- Reklama -

- Reklama -

Weselmy się z wesel

- Reklama -

Temat wesel przyszedł mi do głowy po jakże pięknym weselu mojego krewnego, a miejscem był Zajazd na Rozdrożu w Soli. Ale nie tylko wtedy zbiera człowieka uciecha i chęć do wesołości. Inne wesela, niezwiązane z bliskim pokrewieństwem i kuzynostwem, też mogą cieszyć człowieka, o ile tylko tenże człowiek zauważa i docenia potrzebę, a nawet konieczność takich związków. Bez wesel nie ma w zasadzie normalności, choć spotyka się obecnie coraz liczniejszą grupę żyjącą w partnerstwie, bez wesel i ślubu, nawet bez cywilnego. Ja osobiście tego nie popieram i nie zachwalam, ale ze świadomością je toleruję. Pod tym względem jestem za tradycją. I tak też teraz obecna władza mówi jakby głośniej, i zachęca według mnie, by młodzi pobierali się zbytnio nie zwlekając i zakładali rodziny z tzw. przychówkiem. Przecież jest do tego zachęta, jest nagroda 500+ i jeszcze aprobata społeczna. Ponoć po rocznej próbie drgnęły już wskaźniki przyrostu demograficznego. A to powinno uciszyć malkontentów, którzy mieli wiele zastrzeżeń do takiego eksperymentu, po prostu nie wierzyli w sukces albo krakali, że budżet państwa tego nie wytrzyma. Ja uważam, że wytrzyma, jeśli tylko środki na ten cel będą pochodziły z dodatkowych źródeł, np. z uszczelnienia podatku VAT i ze skuteczniejszej działalności systemu fiskalnego. A tu mamy dobre wieści; ABW i CBŚ rozbiły kolejne szajki kombinatorów wyprowadzających z kasy państwa kilkusetmilionowe kwoty tego nieszczęsnego podatku od towarów i usług, czyli VAT. Zdaniem fachowców, trzeba gruntownie zmienić ustawę o tym podatku, ponieważ obecnie jest ona już mocno "podziurawiona" licznymi zmianami i aneksami. Moim zdaniem, powinno to być zadaniem nr 1 dla obecnego rządu, który jakoś inne problemy, natury bardziej politycznej, traktuje priorytetowo. To zwlekanie z reformą podatku VAT, i nie tylko tego, może drogo kosztować państwo, i może mieć wpływ na wspomniane zachęty dla młodych małżeństw. Póki co cieszmy się tym, co mamy. A więc… weselami, które tu na Ziemi Biłgorajskiej są niezwykle uroczyste i bogate. Tak się składa, że mam od czasu do czasu zaproszenie na takie wesela i widzę na własne oczy, z jakim rozmachem fetuje się te wydarzenia. Stoły uginają się od smakołyków, tańcom nie ma końca, a wszyscy bawią się do rana, popijając trunki, ale robią to z umiarem i małymi porcjami. Jednym słowem kultura polska, czyt. biłgorajska, kwitnie i cieszy oko, i duszę też. Z zazdrością można patrzeć, jak młodzież bawi się spontanicznie, na pełnym luzie, ale grzecznie, bez żadnych incydentów, których kiedyś, zaraz po wojnie, nie można było wyeliminować. Na wioskach były wtedy prawie powszechne, a bili się już od godzin rannych, kiedy to orszak z panem młodym nie mógł wjechać na podwórko panny młodej, bo trudno mu było dojść do ugody z tymi, co "trzymali" bramę wjazdową. A jako ciekawostkę opiszę pewien zwyczaj weselny na Górnym Śląsku. Tam na drodze orszaku weselnego do kościoła wystawiane są stołeczki, tzw. zydelki przykryte starannie wyprasowanym białym obrusikiem, by młodzi, przejeżdżając obok, pozostawiali po sobie ślad w postaci buteleczki z ognistą zawartością. A strażacy nawet stawiają samochód-cysternę, aby dać do zrozumienia, że jedna butelka to za mało.

U nas orszaki weselne tego nie robią, co nie znaczy, że tak nie będzie w przyszłości, bo to sympatyczne i gościnne, a obdarowani będą długo o tym pamiętać, życząc młodym jak najlepiej. Wspomnę jeszcze o jednym weselu, u Czubka na Rudzie, na którym byłem jako 14-letni chłopiec. Posadzono mnie, jako młokosa, na końcu ławy, daleko od centrum z młodymi, bo zwyczaj nakazywał, aby jak najbliżej środka sadowić starszych i bogatszych. I co? Do mnie już nie "dochodziła" wędlina i ciasto, bo zjadali ci, co siedzieli bliżej wspomnianego środka. Cieszyłem się jednak galaretą w dużej misce, która "dotarła" szczęśliwie do mnie na koniec ławy. Wspominam o tym z rozrzewnieniem, porównując dzisiejsze zwyczaje, choć trzeba też zauważyć, że są i tacy, którzy życzą sobie i mało gości, i mieć mały wydatek. Słowem – oszczędzają, by zamiast zbytku i luksusu urządzić sobie lepiej mieszkanie. Tak robią młodzi przeważnie w dużych miastach i ci, co uważają się, według mnie, za postępowych. Ja jednak wybrałbym nasze biłgorajskie zwyczaje weselne, bo są one i weselsze, i trafiają w nasze oczekiwania.  

toyota Yaris

Biłgorajczyk, naj-lawok@wp.pl

 

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.