- Reklama -

- Reklama -

Na łonie i pod katalpą

- Reklama -

Taki tytuł wymyśliłem na sierpniowy felieton. Czy udany i czy przypadnie czytelnikom do gustu, tego nie ręczę. Mam jednak nadzieję że tak, bo jest coś w tym tytule i rubasznego z pogranicza dobrego smaku, i jest również na czasie, bowiem to w dobie sierpniowej „suszy” na ciekawe i aktualne tematy każda ciekawostka i plotka nabiera swoistej wagi. A ja do plotek mam dystans i tak naprawdę to nie mam z kim plotkować, chyba że z żoną i to rzadko, choć malutka suczka Kamka co chwilę wydobywa z siebie gardłowe dźwięki, sobie tylko znane, na wzór moich, by mnie prowokować do głaskania i przytulania, a nawet do rozmowy, domagając się wręcz, abym też tak „bulgotał”. I próbuję jej życzenie spełnić, i to z jej aprobatą. A druga – Arma tak nie potrafi, jest milcząca, ale ma za to nawyk pilnowania, by jakiś intruz nie zaskoczył gospodarzy i nie podsłuchał. Jest strażniczką, tak jak w nocy monitoring. Więc ja zamiast plotkować, wolę opisać coś mi bliskiego, z własnego nadrzeczańskiego podwórka i krajobrazu.

Sierpniowa kanikuła sprzyja temu, a swoją drogą, pisząc ten felieton, chcę utrzymać kontakt z czytelnikami i ich zaciekawić moim senioralnym życiem, jakby w odosobnieniu i na działce w lesie, będąc niby samotnym, a w gruncie rzeczy to z licznymi zwierzątkami i przygodami, o których już pisałem, np. o inwazji szczurów na moje ptaki w wolierach. Tym razem w opisie tego wszystkiego pojawia się modna katalpa, o książkowej nazwie surmia bignoniowa, której świat zna kilkanaście odmian. Katalpa to nie tylko piękna fonetyka, to bardzo szybko rosnące drzewo z gąszczem dużych liści i, co najważniejsze, z pięknymi kwiatostanami wonnych kwiatów, wręcz z oszałamiającymi zapachami, kojarzącymi się z miodowymi przysmakami. A któż nie smakuje z rozkoszą miodów, chyba wszyscy mamy do nich słabość i kupujemy je przy każdej okazji. W tym roku – ponoć – miodów będzie mniej, tak mówi moja znajoma pszczelarka z Hoszni. Więc ja mam już teraz namiastkę tych smaków. To zasługa katalpy. A do tego katalpa jeszcze odstrasza komary, stwarzając tym samym bezpieczne miejsce do umiarkowanego negliżu w cieniu i na odsłoniętym w tym miejscy łonie natury, bo nieco dalej, za rzeką, króluje już busz i trawska, bez drzew, bo bobry pościnały je ze smakiem. A ja jednak takie drzewa mam nad Białą Ładą, uratowałem je, owijając metalową siatką. Teraz tu sycę się do woli zaciszem i bujnym buszem nadbrzeżnych roślin. A robię to ochoczo, bo mnie to „luzuje” i daje poczucie wolności i zarazem intymności.

Mulawa wybory do 05.04.2024

Piszę więc o osobistych przyjemnościach i to konsumowanych do woli w sierpniu, kiedy ludzie w pogoni za tym uciekają daleko od mieszkania, by poznawać świat i doznawać szokujących wrażeń, czasem kończących się dramatycznie, bo z przygodami na drodze. A Polacy, jak można było się tego spodziewać, ruszyli gremialnie w tym roku do polskich atrakcyjnych oaz wypoczynku w renomowanych ośrodkach, nie zważając na zagrożenie koronawirusem i na panującą tam drożyznę, nie mówiąc już o tłoku. A ja mam prawie to wszystko pod przysłowiowym nosem i jeszcze za darmo, nie licząc wykonywanych prac, które traktuję jako zajęcie poprawiające samopoczucie i zdrowie. Przyznam się – koszenie sprawia mi radość tak, jak kiedyś zwycięstwo w biegach. Takie warunki do odpoczynku jak moje są w tym roku, jak podają media, bardzo popularne i drogie, bo dzienne wynajęcie altany czy kampowozu takiego jak mój, z wyposażeniem i na zagospodarowanej działce kosztuje aż 1000 zł(!) Łatwo policzyć, ile kosztowałby mnie miesiąc, nie mówiąc już o dwumiesięcznych wakacjach.

Takie wygórowane ceny to „zasługa” w dużej mierze tegorocznej pandemii, która stała się dla niektórych postrachem, zwłaszcza dla ludzi starszych. Przez nią zamknięte były targowiska. Wzrósł też popyt na własne altany, bo najmniejsze zagrożenie jest wtedy, gdy przebywamy z dala od zgromadzeń i tylko z najbliższymi. Lasy biłgorajskie i całe Roztocze zachęca do rezygnacji z dalekich wyjazdów nad Bałtyk czy do Zakopanego. Tam bowiem zarażenie tym złośliwym wirusem jest największe. W Biłgoraju takich zagrożeń nie ma. Nie ma też imprez na otwartej przestrzeni. Może dopiero festiwal singerowski zmieni tę sytuację. Wybieram się tam, by przy tej okazji spotkać po prawie półrocznej przerwie znajomych, o ile tylko dopisze pogoda, a ta w tym roku jest nadzwyczaj łaskawa, nie skąpi deszczu i nie przesadza z upałami. Słowem, jest akurat, z czego cieszy się przyroda, a także rolnicy, bo zanosiło się w kwietniu i maju na totalny nieurodzaj. Teraz ceny owoców i warzyw na targu wyhamowały, choć są znacznie wyższe niż w ubiegłym roku. Co ciekawe, ceny na biłgorajskim targu są wyższe niż w sąsiednich miastach. Widocznie nasi mieszkańcy są bogatsi albo mniej produkują na rynek, a to może być dyskusyjne.

biłgorajczyk

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Biłgorajczyk, e-mail: naj-lawok@wp.pl

- Reklama -

1 komentarz
  1. Luciusz mówi

    No tak , z żona juz porozmawiac nie mozna w tym wieku niestety nawet. Bo zona w tym wieku jest. No własnie kim jest zona dla męzczyzny w tym wieku? O tym trzeba by napisać jakis felieton. Bo to wazna rzecz. Stosunki miedzyludzkie. A raczej ich brak. Czemu tak sie dzieje? czemu kobiety staja sie takie niedostepne.? Moze cały czas takie były tylko mezczyzni slepi tego nie zuważali. I to co dostawali brali za coś wielkiego. a to był tylko mały ochłapek z zycia. Spożytkowali go i na stare lata zostali sami i samotni jak palec. Czemu tak sie dzieje własnie? Kobiet mężczyźni nie interesują. No chya ze ktos ma sporo kasy. Kobiety meżczyzn wykorzystują w miarę swoich potrzeb. A po wykorzystaniu odstawiają jak zużyty sprzęt. Dobrze ze nie pakują i na śmieci nie wystawiają. Gdzie można znaleźć take która będzie kobieta przez całe życie a nie tylko przez kilka minut.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.