- Reklama -

- Reklama -

- Reklama -

Maydany – moja mała ojczyzna, a Twoja?

- Reklama -

 Już pisownia pierwszego słowa zdradza moje zamiary, że będę pisać o Majdanach w odległych czasach, kiedy tak właśnie pisano tę nazwę, np. w dokumentach Ordynacji Zamoyskiej. W zasadzie to każdy z nas może pokusić się, by odtworzyć historię swej miejscowości, tj. tej, której najwięcej zawdzięcza w życiu. W obiegu funkcjonuje wtedy ta nazwa mała ojczyzna. Ja nawet zafundowałem sobie badania historyczne nad moim drzewem genealogicznym i taką pracę wykonał słynny obecnie biłgorajski historyk Piotr Flor. Mówiąc kolokwialnie, odgrzebał on moje nazwisko w tej miejscowości już na przełomie XVII i XVIII w. Moją małą ojczyzną jest więc Majdan Księżpolski, z którego pochodzą obecnie dwa Majdany, jeden Nowy, drugi Stary.

Mieszkałem w Nowym, ale szkołę i kościół już miałem w Starym, a granicą między nimi był kiedyś ciek wodny i przerwa w zabudowie, po której obecnie już nie ma śladu, przez co o tej granicy mało kto wie, myśląc, że Majdan Nowy to jest tylko ten od tzw. krzyżówki w kierunku Lipowca. A prawda jest inna, bo Majdan Nowy ciągnie się jeszcze w kierunku kościoła ok. 1,2 km. Udokumentowany jest więc na początku Maydan Księżpolski już ok. 1690 r. Potwierdzają to informacje spisane przez Mikołaja Stworzyńskiego, który był archiwistą i autorem „Opisania Statystyczno-Historycznego Dóbr Ordynacji Zamoyskiej” z roku 1834. Według niego Maydan był na początku osadą, a zarządcą Hieronim Jan Drelimg-Plik. Jego ziemie należały wtedy do wsi Księżpol, który był darowany Janowi Zamoyskiemu z włością Krzeszowską.

toyota Yaris

Mam ułatwione zadanie, żeby napisać o tym więcej, gdyż korzystam z pracy licencjackiej Doroty Kimak, która pod kierunkiem prof. dr. hab. J. Adamowskiego z UMCS w Lublinie dokonała syntezy wszystkich jej dostępnych informacji o obecnych Majdanach. Wyczytałem, że już dawno temu był tu młyn i zakład produkujący gonty dachowe, a w 1773 r. były też budynki dworskie, sadzawka, sad owocowy i winnice z kuchnią, a nawet browar, gorzelnia, spichlerz oraz dwie karczmy, jedna przy dworze, druga na końcu wsi pod lasem. W następnym spisie była już cerkiew prawosławna z plebanią, które uległy spaleniu w pożarze w 1791 r.  Inwentarz opisujący zależności poddańcze i czynszowe z tych lat wymienia Wólkę Biską przyłączoną do Majdanu wraz z pańszczyzną, a ponadto Budziarze i Zanie, i też tylko z pańszczyzną, jako że w tym czasie Maydan Księżpolski był siedzibą administracji Klucza Księżpolskiego. W latach następnych cerkiew stała się kościołem parafialnym grekokatolickim pw. św. Mikołaja Biskupa. Ten kościół był drewniany, w dobrym stanie, dach obity gontami, kopuła również z gontem i żelaznym krzyżem. W samym kościele były drzwi poboczne, 5 okien z kratą żelazną, 3 ławki do siedzenia, dzwonnica, także obita gontem, nad którą był mały krzyż, też żelazny. Obok kościoła był cmentarz, a w narożu cmentarza, od strony zachodniej, trupiarnia, malutki budynek drewniany zbudowany na węgła, w odróżnieniu od kościoła, który miał konstrukcję słupowo-ryglową obitą deskami. Tę trupiarnię jeszcze pamiętam z lat 50. i wtedy w zasadzie była już nieczynna, choć zdarzały się wyjątki, kiedy trumnę przechowywano tylko nocą, by w dzień pogrzebu wnieść ją do kościoła. Zaglądałem przez malutkie okienko do jej wnętrza, bo czasami przebywały tam ogromne sowy – puchacze, które wtedy gnieździły się na wieży kościoła i w dziuplach potężnych lip rosnących przy samej trupiarni. Dziecięcym zwyczajem było, by sowy te płoszyć nocą, jako że były one wtedy uosobieniem strachów i demonów.

Pamiętam jeszcze jedną ciekawostkę. Opowiadał mi mój stryj Jędruch Kowal (na starość zamieszkał w Woli Dereźniańskiej), wcześniej dozorujący majątek Schmidta w Majdanie, a później zakupiony (bez dworka i 1-hektarowego sadu) od niego przez mego ojca. Miałem wtedy ok. 10 lat i zaimponował mi on swoją młodzieńczą odwagą. Z kolegą(?) dokonał w 1921 r. niebywale trudnego i niebezpiecznego zadania. Bez specjalnych zabezpieczeń obcięli oni zbyteczne ukośne poprzeczki na krzyżach grekokatolickich znajdujących się na wierzchołkach wysokich wież kościoła. To wtedy budziło mój ogromny podziw: bez specjalnych narzędzi i bez zabezpieczeń dokonać takiego wyczynu, tylko przy użyciu drabin i powrozów. Dodam; tamte wieże były o wiele wyższe od obecnych, a pamiętam je z lat 50. Ponadto dziw mnie obecnie bierze, jak czytam, że kiedyś  do parafii grekokatolickiej w Maydanie należały tak odległe wioski, jak Aleksandrów, Margole, Telekały, Maziarnia(?), Dereźnie i inne. Dopiero na potrzeby tego felietonu poszerzyłem  tę wiedzę. Teraz polecam ją swoim Czytelnikom.

Biłgorajczyk, mail; naj-lawok@wp.pl

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.