- Reklama -

- Reklama -

- Reklama -

Świadkowie tamtych dni wspominają

79. rocznica wybuchu II wojny światowej skłania do refleksji. "Widziałem płonący Biłgoraj – w szyderczym chichocie żywiołu. Pamiętam płonący Biłgoraj – swąd ofiar, zgliszcz, popiołów". Mieczysław Zapała (1980).

- Reklama -

Wyszukałem wspomnienia naocznych świadków rozgrywającej się tragedii miasta i ludzi w pierwszych dniach września 1939 r.

We wrześniu 1939 r. region biłgorajski był terenem działania Armii Kraków i Armii Lublin. Miasto nasze było dwukrotnie bombardowane – 8 września i 14 września i dwukrotnie płonęło. 16 września 1939 r. miała miejsce bitwa o Biłgoraj. Cały dzień miasta bronił 11 Pułk Piechoty dowodzony przez płk. Henryka Gorgona i 73 Pułk Piechoty pod dowództwem płk. Piotra Sosialuka. Niemcy zostali wyparci. Nieprzyjaciel poniósł duże straty. Poległo też wielu polskich żołnierzy. Następnego dnia wkroczyli Niemcy, później od 29 września do 3 października okupantami byli Sowieci, a wraz z ich odejściem wyjechała do Rosji duża grupa biłgorajskich Żydów.

Mulawa wybory do 05.04.2024

– Płk. Rzepecki opisuje: „Zbliżając się do Biłgoraja, widzieliśmy już z dala łuny i dymy wielkiego pożaru. Miasto stało w ogniu. Ludność biegała jak oszalała. Przejazd przez rynek był niemożliwy. Miejscowy proboszcz opowiedział nam okoliczności wybuchu pożaru. Nadleśniczy Miller okazał się niemieckim szpiegiem i został aresztowany. Godzinę później wybuchł pożar, równocześnie w kilku punktach miasta. Ksiądz Koziołkiewicz na własne oczy widział podpalaczy. Próbował schwytać jednego z nich, ale został pobity. Ocalałe od ognia domy na zachodnim skraju miasta były przepełnione uchodźcami i żołnierzami z różnych taborów. Odjechaliśmy do położonej 4 km od Biłgoraja Dąbrowicy”.

– Ksiądz płk prałat Wacław Jabłoński wspomina: „Biłgoraj przed dwoma dniami został doszczętnie spalony (wskutek bombardowania). Powietrze przesycone fetorem rozkładających się pod gruzami ciał. Odmawiam „Anioł Pański” i „Wieczny odpoczynek”. Moi koledzy zdejmują czapki. Stoimy w milczeniu, nie widać „żywej duszy”. Nagle padają pociski, wzniecając tumany pyłu i iskier. Wozy taborowe pomykają z pośpiechem. Przechodzimy przez rzekę. Odpoczywamy na drugim brzegu, dzieląc się wrażeniami. Dochodzimy do wsi Górecko, gdzie spotykamy gen. Monda. Częstuje nas papierosami „Junak” i „Mewa”. Dostrzegam wielkie przygnębienie na twarzach otaczających generała – oficerów”.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

– Dr Stanisław Pojasek: „14 września spłonęło prawie 2/3 miasta. Spłonęła apteka z zapasem leków i materiałów. Mgr Śnieżko na prośbę szpitala wyruszył piechotą, nocą przez lasy do Zwierzyńca. Pani mgr Gulińska podzieliła się skromnym zapasem. Ta pomoc była dla naszego szpitala zbawieniem. Szpital oraz sąsiednie domy pana Kłoska i pani Wolaninowej wypełnione były rannymi żołnierzami i ludnością cywilną – ponad 365 osób. W pobliżu drewnianego pawilonu szpitala spadła bomba zapalająca. Na szczęście ugasił ją dr Kowalik i sanitariuszka Maria Parankiewicz. 15 i 16 września (piątek i sobota) Biłgoraj i nasz szpital znalazł się w samej linii bitwy. Był wypełniony rannymi żołnierzami i ludnością cywilną”.

– Dr Klukowski, lekarz ze Szczebrzeszyna, często przyjeżdżał do Biłgoraja i notował swoje wrażenia. „Obecnie miasto zaczyna się daleko, poza rynkiem, koncentrując się na głównej ulicy w kierunku Puszczy Solskiej. Tu mieszczą się wszystkie urzędy, sąd, starostwo itp. Na każdym kroku szyldy i napisy w języku niemieckim. Zauważyłem długi sznur furmanek ok. 100 osób wysiedlonych z północno-zachodnich powiatów Polski. Byłem przygnębiony i widokiem Biłgoraja jednego z licznych miasteczek zniszczonych przez wojnę, i niedolą wysiedlonych, wśród których przeważały dzieci. Na ulicach pełno okupantów, pewnych siebie, jak przystało na obecnych władców tej nieszczęsnej polskiej ziemi. Robi to przygnębiające wrażenie. Eksmitowano z lepszych domów rodziny aryjskie (tak określa się obecnie nie Żydów) dla rodzin gestapowców, które mają przyjechać z Niemiec”. Dr Klukowski szeroko opisał wygląd miasta i ludzi w swoim „Dzienniku z lat okupacji”.

– Maria Deresz w swojej książce „Niebo bez słońca” opisuje obóz przejściowy przy ul. Kościuszki pomiędzy gestapo a kościołem św. Jerzego. „Pod gołym niebem przebywało kilka tysięcy osób. W budynku gestapo przetrzymywano 65 partyzantów wziętych do niewoli w czasie akcji „Sturmwind” w czerwcu 1944 r. Rozstrzelano ich na Rapach 4 lipca 1944 r. Wcześniej proboszcz kościółka ks. dr Jerzy Samolej został aresztowany i zginął w obozie koncentracyjnym w Dachau. W jednopiętrowym domu (po wojnie dom pana Ardylewskiego) gestapo urządziło swoją siedzibę – zwaną „mordownią”. W piwnicach przetrzymywano i katowano aresztowanych, przeważnie członków ruchu oporu”.

– M. Rapaport, biłgorajski Żyd, który przeżył wojnę, znalazł się pod koniec 1944 r. w wyzwolonym już Biłgoraju. Wspomina: „Urodziłem się w Biłgoraju i mieszkałem tu do wybuchu wojny. Ledwo rozpoznałem to miasto. Ul. Lubelska, wielki plac z synagogą, łaźnia z mykwą, rzeźnia, stary cmentarz, dom rabina Mordechaja – wszystko to znikło. Ulice wybrukowano nagrobkami z żydowskimi inskrypcjami. To napawało przerażeniem i wyglądało jak rozległy cmentarz”.

II wojna spowodowała, że Biłgoraj został zniszczony w 70% i zmieniła się struktura narodowościowa. Przed wojną Żydzi stanowili ponad połowę mieszkańców. W czasie działań wojennych niemieccy okupanci wyniszczyli niemal całą społeczność żydowską miasta. W listopadzie 1942 r. nastąpiła masowa likwidacja biłgorajskich Żydów. Getto zlikwidowano w styczniu 1943 r. Wywieziono do obozu w Bełżcu lub zamordowano ponad 4 tys. biłgorajskich Żydów.”

Dane do artykułu czerpałem z księgi pamięci „Zagłada Biłgoraja” M. Rapaporta oraz licznych artykułów pani dr Doroty Skakuj, której dziękuję za ich udostępnienie. Na koniec cytat Issaca B. Singera (1904-1991), laureata nagrody Nobla. Wiele lat spędził w Biłgoraju. Ma swoją ławeczkę w parku koło kościółka. Pisał: „Chociaż matka zawsze wychwalała Biłgoraj, okazał się jeszcze piękniejszy niż opisała. Iglaste lasy, które go otaczały wyglądały z daleka jak niebieskawy pas. Wokół domów były ogródki i sady, na ulicach potężne drzewa kasztanowe. W miasteczku unosił się zapach świeżego mleka i jeszcze ciepłego pieczywa”.

Kochajmy nasze miasto i ludzi!

Kazimierz Szubiak

 

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.