- Reklama -

- Reklama -

Rzeka zamiast drogi

W sąsiedztwie rzeki Tanew znajduje się droga gminna. Niestety, płynąca drogą woda uniemożliwia dojazd. Właśnie z takimi realiami dnia codziennego musi sobie radzić mieszkanka gminy Obsza. Właścicielka upraw skarży się na samorządowców. Ci twierdzą, że rolnicy stworzyli problem na własne życzenie.

- Reklama -

 

#NagłośnijTo

toyota Yaris

Droga gminna zmieniła się w rzekę 

Pani Małgorzata Żak od dłuższego czasu uskarża się na brak możliwości dojazdu do własnej posesji. Na początku droga osypywała się, a teraz zmieniła się w rzekę.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

– Z obu stron drogi dojazdowej były nielegalnie wykopane rowy. Zgłosiłam ten fakt do odpowiednich organów, bo z drogi o szerokości dziesięciu metrów, po opadach robiło się tylko trzy, cztery metry. W momencie, kiedy chcieliśmy dojechać jakimkolwiek większym sprzętem nawet do koszenia łąk czy wywiezienia siana, to było to niemożliwe, ponieważ nikt nie chciał przyjechać, bo jednocześnie narażał się na zsunięcie maszyny do przydrożnego rowu, z którego byłby problem ją wyciągnąć – opowiada Małgorzata Żak, plantatorka z gminy Obsza, do której działki nie ma możliwości dojazdu.

Kobieta zgłosiła sprawę do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które wydało decyzję o zasypaniu przydrożnych rowów. Ponieważ sprawca wykopania rowów był nieznany, do przywrócenia stanu poprzedniego była zobowiązana gmina Obsza, jako organ, do którego należy droga.

– Wójt zasypał rowy bez mapki sytuacyjno-wysokościowej, pobierając ziemię do zasypania rowów z drogi. To sprawiło, że jej poziom obniżył się o około półtora metra. Powstała taka niecka, która w tej chwili gromadzi wodę opadową oraz wodę z rzeki Tanew i uniemożliwia nam dojazd do własnej posesji – skarży się mieszkanka.

Pani Małgorzata prosi o pomoc władze samorządowe już od dwóch miesięcy, uskarżając się jednocześnie na brak reakcji z ich strony. Dodatkowym problemem jest dla niej częsty brak możliwości wywozu z plantacji borówki, na którą właśnie trwa sezon.

„Problem na własne życzenie”

Władze gminy Obsza ukazują tę historię nieco inaczej. Według wójta gminy, pani Małgorzata stworzyła problem na własne życzenie; chcąc poszerzyć drogę, doprowadziła do jej zalania.

– Ta sprawa ciągnie się już ponad 10 lat. Mój poprzednik zawarł porozumienie z byłym właścicielem plantacji nad Tanwią panem Januszem Żakiem, notabene bratem pani Małgorzaty Żak, o zawaleniu zastawy zwrotnej, która miała za zadanie blokować, żeby woda z Tanwi nie dostawała się na okoliczne grunty oraz wykopania rowów wzdłuż grobli rzeki Tanew, gdzie urobek z wykonania tego rowu był wyłożony na drogę, co spowodowało poniesienie się jej o jakieś 70, 80 centymetrów – informuje Andrzej Placek, wójt gminy Obsza.

Zdaniem wójta, przed złożeniem zawiadomienia do Wód Polskich droga gminna była przejezdna przez cały rok. Wszystko się jednak zmieniło w 2019 roku, kiedy to wójt wykonał decyzję o zasypaniu rowów.

– W 2018 pani Żak zgłosiła do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie w Stalowej Woli, że rów znajdujący się przy drodze gminnej, jednocześnie będącą drogą dojazdową do jej posesji, jest wykopany nielegalnie, oraz że zastawkę zwrotną znajdującą się na rzece trzeba wyremontować i udrożnić, a rowy zakopać. Kiedy formalnie dostałem decyzję o zawaleniu tego rowu i udrożnieniu zastawy zwrotnej wykonałem ją i od tego czasu zaczął się problem. Droga tak wygląda na własne życzenie Pani Małgorzaty Żak – dodaje włodarz.

„Ewentualnie pożyczy mi z Biszczy ponton…”

Mieszkanka posesji, a jednocześnie plantator borówki w rozmowie z dziennikarzem NOWej Gazety Biłgorajskiej uskarża się na brak możliwości dojazdu własnym samochodem, a także służb ratunkowych, gdyby zaszła taka potrzeba.

– Wczoraj akurat utopiliśmy terenowy samochód, ponieważ dostała się do niego woda i nie dało się w ogóle wyjechać. Jeśli on sobie nie poradził, to fizycznie nie ma możliwości, żeby przyjechały tu jakieś służby. Ani straż, ani pogotowie. W sytuacji, kiedy potrzebujemy pomocy, zostajemy sami – ubolewa mieszkanka Borowca. – Jak się okazało, że jest 70 centymetrów wody, wczoraj został utopiony samochód, a dzisiaj nie wiadomo czy dojdziemy traktorem i nie mamy możliwości wywozu borówki, zadzwoniłam do straży pożarnej, gdzie skierowano mnie do pana wójta, jako osoby odpowiedzialnej za drogi gminne. Pan wójt stwierdził, że ewentualnie pożyczy mi z Biszczy ponton – dodaje rozżalona kobieta.

~Kuliński Michał


#Nagłośnij To

Masz jakiś problem i chcesz go nagłośnić, bo wszystkie inne możliwości zawiodły? Zadzwoń (84) 688 07 00

- Reklama -

3 Komentarze
  1. cba mówi

    a gdzie była Pani Inspektor Nadzoru w Biłgoraju – Krystyna Król w czasie budowy drogi? Dlaczego inwestycje realizowane z pieniędzy publicznych nie są nadzorowane przez Nadzór budowlany?! Czas opuścić ciepły ku…idołek w zabrać się do prawdziwej roboty

  2. Polaczek mówi

    A jeszcze ta pani sponsoruje placka drużynę niech zakończy sponsoring moment drogę zrobi

  3. Tomek mówi

    Placek wygral przez arogancje Pateraka, nastepca Placka wygra przez arogancje Placka. Za dlugo na stolku i nagle zapomina sie po co sie jest.

    Zamiast radzic z pontonem nalezalo od razu w 2019 zrobic jak nalezy. A moze wojt Placek kazal specjalnie dac tej pani nauczke? Jak dla mnie dwie kadencje nie wiecej. Pozniej wladza robi sie aarogancka. Ale pycha jest tuz przed upadkiem.

    Pan Placek tam nie dojedzie bo moze znow by go zlapali za jazde po jablku i lekarstwach? Gdyby nie dziwne zbiegi okolicznosci, nie moglby byc juz wojtem.

Odpowiedz na 1 |
Anuluj odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.