- Reklama -

- Reklama -

- Reklama -

Koniec z „dziką farmą”

- Reklama -

Sprawa hodowcy z Bukowiny była niejednokrotnie poruszana na łamach NOWej Gazety Biłgorajskiej. Mija już prawie 20 lat, kiedy rolnik z tej miejscowości stwarzał problemy swoim sąsiadom. Gospodarz ten prowadzi gospodarstwo rolne, które dzierżawi od swojego brata. Hodował trzodę chlewną oraz bydło. Jego hodowla liczyła około 200 sztuk świń i 10 sztuk bydła. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że zwierzęta te chodziły wolno i czyniły ogromne zniszczenia na posesjach i polach uprawnych najbliższych sąsiadów. Poszkodowani przez grasujące świnie na początku próbowali rozmawiać ze swoim sąsiadem. Kiedy okazało się, że nie można w ten sposób rozwiązać problemu, mieszkańcy Bukowiny próbowali szukać ratunku z pomocą policjantów. Od tej pory umundurowani co kilka dni przyjeżdżali na wezwania poszkodowanych. Kiedy to też nie pomogło, rozpoczęły się rozprawy w sądzie. Były to sprawy zakładane indywidualnie, grupowo, na wniosek policji. Efektu nie przynosiło to jednak żadnego. Za każdym razem kończyło się karą grzywny, która nie zmieniała postępowania uciążliwego sąsiada.

Sąsiedzi mieli już tego dosyć. W ich sprawie niejednokrotnie występowała sołtys Bukowiny Pierwszej Longina Kożuszek. Wskazywała, że ogrodzenie gospodarstwa jest w złym stanie i nie stanowi ono żadnej przeszkody dla zwierząt. Podkreślała, że sąsiedzi nie dają sobie już z tym rady i nie mają do tego sił i zdrowia. Skarżyli się na sprawy sądowe, ponieważ słyszeli od sędziów, że mają zmienić swoje miejsce zamieszkania. 

Mulawa wybory do 05.04.2024

W 2014 roku odbyła się kolejna rozprawa sądowa w sprawie „dzikiej farmy”. Rolnikowi z Bukowiny został postawiony zarzut składający się z czterech punktów. Hodowca miał prowadzić całkowicie swobodny chów zwierząt gospodarskich, bez należytego nadzoru. Zwierzęta wydostawały się z gospodarstwa i niszczyły uprawy okolicznych rolników oraz instalacje melioracyjne. Gospodarz wcale lub nienależycie sprawował opiekę nad chorymi zwierzętami, nie usuwał padłych zwierząt i nie poddawał ich stosownej utylizacji. Przerabiał padłe zwierzęta na karmę, niewłaściwie składował odchody zwierzęce i ich nie wywoził. Niewłaściwie również składował paszę. Dopuścił do wydostawania się zwierząt gospodarskich i posiadanych psów na drogę publiczną i atakowania ludzi. Sąd połączył orzeczenia jednostkowe, skazując oskarżonego łącznie na 2 lata.

Temat „dzikiej farmy” jest dobrze znany także policjantom z posterunku policji w Potoku Górnym. Na początku ubiegłego roku st. asp. Elżbieta Mularczyk, kierownik tego posterunku, mówiła, że policja podjęła działania z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, inspektorem weterynarii i nadzorem budowlanym. Jak wyjaśniała, wszystkie te służby jednocześnie prowadziły czynności mające na celu rozwiązanie problemu.

O tym, że sprawa została zakończona pozytywnie, mówiła kierownik Mularczyk na ostatniej sesji Rady Gminy w Biszczy. Policjantka podkreślała, że jest to nie lada sukces, który należy zawdzięczać w dużej mierze miejscowym funkcjonariuszom. – Możemy się pochwalić sprawą z Bukowiny. Ten problem, nie wiem czy w pełni, ale w dużym stopniu został rozwiązany. To jest naprawdę duży sukces w porównaniu do tego, co tutaj było wcześniej, gdy świnie nawet po drodze wojewódzkiej chodziły. Te świnie zostały wywiezione – mówiła st. asp. Mularczyk, która zauważyła, że sama była świadkiem, kiedy zwierzęta chodziły po posesjach sąsiadów. 

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Sołtys Bukowiny mówiła, że rolnik hoduje nadal świnie, jednak są one pod zamknięciem. Zdarza się, że uciekają, ale są od razu łapane i zamykane. Część świń została wywieziona do brata rolnika, do innej miejscowości. – Był moment, że była cisza z tymi świnimi. Teraz zaczynają trochę uciekać, ale to nie są te świnie co kiedyś. Wiadomo, że te na wolnym chowie inaczej się zachowują niż te zamykane – przedstawiała Longina Kożuszek, która dodała, że jest lepiej. Nie mniej jednak sąsiedzi nadal mają obawy. Boją się, że problem może powrócić. 

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.