- Reklama -

- Reklama -

- Reklama -

W Biłgoraju były kiedyś sukiennice! A w nich … bławatnicy (FOTO)

Zapewne mało kto wie, iż w Biłgoraju istniały kiedyś galerie handlowe. To właśnie w nich sprzedawano m.in. bławaty i to aż do… wybuchu II wojny światowej. Liczba wspomnianych sklepów tego typu była w naszym mieście nawet stosunkowo duża, a ich prowadzeniem zajmowali się przeważnie miejscowi Żydzi.

- Reklama -

Bławat w języku polskim oznaczał dawniej, najprościej mówiąc, kosztowne sukno, zwykle błękitne, wykonane z jedwabiu. Z tego względu tak też nazywano później każdą tkaninę jedwabną, zaś ludzi handlujących tym towarem, zgodnie z ich profesją – bławatnikami.

Jak zatem można się domyśleć, pierwotne gmachy, w których sprzedawano wszelkie utkane materiały, razem z innymi artykułami, nosiły nazwę związaną bezpośrednio z owymi produktami, czyli po prostu „sukiennicami”. Funkcjonowały one oczywiście w każdym mieście, lokowanym na prawie magdeburskim.

toyota Yaris

Stąd powstały również w Biłgoraju i to już pod koniec XVI w. Niestety te najstarsze, jeszcze drewniane, spłonęły razem z naszym Ratuszem, prawdopodobnie w następnym lub kolejnym stuleciu. Na szczęście w drugiej połowie XIX w., obok murowanego piętrowego budynku Szmula Eljaha Szwerdszarfa, (potentata drzewnego, dzierżawiącego okoliczne lasy ordynackie), wzniesionego w samym centrum miasta, w którym za jego zgodą ulokował się miejscowy Magistrat, zbudowano także nowe okazałe sukiennice z kamienia, chociaż niemieckie prawo lokacyjne już u nas nie obowiązywało (od 1791 roku).

Co istotne, stanowiły one, zgodnie z zamysłem, dwa równolegle ciągi zadaszonych pomieszczeń handlowych, rozmieszczone celowo naprzeciw siebie po obu stronach siedziby władz miejskich. (Zwykle uruchamiano wszędzie tylko jeden, ale o znacznej kubaturze, w Biłgoraju rzecz jasna zastosowano powyższe rozwiązanie w celu podwojenia liczby miejsc do sprzedaży).

Były one niewątpliwą ozdobą ówczesnego ośrodka nad Ładą, pomimo tego, iż należały wyłącznie do Żydów. Dlatego ich wizerunek, wraz z Ratuszem, Urzędem Pocztowym, Domem Batiuszki oraz widokiem na ul. Kościuszki, umieszczano odtąd na biłgorajskich kartach pocztowych.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Co ciekawe, jeden z tychże ciągów przetrwał szczęśliwie nawet późniejsze bombardowanie Biłgoraja, w przeciwieństwie do sąsiedniego Magistratu i swego bliźniaczego skrzydła, lecz pod koniec II wojny lub tuż po niej został pochopnie rozebrany. Być może chodziło tu o zatarcie cech wielokulturowości naszego miasteczka, w każdym bądź razie utraciliśmy wtedy na zawsze ów charakterystyczny budynek rynkowy.

W tym miejscu wypadałoby dodać, iż termin „sklep” wywodzi się również od czegoś pierwotnego, tj. od sklepionego pomieszczenia, ponieważ dawniej podobne obiekty znajdowały się najczęściej w piwnicach, bądź też w budynkach umyślnie tak budowanych. Interesująca jest tu jeszcze dalsza terminologia, pochodząca z poprzednich epok, tzn. „kontuar” (dziś lada), „subiekt” (ekspedient, ewentualnie sprzedawca) i najbardziej nam znany „kasjer”.

Najlepszym zobrazowaniem klimatu sklepu bławatnego sprzed lat będzie z pewnością niezwykły, często nawet zabawny, sposób obsługi klientów, zapamiętany tuż przed wybuchem II wojny. Oto jak wspominali go ówcześni nabywcy: „Moja mama potrzebowała jakiegoś specjalnego materiału, którego poszukiwała. Weszła do sklepu bławatnego i okazało się, że akurat tam go nie było. Więc chciała wyjść.

Wówczas żydowski właściciel powiedział do niej: Co znaczy nie ma! Nie ma, ale zaraz będzie. Pani siada, oto krzesełko. Pani dobrodziejka siedzi, chwilę zaczeka i już. Po czym przybył wkrótce z belą konkretnego materiału. Jak to zrobił? Po prostu poszedł do konkurenta, kupił u niego w cenie detalicznej cały zwój i odciął mamie tyle, ile jej było potrzeba, metr czy dwa. Chodziło bowiem o to, by nie wypuścić jej, bez zaspokojenia oczekiwań, choćby nawet takim kosztem”. (Takie podejście bardzo by się nam dzisiaj przydało).

Jeśli chodzi o biłgorajskie sklepy bławatne, na ich trop naprowadziła mnie stara fotografia wykonana w Biłgoraju przed ok. 95 laty. Niniejsze zdjęcie przedstawia tutejszy sklep z materiałami, co poświadcza nawet podpis. Lecz niestety nie wiemy, o który dokładnie obiekt tu chodzi i gdzie się dokładnie znajdował.

A ta niewiedza wynika z… bardzo prostego powodu. Albowiem w latach trzydziestych ubiegłego wieku istniało w mieście aż 17 sklepów bławatnych, z czego 16 należało do Żydów a tylko jeden do Polaków, ściślej mówiąc do pań Szeliżanek (Szeliga), które prowadziły go nawet jeszcze po wojnie. (Ich punkt handlowy znajdował się naprzeciw dzisiejszej poczty).

Wciąż kupowano bowiem różne materiały, z których po prostu wówczas się szyło, gotowa, czyli seryjnie produkowana odzież, taka jak koszule, bluzki, podkoszulki, spodnie, czy kurtki pojawiła się nieco później. Jak widać, była to nie mała liczba sklepów, biorąc pod uwagę rozmiar naszego miasta.

Ciekawym faktem jest tu również to, że o stosowne, tj. modne materiały na ubrania dla przedwojennych mieszkańców Biłgoraja zabiegali przede wszystkim… Żydzi. Przy tej okazji również oni trudnili się krawiectwem. W owym czasie zajmowało się nim tutaj aż 24 wyznawców judaizmu, m.in. Binowie, Fuksmanowie, Klocowie, Tajerowie, Tajtelbaumowie, Kipermanowie, czy pracujący w pojedynkę Fryling N., Gliklich A., Marmelsztajn M. i Ulender Sz.

Zdecydowana większość sklepów bławatnych była ulokowana przed 1939 rokiem na naszym Rynku, lecz ile z nich funkcjonowało w dawnych sukiennicach, pełnych mięsnych jatek, trudno powiedzieć. Za to wiemy na pewno, że po wojnie zastąpił je otwarty tam z czasem jedyny sklep tekstylny Bitry, czyli Biłgorajskich Zakładów Przemysłu Terenowego.

Wracając do dawnych punktów handlowych tego typu, największy z nich posiadał Hirszman Berek, (niekiedy jego imię podaje się jako Boruch), czołowy działacz oraz członek prawicowej partii Agudas Isroel w Biłgoraju, zajmującej się działalnością filantropijną i społeczną, którego hurtownię tekstylną odwiedzało zawsze bardzo dużo ludzi.

Ale nie ustępował mu zapewne także spory sklep z materiałami Majmana R. lub innych tutejszych bławatników, m.in. znanego kupca i finansisty Lermana Fajwela (w 1933 opuścił Biłgoraj na stałe), Leichtera H., dodatkowo właściciela sklepu kolonialnego (również wyjechał stąd na zawsze już w 1931), Cukiermana Herszka, członka zarządu biłgorajskiej Agudas Isroel, Grosmana A., Zylberlichta Sz. Lejby, czy nieco mniejsze Tajchera, Pancera S., Finka Noty oraz M. i Z. Cukierów.

Co istotne, wspomnianą wcześniej fotografię wykonano a przynajmniej wywołano w miejscowym zakładzie fotograficznym, należącym do… Żyda Meira Zylbera, chociaż istniało w tym czasie znane w całym mieście, jak również daleko poza jego granicami, atelier Jana Brodowskiego, dwukrotnego burmistrza biłgorajskiego (w latach 1923-1927 i 1933-1937), ponadto księgarza i wydawcy lokalnych kart pocztowych.

Niewykluczone, że ów żydowski artysta znał się bardzo dobrze z bławatnikiem Berkiem Hirszmanem lub też innym większym sprzedawcą materiałów, bądź to z działalności partyjnej, (wielu z nich, wraz z naszym noblistą Izaakiem Singerem, było zaangażowanymi działaczami nacjonalistycznymi, broniącymi interesów gospodarczych ludności żydowskiej i członkami tutejszych rewolucyjnych partii, jak wspomniana już Agudas Isroel, czy wywodzącej się z ruchu syjonistycznego Mizrachi), bądź też z dużej aktywności kulturalnej.

Okazuje się bowiem, iż wyżej wymieniony, wtedy jeszcze bardzo młody fotograf, był dodatkowo… członkiem słynnego zespołu teatralnego w Biłgoraju, który pieniądze za swe przedstawienia przeznaczał na cele dobroczynne, czym zapisał się w pamięci późniejszego twórcy oraz wieloletniego dyrektora Yiddishspiel Theatre w Tel Avivie, znanego na całym świecie obecnie 92-letniego Szmula Atzmona Wircera, rodem… z grodu nad Ładą.

Być może nawet to sam Meir Zylber wykonał tę cenną obecnie dla nas fotografię, w każdym bądź razie to właśnie dzięki niej mogliśmy przenieść się choć na chwilę do tamtych niezapomnianych dwudziestych oraz trzydziestych lat w Biłgoraju.

Piotr Flor

Prezes BTR

?????????????????????????????????????????????????????????

 

- Reklama -

1 komentarz
  1. Gość mówi

    Bardzo ciekawy artykuł.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.