- Reklama -

- Reklama -

Tak mieszkańcy Biłgoraja obchodzą Boże Narodzenie w Wielkiej Brytanii

- Co mi się podoba najbardziej? Że w Anglii nie mają w ogóle presji na mycie okien, sprzątanie, czy nawet spożywcze zakupy przedświąteczne i stanie godzinami w kuchni. Oni serio nie robią takich rzeczy! A najlepiej, jak uda się zarezerwować stolik w pubie na święta - mówi Ania z Biłgoraja na stałe mieszkająca w Wielkiej Brytanii. O tym, jak święta obchodzi się w Wielkiej Brytanii, opowiadają nam: Ania z Biłgoraja, która na stałe mieszka w Leominster, Joanna z Biłgoraja, która po wielu latach emigracji wróciła do Biłgoraja i Natalia z Gromady, która miała okazję spędzić Boże Narodzenie w Londynie.

- Reklama -

 

Jest ten klimat… od 1 listopada
toyota Yaris

Ania do Anglii wyjechała w październiku 2012 r.

– Początkowo plan był taki, że święta spędzę w UK, ale już święta zmarłych ciężko było przetrwać z dala od bliskich. A co mówić Boże Narodzenie. Im bliżej świąt, tym było trudniej. Decyzja zapadła kilka dni przed świętami. Akurat wtedy zaczęło działać lotnisko w Lublinie. Bodajże 23 grudnia przyleciałam jednym z pierwszych lotów z angielskiego Luton do Lublina – wspomina Ania.

Ania w Leominster  mieszka już na stałe. Jak sama mówi, w kolejnych latach z przyjazdem do Polski na święta już tak łatwo nie było:

 – Niektóre firmy albo w ogóle nie dają urlopów na święta, albo co kilka lat. Pracy co roku zmieniać

Klimat świąt w Anglii czuć już od początku listopada (Leominster)

nie miałam zamiaru, więc niektóre święta trzeba było spędzać na Wyspach – wspomina. Dlatego też nauczyła się świętować z dala od rodziny.

Jak wygląda Boże Narodzenie w Anglii?

– Okres świąteczny zaczyna się tam 1 listopada. Serio! Dzień po Halloween w sklepach pojawiał się  świąteczny asortyment, w radiu zaczynają grać świąteczne piosenki, a na rynkach i w supermarketach pojawiają  się dekoracje i iluminacje.  No i ten świąteczny okres tak trwa przez listopad i grudzień. Jest fajnie, tyle że ten jeden dzień świąt – 25 grudnia  niczym nie różnił się od innych dni – opowiada Ania.

 Takie same spostrzeżenia ma Natalia  z Gromady.

– Podobało mi się, że wcześnie dekorowali ulice i wcześniej niż w Polsce było czuć „klimat świąt”. Miło było oglądać wszystkie dekoracje w drodze do pracy i z pracy. To sprawiało, że jeszcze bardziej chciało się tych świąt, spotkań z najbliższymi i ten czas oczekiwania był jeszcze milszy – wspomina Natalia, która po wieloletnim pobycie w stolicy Wielkiej Brytanii, 2 lata temu na stałe wróciła do Polski.

Ten świąteczny klimat pamięta również Joanna z Biłgoraja, która wiele lat mieszkała w Londynie:

– Pięknie, kolorowo, pachnąco – tak mi się przypominają  święta tam spędzane. Może dlatego, że człowieka było stać pierwszy raz na drogie prezenty. Jedyny minus to brak rodziny.  U nas do dziś nie ma „magii świąt” na mieście, a tam kolorowo było wszędzie. Nawet na deptaku piosenki świąteczne. Tam wszystko żyło, u nas święta spędza się w domu za zamkniętymi drzwiami – porównuje Joanna.

 

Przy wigilijnym stole czy w pubie?

 

Świąteczne dekoracje w jednym z angielskich pubów (Hounslow Londyn)

Ania mówi nam, co podoba jej się najbardziej  w sposobie obchodzenia świąt przez mieszkańców Wysp:

– Co mi się podoba najbardziej? Że oni nie mają w ogóle presji na mycie okien, sprzątanie, czy nawet  spożywcze zakupy przedświąteczne  i stanie godzinami w kuchni. Oni  serio nie robią takich rzeczy!   A najlepiej, jak uda się  zarezerwować stolik w  pubie  na święta.  I w tych pubach świętują, tam  spotykają się  ze znajomymi. Puby dla Anglików są dla bardzo ważne.  Bo w tych pubach toczy się życie towarzyskie. Tam spędzają święta, spotykają się  z rodziną,  ze znajomymi – opowiada Ania.

Joanna podziela zdanie Ani:

– No i tak powinno być! A nie krzyk i presja ze sprzątaniem, gotowaniem: „Nie jedz,  bo to na święta! Jedz, bo pójdzie do śmietnika…”. Tam był totalny luz i można było naprawdę odpocząć – wspomina Joanna. Pytana o to, czy wybrałaby święta w Polsce, czy w Anglii, odpowiada:

– Jednak chyba Polska. My tam mieszkaliśmy w wynajmowanych pokojach. Święta spędzaliśmy razem z innymi Polakami, którzy zostali, ale rodzina to to nie była. Któregoś roku siedziałam w pracy, zadzwoniła rodzina z Biłgoraja. Wszyscy przy stole, weseli, a ja sama w biurze. I pomimo że co rok irytowały mnie te rodzinne spotkania i głupie gadanie, to wtedy aż się popłakałam z tęsknoty. To chyba tak jest, że docenia się coś dopiero, jak się straci – wspomina Joanna.

Natalia mówi, że jedyne święta, jakie spędziła w Londynie, upłynęły w domowej atmosferze, ale to nie było to samo:

– Raz na święta zostaliśmy tam, ponieważ byłam w ciąży i nastała pandemia. Mimo że zarzekałam się, że nigdy nie spędzę tam świat. Mieliśmy żywą choinkę, potrawy jak w domu i w sumie mieszkaliśmy z fajnymi osobami, więc atmosfera świąteczna nawet była. Jednak i tak to nie to samo, co święta w domu z rodziną – wspomina.

 

 

 „Christmas party” i indyk w Wigilię

 

Brytyjczycy nie mają Wigilii. Mają świąteczny obiad i swoje tradycje:

– Tak, jak u nas nie ma świąt bez karpia i opłatka, tam musi być indyk i świąteczne „krakersy”. Krakersy to nie przekąska, tylko gra świąteczna. To taki papierowy „cukierek”. Do jednej z końcówek tego cukierka przymocowana jest nagroda. Dwie osoby ciągną za końcówki tego cukierka. Wygrywa ta osoba, która wylosuje gadżet – zazwyczaj koronę. Ileż oni mają radości z tej zabawy. Zazwyczaj w tych krakersach są karteczki z angielskimi żartami, których ja do tej pory do końca nie rozumiem – mówi Ania.

Ania ma również inną obserwację dotyczącą świąt w UK. Jej zdaniem, podczas gdy w Polsce dopiero po świętach rozpoczyna się karnawał, na Wyspach okresem najbardziej „imprezowym” jest czas przedświąteczny:- Mam takie odczucie, że odpowiednik  naszego karnawału tam odbywał się już przed świętami. Grudzień do miesiąc imprez świątecznych, czyli Christmas Party. W firmach, szkołach, instytucjach – wszędzie organizowane  świąteczne imprezy.  To bardzo miły zwyczaj, ale różni się od naszych polskich spotkań opłatkowych.  Raz takie Christmas Party zorganizowali nam w pracy 24 grudnia. Dla nas była to Wigilia, no ale tam Wigilii nie obchodzą. Wszystko pięknie przygotowane, udekorowane, a danie główne to… indyk. No i jedliśmy z nimi tego indyka w Wigilię – opowiada Joanna.

 

 

Christmas Jumper i prezenty…duuużo prezentów

Jedna z naszych rozmówczyń wspomina też ciekawą ogólnokrajową inicjatywę w Anglii, a mianowicie „Christmas Jumper Day” czyli dzień świątecznego sweterka:

– To bardzo  ciekawy zwyczaj. Wybranego dnia czy to w szkole, czy to w pracy wszyscy ubierają się w świąteczne takie tandetne sweterki. Jest wesoło, klimatycznie,  ale cała akcja jest zawsze okazją do zbiórki pieniędzy na jakiś cel charytatywny. Wrzucamy pieniążki do puszki i przy okazji fajnie się tego dnia bawimy.

Święta w Anglii to prezenty.

–  Pamiętam, jak raz na święta przyszła do nas znajoma Cloe – rodowita Angielka. My ze znajomymi obchodziliśmy święta w domu i zorganizowaliśmy sobie skromne upominki pod choinkę (nawet nie każdy dla każdego, tylko zrobiliśmy losowanie tak, żeby każdy dostał  jeden prezent), a ona przyniosła może ze 30 prezentów. Aż nam głupio było – mówi Ania.

Biłgorajanka od lat na stałe mieszająca w Anglii zauważyła, że dla wielu osób  w wielokulturowym Londynie, święta są synonimem prezentów.

 

 

W Kolędę najlepiej….na zakupy
  Tak samo jak w Polsce, tak i w Anglii każdy świętuje na swój sposób. Ale jedna różnica jest naprawdę znacząca:

– Kiedy my w Polsce 26 grudnia  w najlepsze świętujemy naszą Kolędę  i trzeci dzień z rzędu zasiadamy do stołów, w Anglii wszyscy ruszają… na zakupy. Serio! 26 grudnia to tzw.: Boxing Day, czyli dzień wyprzedaży.  Tego dnia sklepy są  otwarte.  I na mieście jest istne szaleństwo. Bo Black Friday to amerykański zwyczaj, to wyprzedaże po święcie dziękczynienia i to się rozlało na cały świat. A a Boxing Day to typowo angielskie wyprzedaże poświąteczne – wyjaśnia Ania.

Świąteczne miasteczko Hyde Park Winter Wonderland w Londynie

Joanna wspomina jeszcze jedną rzecz, przez którą mogłaby dać się namówić na ponowne  spędzenie świąt w Londynie:

– Jarmarki świąteczne z prawdziwego zdarzenia! Na przykład  cały rynek w mieście  Birmingham przez kilkanaście dni zamieniał się w świąteczne miasteczko. Albo  Winter Wonderland w Hyde Park w  Londynie – coś niesamowitego. Wizyty na tych Jarmarkach przenosiły nas do świata, który jako dzieci znaliśmy tylko z telewizji, z bajek. Piękny był nasz Jarmark na Miasteczku Żydowskim  w Biłgoraju w tym roku,  ale te jarmarki, na których byłam w UK, to jak wejście do innego świata – wspomina.
„Nie ma nic piękniejszego niż świąteczne piosenki na lotniku”

 

Gdzie wolą spędzać święta nasze rozmówczynie?
Wszystkie zgodnie przyznają, że jednak Polska.

– Uważam, że nie ma nic piękniejszego, jak świąteczne piosenki grane  na lotnisku podczas powrotu do domu! – podsumowuje Joanna.

– A ja pamiętam te święta w 2017 roku, gdy w przeddzień  Wigilii praktycznie  pustym samolotem wracaliśmy z mężem z Lublina do Anglii. Nie mieliśmy urlopu na same święta i przylecieliśmy w połowie grudnia na kilka dni na wieś do rodziny pod Biłgorajem. A wtedy w Polsce przed tymi świętami było tak „polsko”. Był śnieg, byliśmy na kuligu, ba… nawet kiełbasę i szynkę wędziliśmy w prawdziwej wędzarce. I gdy wszystko było gotowe, musieliśmy wracać. I prosto z tej polskiej wsi wylądowaliśmy na Stansted, w tym komercyjnym centrum świąt. I to było też takie wejście do innego świata… tylko jakoś tak nie do końca cieszyło…

 

Natalia z mężem Marcinem w Winter Wonderland: Piękny jest klimat świąteczny w Anglii, ale same święta zawsze chcieliśmy spędzać w Polsce z bliskimi

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.