- Reklama -

- Reklama -

Spotkania opłatkowe integrują

- Reklama -

Ale nie tylko. Integracja to tylko jedna z zalet świątecznego opłatka oprócz tego, że spotkania takie prowadzą nieraz do trudnego, rodzinnego przełamywania się i do zgody, że prowadzą do pojednania i przebaczenia, że są wyrazem pokoju i przyjaźni, a nawet do poprawnie rozumianej miłości i pamięci o najbliższych. Opłatek w okresie świątecznym pojawia się niemal wszędzie i staje się, jakby niechcący, wydarzeniem również świeckim, a jego przesłanie jest kierowane do wszystkich osób bez względu na ich światopogląd i wyznawaną wiarę. Opłatek staje się przez to uniwersalny i prawie wszechobecny, nie licząc tych nielicznych, którzy wyszli z tej tradycji.

Moim zdaniem, tradycja opłatka – mówiąc kolokwialnie – bierze jednak górę i jej praktykowanie należy do dobrego tonu, choć u młodych dostrzegam jakby mniejsze zainteresowanie tym staropolskim i starochrześcijańskim zwyczajem. A szkoda, bo ta tradycja nikomu zaszkodzić nie może, ona może tylko wzmocnić na duchu, przypominając o naszych chrześcijańskich korzeniach. Ona zbliża ludzi do siebie i otwiera ich na drugiego człowieka. Potwierdzeniem tego są coraz liczniejsze i coraz bardziej uroczyste spotkania opłatkowe i to w różnych konfiguracjach, co czasami przynosi okazje do wielokrotnego przełamywania się opłatkiem z tą samą osobą, bo aż tyle jest różnego rodzaju gremiów, które nawzajem się zapraszają i przenikają.

toyota Yaris

Ja doświadczam tego dość często, jako że mam liczne zaproszenia do wzięcia udziału w takich spotkaniach, i – przyznam – mam ciekawe spostrzeżenia, obserwując zachowania i słysząc przekazywane sobie życzenia. Generalnie znika naburmuszenie i pycha, a za to pojawia się szczery uśmiech i blask w oczach wyrażający życzliwość i zrozumienie. Jakby trochę na zapas, jakby słowa nie były tu najważniejsze, lecz ważniejsze samo podanie ręki z opłatkiem i wcale niewymuszone wzajemne przytulenie. Do tego trzeba się tylko odblokować i dać wyraz radości szczególnie wtedy, kiedy przytula się do sympatycznej pani specjalnie do tego przygotowanej i zadbanej, i kiedy odczuwa się świąteczną jej świeżość. Oczywiście, życzenie zdrowia jest na pierwszym miejscu, a dalej już jak leci…, ale życzliwie i spontanicznie, jakby nie było urazów i podziałów. Trzeba tylko być sobą, a nie nadętym działaczem i ideologiem. Wtedy każde słowo staje się kojące i serdeczne. Podczas ostatnich świąt doznawałem takich wzruszeń kilkakrotnie i to w jakże różnych sceneriach. Najpierw działacze i piłkarze walecznej Tanwi Majdan Stary zorganizowali opłatek w nowo wybudowanym budynku dla lokalnej społeczności, jeszcze bez wyposażenia, ale już ze lśniącą czystością i wielką przestrzenią mogącą pomieścić tak na oko ze trzysta uczestników. Zagaił prezes Tanwi i wójt gminy, a później już spontaniczne składanie wzajemnych życzeń i niekończące się rozmowy na bliskie każdemu tematy. A poczęstunek był szwedzki, na stojąco i ze śledzikiem, na życzenie popijanym. Wszyscy podkreślali sukcesy piłkarzy i wiarę, że w nowym roku nie będzie gorzej, że zajmą miejsce w tzw. szpicy tabeli ligi okręgowej, wyprzedzając nawet drużynę z Zamościa, co kiedyś było niewyobrażalne, żeby „kopidołek” znad Tanwi mógł być lepszy od wielkiego Zamościa. To nobilituje tę miejscowość i ich mieszkańców, z czego dumny jest sam wójt gminy i… autor felietonu, który jako dzieciak pierwszy wyznaczał plac do kopania piłki, który stał się dzisiaj profesjonalnym „stadionikiem”.

Ale Majdan to nie tylko piłka nożna – mistrz powiatu – to sławny Chór Męski Klucz, który rokrocznie jest gospodarzem opłatka w zajeździe Na Rozdrożu w Soli. Dzień przed sylwestrem było tak i w tym roku. Sala była pełna gości i gospodarzy, orkiestra pobudzała skocznie do uciech, panie jak zawsze wystrojone zwracały zalotnie uwagę, a śpiewacy z Klucza najpierw witają radośnie poszczególnych gości, a później dają popis, śpiewając kolędy wpatrzeni w dyrygenta. Jest też prezes Jurek Rymarz, który potrafi ciepłym głosem wszystkich serdecznie powitać, by za chwilę być leaderem śpiewania. Byli też księża z Majdanu z proboszczem, był też wójt z małżonką i swoim zastępcą, byli też liczni sponsorzy i odpowiednia atmosfera, najpierw przy łamaniu się świątecznym opłatkiem, a później już świąteczna biesiada przy suto zastawionych stołach i tańcach. Tu wszyscy byli radośni i zintegrowani, a łamanie się opłatkiem było powszechne.

To nie koniec moich doznań opłatkowych, gdyż na Trzech Króli w Nadrzeczu odbył się parafialny opłatek z licznymi występami zespołów śpiewaczych z poszczególnych wiosek parafii w Korytkowie, oraz młodzieży szkolnej. Tu też honory spotkania czynił ks. proboszcz i wójt gminy, a czuwał nad tym prowadzący konferansjerkę prezes Mojego Nadrzecza, które  na tymże spotkaniu świętowało swoje 10-lecie.  Szczególne wrażenie robiła sielska inscenizacja z siankiem i słomą oraz namiastką szałasu i to wszystko na tle udekorowanej ściany z licznymi przybraniami. Najpierw było co oglądać i słuchać, a później, po opłatku, było co konsumować. Panie z Nadrzecza dały tu popis swych gastronomicznych zdolności, zachęcając jeszcze uśmiechem do pogłębienia integracji. Byłem tym wszystkim naprawdę urzeczony i zintegrowany, podobnie jak na opisanych nieco wyżej opłatkach.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Biłgorajczyk, e-mail: naj-lawok@wp.pl

biłgorajczyk

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.