- Reklama -

- Reklama -

To ostatni gwardian Puszczy Solskiej

Z racji 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, wypadałoby teraz zaprezentować naszym stałym czytelnikom nieznaną bliżej sylwetkę ostatniego przełożonego konwentu św. Marii Magdaleny pod Biłgorajem – o. Eleazara Wyszomierskiego - pisze Piotr Flor, prezes Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego. Nieznane fakty z historii powiatu biłgorajskiego, ciekawostki historyczne i wyjątkowi ludzie, co tydzień w papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej.

- Reklama -

Ten zacny duchowny urodził się 5 stycznia 1821 roku w ziemi mazowieckiej, prawdopodobnie w Węgrowie koło Warszawy, skąd pochodziła jego matka i ciotka. Na chrzcie świętym otrzymał szczególne imię – Christian, lecz po wstąpieniu do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (łac. Ordo Fratrum Minorum Conventualium, akronim: OFM Conv.), zmienił je w 1842 roku na trochę dziwnie brzmiące, tj. Eleazar.

Zatrzymajmy się na chwilę nad tym przybranym, biblijnym mianem zakonnym. Jego hebrajska etymologia, wywodząca się od wyrażenia „Eli azar”, oznacza dosłownie „Bóg wspomaga”, tzn. wskazuje właśnie tego, który cieszy się jego opieką. Późniejsza grecka wersja owego imienia brzmiała zresztą podobnie – „Lasaros”, tak samo zresztą, jak i łacińska „Lasarus”, a znaczyła tyle, co… Łazarz.

toyota Yaris

Jeśli chodzi o wspomnianego minorytę, jak dalej zobaczymy, tej pomocy w życiu mu nie zabrakło. Co więcej, okazał się on również człowiekiem czułym na ludzką krzywdę, honorowym oraz wiernym ojczyźnie a oprócz tego był także osobą dążącą do rzeczy trudno osiągalnych. Wracając do tematu,

po roku nowicjatu złożył swoją profesję, czyli śluby

w Bełchatowie, gdzie jeszcze w 1843 rozpoczął dwustopniowe studia teologiczne, począwszy od przedmiotów humanistycznych.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Jednak po kapitule prowincjalnej, odbytej w maju 1844 roku w Łagiewnikach koło Łodzi, gdzie zamknięto miejscowy dom studiów zakonnych, w którym akurat przebywał, przeniesiono go stamtąd do Warszawy. Tam kontynuował naukę oraz otrzymał święcenia kapłańskie. (Jako ciekawostkę dodam w tym miejscu, iż utworzono wówczas, tj. jeszcze w 1844 roku, podobny dom studiów również w Puszczy Solskiej, przewidziany dla trzech kleryków).

W stołecznym mieście zetknął się po raz pierwszy z alumnem Danielem Żakiewiczem, późniejszym kaznodzieją urzędowym, a także… kapelanem powstańców, zgrupowanych w pamiętną styczniową noc pod puszczańskim klasztorem. Po otrzymaniu prezbiteratu (ok. 1847) pracował najpierw w konwencie warszawskim, w którym przyszło mu przeżyć chwile grozy oraz zaświadczać o własnym patriotyzmie z powodu wuja Józefa Żochowskiego.

Albowiem w maju 1848 roku, z powodu głośnych idei Wiosny Ludów, wdarł się on nagle na sarkofag marszałka Małachowskiego w kościele św. Jana i nawoływał zebranych na nabożeństwie do zerwania pęt niewoli oraz ocknięcia się z letargu. Oczywiście jako sprawca tego incydentu został z miejsca uwięziony w cytadeli warszawskiej, a następnie skazany na karę śmierci, zamienioną ze względu na wiek, na chłostę – „tysiąca kijów”, w kopalniach Ujśćkamiengórska na Syberii, której i tak nie był w stanie przeżyć.

W celu zastraszenia ludności poprzedzono ją nawet

ceremonią jego egzekucji publicznej na szubienicy,

do której rzecz jasna wcale nie doszło. O. Wyszomierski, modląc się wraz z wiernymi i rodzeństwem ciotecznym (w świątyni franciszkańskiej przy ul. Zakroczymskiej), o ocalenie swego krewnego, podjął wtedy zapewne decyzję, by unikał tak nieprzemyślanych wystąpień.

Dopiero w 1852 roku został przeniesiony z Warszawy do pobliskiej Warki, gdzie objął znaczący urząd miejscowego kaznodziei. We wspomnianym klasztorze przebywał do sierpnia 1855, zostając w międzyczasie zwierzchnikiem jednej z trzech ówczesnych kustodii Prowincji Polskiej OFM Conv., czyli kustoszem kaliskim (dokładnie w 1853 roku).

Następnie, jako adiunkt, został skierowany do Puszczy Solskiej, by wspierać tu prowincjała o. Antoniego Saniewskiego w jego pracy na rzecz prowincji zakonnej. Oprócz odpowiedzialnej funkcji sekretarza tejże jednostki administracyjnej otrzymał on od niego dodatkowo (w maju następnego roku) także urząd gwardiana, będący dotąd w jego dyspozycji. Ponadto o. Saniewski przekazał mu jeszcze w zarząd miejscową parafię, którą ten kierował z oddaniem przez pięć kolejnych miesięcy, tzn. do końca września 1856 roku.

Warto zaznaczyć, iż nasza murowana kaplica ku czci św. Marii Magdaleny pochodzi właśnie z tego okresu. Mimo jego pominięcia przy elekcji przełożonych domów zakonnych na wrześniowej kapitule, odbytej w tym roku, został wkrótce gwardianem w Dobrzyniu. Tam też pozostawał aż do kwietnia 1863, biorąc w międzyczasie udział, jako przełożony konwentu, w obydwu kolejnych kongregacjach swojej prowincji, odbytych w połowie września 1859 i na początku października 1862 roku.

Wypada wspomnieć przy tej okazji, iż podczas przedostatniej kapituły w historii Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych przed kasatą, czyli w 1859 roku, wygłosił kazanie poprzedzające wybór nowego Ministra Prowincjalnego. Jako tzw. definitor (tj. doradca prowincjała), przybył do konwentu w Puszczy Solskiej po raz drugi dopiero wiosną 1863 roku. Było to już po ostatnim zjeździe przełożonych, na którym

otrzymał powyższą nominację gwardiańską.

Zwolnił tym samym z obowiązku zastępcy przełożonego o. Marcelego Brodowskiego, sprawującego ów urząd za zmarłego w grudniu poprzedniego roku o. Kryplewskiego. (Dzięki temu mógł on wreszcie udać się, zgodnie z wcześniejszym postanowieniem zarządu prowincji, do pobliskiego Górecka).

Będąc tutaj o. Wyszomierski podpisywał się odtąd w aktach parafialnych imieniem Elzeary, zamiast Eleazariusz i co równie ważne, sam udzielał większości ślubów w tym czasie, m.in. Aleksandrowi Campbel Wilsonowi, rodem ze Szkocji, z bliską krewną naszego wielkiego lokalnego patrioty – Leona Malholmme, albo też chrztów, jak chociażby synowi oddanego powstaniu organisty Józefa Skowierzaka (w lutym 1864).

Oczywiście spotkał się tu powtórnie z o. Danielem Żakiewiczem, ówczesnym kaznodzieją oraz z o. Dionizym Tronowskim. Obydwaj zakonnicy zostali przeniesieni do tego konwentu zaraz po kapitule, odbytej w II poł. 1862 roku. Nic więc dziwnego, że zdążyli zaangażować się już w powstanie styczniowe, gdyż stało się to przed jego przybyciem.

Stąd też z o. Tronowskim widział się po raz ostatni w życiu pod koniec stycznia 1864 roku. Właśnie za jego przyłączenie się do powstania został on ukarany osobiście, jako gwardian, grzywną w wysokości stu srebrnych rubli. Do dzisiaj nie wiemy dokładnie, kiedy to nastąpiło, ponieważ raport w tej sprawie został sporządzony przez generała-gubernatora warszawskiego dopiero w czerwcu 1865 roku.

Ale jeśli karę tę zastosowano dokładnie w tym czasie, była ona z pewnością bardzo dotkliwa, gdyż po zniesieniu konwentów w Królestwie Polskim, będących jedynym źródłem utrzymania zakonników, roczna pensja na ich utrzymanie, ustanowiona przez cara, wynosiła zaledwie 150 rubli, z czego wynika, iż został pozbawiony środków do życia aż na osiem miesięcy.

Zresztą nie był to jedyny sposób represji zastosowanych względem niego, ponieważ dodatkowo

internowano go jeszcze pod koniec listopada 1864 roku, w środku nocy,

i odstawiono pod eskortą do klasztoru-więzienia w Kaliszu, gdzie znalazł się nagle razem z 79 innymi zakonnikami, w tym z przełożonym z Górecka Kościelnego i prowincjałem o. Franciszkiem Wołyńcem, do których dołączył przed styczniem 1866 roku… również kapelan powstańców biłgorajskich – o. Żakiewicz.

Tylko że on w przeciwieństwie do tego ostatniego, pragnął wrócić do naszej Puszczy Solskiej, ewentualnie chociaż do diecezji lubelskiej, o co starał się nawet przez kilka lat. Oto, co napisał w tej sprawie do jej ówczesnego administratora: „[…] Wspólny pobyt w Kaliszu przynosi tylko wielką groźbę dla zdrowia wszystkich zakonników, a nawet i życia. W dodatku brakuje nam żywności. Nie chcemy jednak uciekać i tułać się po świecie, jako że nie jest to godne stanu kapłańskiego”.

Lecz jego powrót tutaj był oczywiście niemożliwy. A szkoda, bo zapamiętano go dobrze. Co więcej, według p. Tazbira – autora felietonu w „Głosie Ziemi Chełmskiej” z 1918 roku – jeden z mieszkańców Biłgoraja przechowywał latami jego portret u siebie w domu na ścianie. Sam o. Wyszomierski rozpoczął ok. 1869 roku udane starania o przeniesienie do kleru świeckiego.

Początkowo pracował w Brzeźnie pod Koninem, w niewielkiej wiosce, w której znajdowała się kaplica dworska, stanowiąca wraz z tą miejscowością jedynie filię parafii św. Bartłomieja w powyższym mieście. Dopiero stamtąd został przeniesiony ok. 1871 roku do znacznie większego Rychwału, gdzie wkrótce mianowano go administratorem. W tym mieście, leżącym pomiędzy Kaliszem a Koninem, pozostał już aż do śmierci.

Zmarł poza zakonem, w wieku niespełna 70 lat, dokładnie 14 czerwca 1890 roku. Jego prochy spoczywają do dzisiaj na miejscowym cmentarzu pod bardzo wymownym obeliskiem. Gloria victis!

Wszelkie prawa zastrzeżone©

Piotr Flor, Prezes BTR

  • fot: http://www.wtg-gniazdo.org

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.