- Reklama -

- Reklama -

Jarmark sitarski… bez sit

- Reklama -

 

 To nie żart, tak było podczas ostatnich Dni Biłgoraja 2019. Sprawdzałem. To niby szczegół i dla wielu może nawet błahy, ale też o czymś świadczący. Mianowicie, moim zdaniem, jakiś decydent-planista nie sprostał zadaniu, mimo zapowiedzi na plakatach zlekceważył symbol historyczny Biłgoraja – sita i wszystko to, co dzięki sitarstwu w biłgorajskiem miało miejsce w historii. Ta wpadka organizatorów kojarzy się z gombrowiczowską groteskę, kiedy ktoś chciał dobrze, a nie wyszło z powodu ludzkiej ułomności, wszak tytuł jarmarku zobowiązywał do pochwalenia się sitami. Komuś jednak zabrakło ludzkiej odpowiedzialności i normalnie olał sprawę. A może to ten sam, który z uporem lansował przez ostatnie lata w Biłgoraju wszystko jako kresowe. Ten ktoś jakby nie chodził po ziemi, jakby bujał. Czyżby bujał dalej? A szkoda, bo brak stoiska z sitkami zubożyło znacznie atrakcyjność jarmarcznej oferty, podobnie jak brak stoiska z książkami biłgorajskich autorów, nie mówiąc już o marginalnie potraktowanym  biłgorajskim zielonym piwie, które stało się w Biłgoraju kontrowersyjne z uwagi na niejasne pochodzenie receptury. Szukałem go na opisywanym jarmarku i „obeszłem” się tylko smakiem, a było, tylko ja go nie odnalazłem. Mnie biłgorajskie piwo smakuje, z wyjątkiem tego najbardziej zielonego. Nie było tylko okazałej jego reklamy, podobnie jak ze wszystkim, a przecież prawdziwy jarmark to żywa reklama, o której w Biłgoraju zapomniano.

toyota Yaris

A może to winni sitarze – ostatni Mohikanie w tym zawodzie i pisarze, którym się nie chciało prezentować z powodu, np. sędziwego wieku i tropikalnej pogody w tych dniach? Może tak myśleli organizatorzy? Ja tak nie myślę. Organizatorzy powinni wykazać się tu skuteczną inicjatywą. Oprócz przytyków mam także pochlebstwa. Ale po kolei. Tegoroczne Dni Biłgoraja, jako całość były – podobnie jak w poprzednim roku – ogólnie udane i okazałe, i zgromadziły liczne rzesze mieszkańców miasta. Jeszcze raz lokalizacja Dni wokół BCK zdała egzamin. Odpowiedniejszego miejsca na takie imprezy w Biłgoraju nie ma, choć mieszkańcy najbliższych bloków narzekali (tak mi mówili) na nadmierne nagłośnienie występów, a także na brak ingerencji bardzo licznej w tym roku ochrony na pijackie zachowania niektórych biesiadników poza ściśle wydzielonym terenem, czyli w najbliższym jego sąsiedztwie. Ale takie są uroki masowej imprezy, a taką bez wątpienia były Dni Biłgoraja. Dominowała część artystyczna, reszta, według mnie, była w cieniu, nawet reklamowane intensywnie piwo, było na wyrost, gdyż było tylko – Leżajskie i gdzieś Biłgorajskie zabałamucone jakimś dodatkiem. Ceny zniechęcały wielu do zakupów. Chyba przesadzono z nimi, bo kupujących było stosunkowo mało.

Wróćmy jednak do początków jarmarków w Biłgoraju. Akt lokacyjny miasta z 1578 r. wymieniał 3 jarmarki roczne, do których mieli prawo biłgorajscy mieszczanie i to na specjalnych uprzywilejowanych warunkach, czyli bez opłat i podatków, dla chwały miasta. Z czasem ich przybywało; w 1611 było ich cztery, a po 1693 było już 8. Handlowano głównie produktami rolnymi i leśnymi. Sprzedawano w hurtowych ilościach mięso, miód, wyroby kuśnierskie i oczywiście słynne biłgorajskie sita, których wytwórcy ok. 1693 r. założyli pierwszy cech sitarzy, taki swój związek zawodowy.

A co ze słynnym biłgorajskim piwem na jarmarkach? Tego nie wyczytałem, ale można przypuszczać, że było ono wówczas rarytasem, głównie z uwagi na jego lecznicze właściwości, o czym wiedział sam król Jan Sobieski, który ponoć całą produkcję zakonnego browaru w Puszczy Solskiej kazał przywozić na swoje i dworu potrzeby. O sitach też było głośno, nawet wielki poeta i biskup I. Krasicki napisał słynny aforyzm sławiący Biłgoraj: „zaszczyt jego wieloraki, sławne w sita i przetaki”. Dziś nic z tego nie pozostało, nawet na sitarskim jarmarku. Jakoś nie mogą przebić się te sitarskie wyroby na rynek pamiątkarski w Polsce, a w samym Biłgoraju są prawie niewidoczne. Osobiście proponowałem Restauracji Sitarska, by ten lokal wyposażyć w ciekawe kompozycje dekoracyjne składające się z sit, łącznie z oświetleniem. Myślę, że byłoby to oryginalne i powiązane z nazwą restauracji oraz promocją sit. Wybrano inny wariant, według mnie sztampowy.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

W mojej pamięci utkwiły inne jarmarki w Biłgoraju z lat 50. Były też głośnym wydarzeniem. Grała orkiestra, były dodatkowe stragany, a w nich osobliwe i poszukiwane towary w cenach też paskarskich. Mnie matka kupiła pamiętny płaszcz z gabardyny. Był przydługi, ale z pagonami. Szpanowałem nim aż do wyjazdu na mecz do Hrubieszowa, kiedy to podczas jazdy gdzieś wiatr zdmuchnął go z ramy podtrzymującej plandekę. Było mi podwójnie smutno, bo mecz też przegraliśmy, rewanżując się jednak z nadwyżką u siebie. To dygresja, ale autentyczna. Jarmarki po wojnie też zadowalały, podobnie jak ten ostatni, choć mogło być jeszcze lepiej.

Biłgorajczyk, mail: naj-lawok@wp.pl

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.