeba mieć nadzieję, że te nieporumienienia zostaną szybko wyjaśnione, przecież chodzi o wartości priorytetowe, konkretnie bezpieczeństwo mieszkańców.
Komentarze (0)