- Reklama -

- Reklama -

Oxford. Będę piać…

- Reklama -

 Piać to żartobliwy kolokwializm, słowo zastępcze. Będę piać, ale nie do kur i nie jako kogut, gdyż takie pianie mam już za sobą. A teraz nucę sobie jedynie od czasu do czasu refren biłgorajskiej ludowej przyśpiewki „Piejo kury, piejo, ni mają koguta”, którą tak rozsławiła nasza pieśniarka z Jędrzejówki Anna Malec. To był i czasami jeszcze jest na antenie Polskiego Radia i na zakupionych dyskietkach oryginalny przebój z Roztocza, który skomponował, ponoć nie sam, Grzegorz z Ciechowa. Więc o co mi chodzi tym razem? Dlaczego mam ochotę piać?

Chce się trochę odmłodzić i nabyć odwagi do rozważań na poważny temat – Oxford w Biłgoraju. Powiem krótko; pieję z zachwytu nad młodzieżą biłgorajską, i to nie dlatego, że zazdroszczę jej młodości, wyrośniętej i zgrabnej sylwetki, ale z powodu zaimponowania mi wiedzą i już dorosłym rozumowaniem na poważny i jakże złożony temat, który zacytuję jako tezę debaty oxfordzkiej: „Dobre stosunki z sąsiednimi państwami są niemożliwe bez rozliczenia przeszłości”. Tak, ta młodzież w debacie finiszowała w Biłgoraju na II Mistrzostwach Debat Oksfordzkich dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych pod hasłem „Liderzy przyszłości”. Ich finał odbył się 25 listopada w BCK, a autorowi przypadł zaszczyt zajęcia miejsca dla zaproszonego gościa. Za moich młodych lat były modne w szkołach quizy między uczelniami, a o debatach i to w szkole średniej nikt nie słyszał. Ja nawet byłem współinicjatorem takich głośnych quizów między Politechniką Śląską, a Uniwersytetem Śląskim. Dodam, w Biłgoraju też mnie teraz wyróżniono, gdyż byłem na opisywaną debatę zaproszony. Więc było mi i jest mi dalej z tego powodu miło, ale nie o tym chciałem pisać, bo to ma marginalne znaczenie. Ja chcę pisać, piejąc z innego powodu, mianowicie, z mistrzowskiego sposobu wypowiadania intelektualnych argumentów za i przeciwko postawionej tezie. A to można było usłyszeć od młodych i zdolnych „sztubaków” biłgorajskich szkół: w skrócie LO im. ONZ jako opozycja i Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących z ul Przemysłowej w Biłgoraju jako obrońcy zacytowanej wyżej tezy. Mogę jeszcze dodać, że w skład tych 4-osobowych drużyn weszli ambitni prymusi, olimpijczycy, którzy z odwagą zechcieli przedstawić Loży Mędrców (według mnie, nazwanie jurorów mędrcami trąci myszką i akurat w tym przypadku trochę ich ośmiesza) i widowni swoje argumenty. A były one różnorodne i każdy na swój sposób posługiwał się trafnymi przykładami i dobitnymi cytatami wielkich autorytetów, nie mówiąc już o licznych skojarzonych przykładach z życia współczesnego świata, i to przykładach za, jak i przeciw postawionej tezie. To również jest przekonywującym dowodem na to, że ci uczniowie są już pasjonatami prowadzenia poważnych dyskusji, gdyż mają już niezbędną wiedzę. Zapewne pomogli im w tym ich nauczyciele i dlatego im również gratuluję, ale już bez piania, bo to ich poniekąd obowiązek i okazja do wykazania się przed swoją dyrekcją sukcesami, co nie jest bez znaczenia przy przyszłych awansach i podwyżkach. I za tym się opowiadam, aby takich nauczycieli stawiać za wzór i chwalić. A tak na marginesie, już sama nazwa Liceum Ogólnokształcące im. ONZ powinna zobowiązywać nauczycieli do ambitnej pracy nad młodzieżą, jak również i nad sobą. Dla mnie skrót ONZ – Organizacja Narodów Zjednoczonych ma szczególne znaczenie, bo w latach sześćdziesiątych, kiedy studiowałem, szefowałem na Śląsku Kołu Studenckiemu Stowarzyszeniu Przyjaciół ONZ, będąc również członkiem Rady Naczelnej. Poznałem wtedy ciekawych ludzi, którzy na tamte czasy byli traktowani przez ówczesne władze jako intelektualna opozycja studencka. Dlatego też nazwa LO im. ONZ jest nobilitująca i tu użyję ponownie kolokwializmu – pieję również z tego powodu. A co z ZSZiO? Też im gratuluję i pocieszę, że mieli o wiele trudniejsze zadanie obronić taką tezę niż ją podważyć. Powiem też dlaczego. Uważam, że teza ta była zbytnio wymagająca i jednocześnie zawężona do jednej opcji – imperatywu, jakby celowo, żeby jej nie obronić przed opozycją, gdyż twierdzenie „niemożliwe bez rozliczenia” zamiast np. „trudne do normalizacji” jest łatwe do podważenia, bo jest wiele przykładów, kiedy to państwa mają znormalizowane stosunki, a nawet współpracę, a nie mają do końca rozliczonej przeszłości. Tu, według mnie, kłania się zasada „życia ponad podziałami”, ale w poszanowaniu drugiej strony. To łagodzi ostrze tezy, ale jednocześnie daje możliwość zbliżenia stanowisk dwóch stron. Takie założenie jest praktyczne i użyteczne, a także pozwala żyć bez konfliktów, a nawet wojen. I do tego nie powinniśmy dążyć, wbrew tezie. Trzeba za to dążyć do dialogu i tolerancji, nawet przy sporach. 

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.