reklama
reklama

Wszystkiego najlepszego dla olimpijczyka z Biłgoraja!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wszystkiego najlepszego dla olimpijczyka z Biłgoraja! - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport<b>Takich mieszkańców powiatu biłgorajskiego, jak pan, można policzyć na palcach jednej ręki. </b> Może rzeczywiście i tak, ale żeby ktoś to jeszcze doceniał? (śmiech). To się nie przełożyło nie tyle na jakieś tam gratyfikacje, czy nagrody, ale bardziej chodzi o jakieś ludzkie podejście. <b>Ro
reklama

Takich mieszkańców powiatu biłgorajskiego, jak pan, można policzyć na palcach jednej ręki. Może rzeczywiście i tak, ale żeby ktoś to jeszcze doceniał? (śmiech). To się nie przełożyło nie tyle na jakieś tam gratyfikacje, czy nagrody, ale bardziej chodzi o jakieś ludzkie podejście. Rozmawiamy, bo mija dokładnie 30 lat od pierwszego startu na Igrzyskach Olimpijskich. Lata uciekają i nawet nikt się nie może zbliżyć do takich osiągnięć. Ciężko jest teraz w tej naszej dyscyplinie, żeby cokolwiek podobnego zrobić. Nie wiem, z czego się to bierze. Wydaje mi się, że jest coraz mniej chętnych do trenowania, bo teraz młodzież woli bardziej  internet, komputery i inny tryb życia. Inaczej do sportu się teraz podchodzi niż za moich czasów. Ale może z czasem wyrośnie jakiś kolejny olimpijczyk z Biłgoraja. Był 1992 rok i Olimpiada w Barcelonie. Nie był pan zaskoczony, że wystartuje w najważniejszej imprezie sportowej na świecie? O moim starcie na Igrzyskach decydowały eliminacje. Na koniec zostało nas osiemnastu. Z czego tylko dziesięciu mogło pojechać, a do Barcelony i tak pojechało dziewięciu zawodników. A ja na sprawdzianie dopiero w ostatnim tygodniu, gdzie trzeba było uzyskać to minimum, to je zaliczyłem. Nie tylko było to minimum wyznaczone przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, ile przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów. Do ostatniej chwili się to decydowało, bo a to miałem rwanie dobre, to podrzut był słabiutki, albo na odwrót. I chyba dziesięć dni przed wyjazdem uzyskałem to krajowe minimum. Cztery lata później Igrzyska Olimpijskie w Atlancie i znowu pan startował. I też było tak nerwowo? Wtedy byłem pewny wyjazdu. Może głośno nikt tego nie mówił, ale po cichu liczyliśmy z trenerem Smalcerzem na medal. Niestety było tylko ósme miejsce, ale to wszystko ze względu na kontuzję, której się nabawiłem. Był taki doktor Ściński, który później chyba nawet pracował z kadrą piłkarzy. Zrobił mi zastrzyk, taką blokadę w kręgosłup i niestety czucie mięśniowe już nie było to samo. Obniżaliśmy ciężar, ile się tylko dało. I tak dobrze, że udało mi się zaliczyć jedno podejście w podrzucie, żeby zająć to ósme miejsce. Co pan zapamiętał z tych olimpijskich startów? Ale ja pamiętam wszystko ze szczegółami! Im starszy się robię, tym więcej rzeczy sobie przypominam, niż wcześniej. To jest dla sportowca ogromne przeżycie i chyba dopiero po latach dociera, jak ważnym występem jest start na Igrzyskach Olimpijskich. Jakieś pamiątki zostały? Medale pamiątkowe oczywiście mam dalej, bo to było piąte i ósme miejsce. Zostały mi też stroje olimpijskie. Z Barcelony mam chyba już tylko bluzę narodową, ale z Atlanty mam kompletny strój. I jest też sporo gadżetów, które przywiozłem ze sobą z obu tych Olimpiad. A które Igrzyska były dla pana ważniejsze? Myślę, że i sportowo, i tak życiowo to jednak chyba te pierwsze Igrzyska w Barcelonie. Pierwszy start na Olimpiadzie to zawsze dla każdego sportowca jest ogromne przeżycie i zapada w pamięci. Tym bardziej że zaliczyłem tam sześć podejść. To dobry wynik, bo startowałem w grupie B i zająłem piąte miejsce, gdzie czterech zawodników przede mną to byli mistrzowie świata, mistrzowie olimpijscy i mistrzowie Europy.   Jak skromny chłopak z Biłgoraja zostaje dwukrotnym olimpijczykiem? Praca i przede wszystkim ciężka praca. Talent pewnie też się liczy, ale patrząc na to wszystko z perspektywy czasu i lat, to podejrzewam, że gdyby nie te moje kontuzje, to można było na Igrzyskach osiągnąć dużo, dużo więcej. A tak zawsze pozostawał niedosyt, bo zawsze coś się działo przez moimi najważniejszymi startami w karierze. Zresztą mogę powiedzieć, że niektórzy lekarze doradzali mi, żebym rzucił podnoszenie ciężarów. Jeszcze jak stawiałem te pierwsze kroki w ciężarach, to namawiali mnie, żebym zaczął trenować i grać w piłkę nożną gdzieś w trampkarzach Łady Biłgoraj. Tylko zaraz. Już jako ciężarowiec nie reprezentował pan na Olimpiadzie Znicza Biłgoraj, ale Światowit Myszków. Tak było. Ja zmieniłem barwy klubowe ze względu na finanse i lepsze warunki. Nie ma co się oszukiwać, że chodziło o coś innego. Myślę, że jako młody chłopak, który stawia na sport i chce się rozwijać, w tamtym czasie w Biłgoraju nic więcej bym już nie osiągnął. To już była bariera nie do przeskoczenia. Trener Wybranowski jest super fachowcem od podnoszenia ciężarów, ale jeśli chodzi o finanse, to co ja mam wyjaśniać? Jeżeli dwudziestoletni chłopak, jadąc do Myszkowa, dostaje trzypokojowe mieszkanie, to kto by nie skorzystał? W tamtych czasach nie było się nad czym zastanawiać. Dzisiaj sportowy świat walczy z dopingiem na każdym kroku. Myśli pan, że wtedy wszyscy byli czyści? Nie, absolutnie. Oczywiście, że nie byli, nie ma takiej opcji, żeby byli czyści. Ja uważam, że w tej chwili też grono sportowców wspomaga się jakimiś środkami. Może nawet jakimiś innymi metodami niż kiedyś. Kiedyś kreatyna była na porządku dziennym, jako środek normalny. A teraz kreatyna nie jest środkiem anabolicznym. Myślę, że ten świat sportu idzie trochę nie w tym kierunku, w jakim powinien. Chyba jednak nie o to chodzi. W tej chwili sportowiec powinien uważać jakie leki bierze. Po latach były głosy, że zbyt dużo czasu musiał pan poświęcać rodzinie, a do tego popełniono błędy w szkoleniu centralnym, bo wynik powinien być jeszcze lepszy. Czy ja wiem? Nie wydaje mi się. Od samego początku brakowało odpowiedniej opieki lekarskiej. Z perspektywy czasu myślę, że to była główna przyczyna. A jednak te moje kontuzje nie brały się z niczego. W tym ta jedna najważniejsza, czyli kręgosłup. Mam stwierdzone dosłownie wszystkie przepukliny w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Wszędzie w każdym odcinku mam przepukliny. Mogę normalnie funkcjonować w takim życiu pozasportowym, ale jeśli chodzi o dźwiganie ciężarów to niestety. Coś strzyknie, coś boli i kolejne tygodnie mi uciekały. Tak było niemal przez cały czas. Wyjazd był najczęściej do Łodzi, gdzie doktor robił mi blokadę i kolejne trzy tygodnie były wyrwane z treningu. I ciężko było przez to zrobić i zbudować formę na najważniejsze zawody. Zagląda pan na treningi młodzieży, która podnosi ciężary w Biłgoraju? Od czasu do czasu zaglądam. Udzielam się bardziej jako sędzia. Jeszcze dwa lata temu chciałem wrócić do podnoszenia ciężarów w Biłgoraju jako trener. Miałem nawet taką propozycję od Henia Wybranowskiego, żeby pracować z młodzieżą i oczywiście chciałem się zgodzić na to. Ale niestety. Wyszły takie, a nie inne sprawy, że pani dyrektor OSiR w Biłgoraju zatrudniła kogoś innego. Oczywiście ja miałem tam pełnić też inne obowiązki, ale dyrekcja zdecydowała się chyba na bliższą sobie osobę i na tym się skończyło. Musiałem szukać innego zajęcia. Czym zajmuje się dzisiaj dwukrotny olimpijczyk z Biłgoraja? W tej chwili pracuję w takiej firmie w Biłgoraju, gdzie są trzy osoby. Zajmujemy się instalacjami hydraulicznymi, to jest firma handlowo-usługowa Jacek Torba. Jesteśmy we trzech i pomagamy ludziom, przy różnych sprawach związanych z hydrauliką. A próbuje pan jeszcze trenować i dźwigać? Nie, nie. Już za duże ryzyko jest. Tylko patrzę z boku i jako sędzia się udzielam. W tych olimpijskich latach ważył pan około 110 kilogramów. Ile dzisiaj? Ale dokładnie tyle samo! Również ważę dzisiaj 110 kilogramów, tylko że w pasie przybyło mi 10 centymetrów. Samorząd Biłgoraja, samorząd powiatu, pamiętają, że ma wśród mieszkańców dwukrotnego olimpijczyka? Nie wiem, jak władze powiatu, ale myślę, że Urząd Miasta doskonale wie, kim jestem i gdzie. Mają świadomość, ale to wiadomo, zawsze są sprawy ważniejsze. Kultura jest bliższa ciału niż sport. Sport od iluś tam lat dostaje te same fundusze, albo nawet mniejsze. Wiem, że Henio Wybranowski ostatnio otwarcie o tym powiedział, ale to nie jest żadne zaskoczenie.

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama