- Reklama -

- Reklama -

Pies został odebrany właścicielom

- Reklama -

"Błagam o pomoc… Obsza, Zamch jest pies skrajnie wycieńczony. Brak wody, pies nie ma siły wejść do "budy". Właściciela pies nie interesuje" – apel takiej treści dotarł do naszej Redakcji. Sprawa dotyczyła psa w jednym z gospodarstw w Zamchu.

Pies przebywał w karygodnych warunkach. Uwiązany na krótkim, ciężkim łańcuchu przy czymś przypominającym ciasną budę, w brudzie, błocie i własnych odchodach, bez jedzenia i picia – tak według relacji osoby, która przejęła się losem zwierzaka, miało wyglądać jego życie. Dora, bo tak miała na imię suczka, mogła mieć blisko 18 lat. Nie była w zbyt dobrej kondycji, a jej właściciel, w podziękowaniu za wierną, wieloletnią służbę, nie zapewnił jej ani uwagi, ani odpowiedniej opieki.

Mulawa wybory do 05.04.2024

Los pieska poruszył wiele osób. W piątek (24 marca) wiadomość o sytuacji psa z Zamchu obiegła pół Polski. Osoby z organizacji broniących praw zwierząt i te, które po prostu nie są obojętne, dzwoniły do gminy, powiatowego lekarza weterynarii i na policję. Odpowiedź, jaką tam usłyszały, nie napawała ich optymizmem. "Nie ma dziś osoby, która się tym zajmuje", "załatwimy to w poniedziałek", "muszę mieć oficjalne pismo" – takie słowa słyszały od pracowników instytucji, których obowiązkiem jest przestrzeganie przepisów. A te mówią, że takie sytuacje są niedopuszczalne.

W piątek wieczorem w Zamchu zjawili się inspektorzy Straży Ochrony Zwierząt i "Animals", którzy zażądali kontroli warunków bytowych psa. Okazało się, że sunia jest bardzo wychudzona i głodna, a warunki, w których przebywa, są okropne. Właściciel psa nie widział w tym nic złego i nie miał wyrzutów sumienia. Jedyne czego się obawiał, to konsekwencji prawnych i finansowych.

Po wstępnej ocenie stanu Dory zapadła decyzja o jej natychmiastowym transporcie do najbliższego lekarza weterynarii. – Sunia była skrajnie niedożywiona i zaniedbana pod każdym względem. Widać było, że cierpi i potrzebuje pomocy. Zrezygnowana, pogodziła się z własnym losem, gdyż nie miała innego wyjścia. Innego życia nie znała – mówi Krystyna Pomarańska z zamojskiego oddziału Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt. Wraz z nią podczas interwencji był także Michał Jaworski z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals".

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

– Nie sądzę, że nikt nie widział, w jakim jest stanie. Kościotrupem nie staje się w jednej chwili. Ten proces musiał trwać bardzo długo. Dlatego tym bardziej żałujemy, że o stanie suni dowiedzieliśmy się tak późno i pies dopiero teraz otrzymał pomoc. Całe szczęście, że znalazła się osoba, która zareagowała. To dzięki takim nieobojętnym ludziom sytuacja ujrzała światło dzienne – dodaje. 

Jeszcze tego samego wieczora Dora trafiła do lekarza weterynarii w Lipinach Dolnych, a jej stan jest obecnie pod kontrolą Anny Smyk. – Wszystko obecnie jest na dobrej drodze. Mamy już zapewnione miejsce, gdzie sunia dostanie najlepszą opiekę i resztę swojego życia spędzi w bardzo dobrych warunkach. Czeka ją jeszcze tylko transport do Warszawy, a następnie długa droga do Poznania, lecz to, niestety, wiąże się z kosztami – dodaje Krystyna Pomarańska. 

W gospodarstwie w Zamchu pozostały jeszcze dwa psy. Jak ocenili inspektorzy, są one młodsze i w lepszym stanie, dlatego na razie pozostaną u swojego właściciela. Kontrole osób, które znęcają się nad swoimi zwierzętami, będą odbywać się nadal. W szczególnych przypadkach poniosą one konsekwencje. – W Polsce nie ma obowiązku posiadania psa. Jeżeli ktoś zdecyduje się na to, musi zapewnić mu odpowiednią opiekę. Najważniejsze, żeby pies miał stały dostęp do wody, opiekę weterynarza i odpowiednie żywienie. Warunki jego bytowania muszą być odpowiednie do panujących warunków atmosferycznych. W zimie musi mieć ciepłe legowisko, a w lecie schronienie przed słońcem. Apelujemy do właścicieli psów, aby zadbali o to – mówi pani Krystyna. Zapowiada, że inspektorzy nadal będą kontrolować zgłaszane sygnały. W przypadkach, kiedy doniesienia się potwierdzą, osobom znęcającym się nad swoimi zwierzętami będą grozić poważne konsekwencje. Prawo w takich przypadkach przewiduje dotkliwe kary finansowe, a organizacje broniące praw zwierząt mają na swoim koncie coraz więcej wygranych procesów sądowych. – Najważniejsze, że sunia jest teraz bezpieczna i czeka ją tylko to, co najlepsze. Chcemy, żeby jeszcze trochę pożyła i żeby ostatnie chwile swojego życia spędziła pod najlepszą opieką – dodaje.  

Osoby, które chcą wspomóc leczenie i rehabilitację Dory, mogą zgłaszać się do Chełmskiego Stowarzyszenia Straż Ochrony Zwierząt lub do zamojskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals". Na łamach NOWej Gazety Biłgorajskiej będziemy monitorować dalsze los Dory. Wkrótce podamy więcej szczegółów o jej stanie. 

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.