Rodzina kierowcy TIR-a, który zginął w Niemczech, pochodziła spod Biłgoraja
Matka Łukasza, 37-letniego polskiego kierowcy TIR-a, pochodziła z gminy Tereszpol. Jego ciocia mieszkała w Aleksandrowie. Kilkadziesiąt lat temu jego rodzina wyprowadziła się na drugi koniec Polski, ale Łukasz często odwiedzał nasze strony. Gdyby nie tragiczny zbieg okoliczności w Niemczech, być może odwiedziłby okolice Biłgoraja także w święta Bożego Narodzenia.
Przypomnijmy: tuż przed śmiercią polski kierowca ciężarówki próbował powstrzymać zamachowca i stoczył z nim walkę w szoferce auta. W zamachu, w którym rozpędzony tir wjechał w ludzi zgromadzonych na jarmarku świątecznym w Berlinie, zginęło 12 osób, a 49 zostało rannych. Do przeprowadzenia ataku przyznało się Państwo Islamskie.
Mężczyzna żył do momentu zamachu. Łukasz najprawdopodobniej zorientował się w planach terrorysty, który porwał samochód i próbował wyrwać mu kierownicę z rąk. Wtedy zamachowiec wyciągnął nóż i kilkakrotnie ugodził nim Polaka. Gdy samochód zatrzymał się po wjechaniu w ludzi na jarmarku, napastnik zastrzelił Łukasza i uciekł. Martwego kierowcę polskiego tira policja znalazła w kabinie już po ataku. Jest uważany za przypadkową ofiarę.
Ciało swojego pracownika i jednocześnie kuzyna zidentyfikował właściciel firmy transportowej, do której należał samochód uprowadzony w celu ataku. – Były widoczne rany kłute. Było widać, że walczył. Twarz była cała opuchnięta, zakrwawiona. O ranach postrzałowych dowiedziałem się od policji – nie dość, że był cały podźgany, to jeszcze zastrzelony – opisywał właściciel firmy.
Solidaryzujemy się w bólu z rodziną ofiary i składamy wyrazy współczucia jego najbliższym.